tenth

3K 411 97
                                    

Cześć, Cal. Pewnie zastanawiasz się po co w ogóle do Ciebie piszę, bo, cholera, wygłupiłam się chyba. Nie wiem, chyba to wszystko poszło w złym kierunku i jakoś tak mi dziwnie, wiesz? To znaczy, chciałam już dawno powiedzieć Ci o tym, że tak naprawdę, to… Rany, świata poza Tobą nie widzę. To znaczy, nie dlatego, że mam wadę wzroku, czy coś, bo nie mam. Po prostu ja Cię cholernie lubię. Uwielbiam. Kocham. I trochę się martwię, bo nie odpisujesz. I nie wiem, czy zmieniły się nasze relacje, czy może chcesz udawać, że to się nie wydarzyło. Nie wiem, Cal, naprawdę. Gdzieś tam w serduchu mam nadzieję, że jednak nie spieprzyłam tego, co było pomiędzy nami. Bo wiesz, mimo wszystko, ta przyjaźń była(?) piękna. I wciąż jest. Jedyne co się zmieniło, to fakt, że jedna strona czuje coś więcej. Chyba, że Ty też, no wiesz, coś do mnie czujesz? To ułatwiłoby sprawę. Nie wyszłabym na idiotkę. Ha, tak, chyba naprawdę jestem idiotką. I jestem naiwna. I źle mi z tym. I nie wiem co robić. I chyba się pogubiłam. Mam nadzieję, że brak wiadomości od Ciebie, to jedynie powód awarii internetu, czy coś. Może nie zapłaciłeś rachunku? Oh… No tak, przecież płacą go Twoi rodzice. Nie zapomnieliby. A może zepsuł Ci się komputer? I musiałeś oddać go do serwisu? I telefon też Ci padł? I siedzisz w Sydney odcięty od reszty świata? No tak, kogo ja próbuję oszukać. Pewnie śmiejesz się teraz z moich wywodów, ale kurcze, odezwij się. Bo ja się martwię o Ciebie. I brakuje mi Twoich wiadomości. Minął już tydzień, do cholery. Przepraszam, nie powinnam się unosić, ale… Zrozum. Napisz. Cokolwiek. Choćby “Odwal się, Claire”. Nie obrażę się. To znaczy, może troszkę. Ale uszanuję Twoją decyzję, bo jedyne co mnie teraz obchodzi to Twoje szczęście. To znaczy, zawsze tak było. Liczyłeś się tylko Ty. Jesteś moim słoneczkiem… No, okej, może nie słoneczniem, bo brzmi to trochę pedalsko, ale… Wiesz. Po prostu chcę, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie najważniejszy. I cholernie boli mnie fakt, że prawdopodobnie nigdy się nie zobaczymy. Tak, Calum, nie oszukujmy się. Nie stać mnie na spontaniczny wyjazd do Australii i nie oczekuję od Ciebie przylotu tutaj, do Londynu. To znaczy, bardzo bym chciała i w ogóle, ale… Zrozumiem, jeśli to się nigdy nie zdarzy. Jesteśmy tylko dzieciakami, które chodzą do szkoły, robią durne zadania domowe i piszą ze sobą po nocach. Ale, cholera, nasze nocne rozmowy są moją ulubioną rzeczą na świecie. Wiesz, są nawet lepsze niż czekolada. A wiesz, jak cholernie ją kocham. Więc teraz skup się i wyobraź sobie, jak mocno muszę kochać Ciebie. Już? Widzisz to? Jak się czujesz? Czujesz ten ścisk w żołądku? Ciepło Ci w okolicy serca? Uśmiechasz się? Czy jesteś zaskoczony? Czy czujesz to samo? Rany, obiecałam sobie, że nigdy, przenigdy się nie zakocham. No i wtedy pojawił się w moim życiu cholerny Australijczyk z tymi cholernymi oczami i tym cholernym uśmiechem i całym tym swoim cholernym dziwactwem. No i zamieszał mi w głowie. Niech Cię szlag jasny trafi, Hood. Gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz, niech Cię trafi. A jak już Cię trafi, to, cholera, napisz do mnie. Dobrze? Obiecaj mi, Cal. I pozwolę Ci trzymać mnie za rękę i opowiadać o piłce nożnej, o której nie mam bladego pojęcia. I w ogóle, o czymkolwiek. Bo ja lubię Cię słuchać. To znaczy, czytać. Ale sądzę, że słuchać też bym lubiła. Masz przyjemny głos. I uroczy śmiech. Zaraźliwy, naprawdę. I mamy nawet podobne poczucie humoru. Rany, naprawdę mam wrażenie, że jesteś moim brakującym puzzlem. To znaczy, sądzę, że idealnie byśmy się dopełniali. Pewnie po przeczytaniu tej wiadomości pękniesz ze śmiechu. I pewnie będziesz się zastanawiał, po co ja w ogóle Ci to wszystko napisałam. Ale wiesz, to wszystko i tak nie oddaje tego, co teraz czuję. Rozumiesz, prawda? Bo chciałabym Ci to wszystko powiedzieć w twarz. Porozmawiać z Tobą w cztery oczy. Tak szczerze. Na spokojnie. Wszystko wyjaśnić. Bo wiesz, jestem pewna, że masz teraz niezły mętlik w głowie i zastanawiasz się, co ze mną jest nie tak. A oprócz tego, że szalenie Cię kocham, to ze mną wszystko w porządku. Tak sądzę. Byłoby lepiej, gdybym miała Cię obok, ale teraz też jest w miarę dobrze. Stabilnie, że tak powiem. Chociaż nie zaprzeczę, że mam ochotę Cię uderzyć. To znaczy, nie tak mocno. Lekko. Uderzyć Cię za to, że serce bije mi mocniej na myśl o Tobie. A później bym Cie przytuliła i, cholera, Cal, mam nadzieję, że Ty byś odwzajemnił ten uścisk. Bo to uświadomiłoby mi, że wcale nie jestem taka żałosna. Bo wiesz, w tym momencie tak właśnie myślę. I najbardziej na świecie boję się tego, że swoim wyznaniem zniszczyłam tą relację między nami. Tą relację, którą budowaliśmy od tak cholernie dawna. A tego bym nie zniosła. Nie mogłabym żyć ze świadomością, że jest Ci źle. Bo chcę Twojego szczęścia i… Rany, już sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Dobranoc, Cal. Chyba na pewno Cię kocham.

a/n: tak, wiem, hejtujecie mnie, bo spodziewaliście się listu Hooda. supriseeeeee. 

ogólnie to jestem w szoku, bo nie spodziewałam się, że dziewiątka wywoła takie poruszenie wśród Was aka najlepszych czytelników na świecie. dzięki! gdyby nie Wy, to pewnie dawno rzuciłabym to wszystko w cholerę, bo ja to zazwyczaj mam słomiany zapał. no ale nie o tym...

z przykrością (naprawdę...) informuję, że kolejna część będzie epilogiem. strasznie się zżyłam z tym opowiadaniem, ale niestety wszystko ma swój koniec. 

jeszcze raz dzięki i do napisania wkrótce :)

ps. dedykuję ten rozdział moim dziewczynom, które poleciły mi muzykę Banks, która stała się idealnym podkładem muzycznym ♥

night talks ☾ hood ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz