Rozdział 8 - Pierwsza misja

486 29 14
                                    

Wylądowaliśmy na lądowisku. Na szczęście Igła nie ma żadnych oznaczeń, więc nikt nie podejrzewa że jesteśmy z Ruchu Oporu. Ben ukrył miecz przy pasie w kaburze. Na szczęście moje pazury przypominają rękawiczki. 

- Gdzie zaczniemy? - spytał.

- Z tego co wiem w centrum jest ogromny plac, powinien wystarczyć.

- A jak to zrobimy?

- Po cichaczu. Udało mi się zdobyć specjalną bransoletę kamuflującą. Kiedy ja będę podkładać ładunki, ty będziesz moimi oczami. Pasuje? - zapytałam.

- Niech będzie. - zdziwiona jego uległością spojrzałam na niego. 

- Nic ci nie jest? 

- A co ma być? - westchnęłam cicho i wzruszyłam ramionami.

- Nieważne. - powiedziałam ucinając rozmowę. Szliśmy w milczeniu, w końcu pokazałam Benowi jeden z wyższych budynków okalających plac. Mężczyzna nie odezwał się i poszedł we wskazanym kierunku. Spojrzałam na lewą rękę, na której mieściła się srebrna bransoleta. Przejechałam po niej palcem. Po chwili moja ręka zniknęła. Obejrzałam swoje ciało upewniając się że kamuflaż działa. Odetchnęłam z ulgą widząc że wszystko jest dobrze, po czym udałam się na plac. Był duży i mierzył około dwa, może cztery Sokoły Milenium, a na jego środku był posąg generała Hux'a. Z tego co udało mi się dowiedzieć to właśnie on podbił tą planetę. Nie powiem, skromy z niego człowiek. 

- Bądź tak miła i rozpierdol ten posąg. Tak przy okazji. - usłyszałam w słuchawce. Uśmiechnęłam się.

- Znaj łaskę pańską. - powiedziałam. Podeszłam do posągu. Wykonany był z czegoś brązowego, przedstawiał on Hux'a wyprostowanego jak struna i salutującego. Pod jego stopami była tabliczka z datą podbicia planety i napisem "Chwała Najwyższemu Porządkowi!". Prychnęłam cicho i sięgnęłam do większe kieszeni przy pasie. Wyjęłam z niej trzy koła wielkości ręki, po czym przymocowałam je do stup posągu. Powoli zaczęłam układać z środków wybuchowych wzór Ruchu Oporu. 

- Oti... - zaczął Ben. - Sprężaj się, masz towarzystwo.

- Kurwa. - pomyślałam. Szybko podłożyłam ostatni ładunek. Niestety usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się pięcioosobowy patrol. Wolno wstałam i skierowałam się do Bena. Kiedy oddaliłam się od żołnierzy, podbiegłam do budynku i zaczęłam się po nim wspinać. Na dachu w przykucu siedział Solo. Podeszłam do niego uprzednio wyłączając kamuflaż. - Wszystko zrobione. Gotowy na fajerwerki? - spytałam. Ben spojrzał na mnie i uśmiechnął się wrednie. 

- Mogę? - zapytał wskazując zapalnik. Niepewnie podałam mu urządzenie i skierowałam się na skraj dachu, skąd widziałam Igłę. Spojrzałam na Bena i kiwnęłam głową. Solo uśmiechnął się i przeniósł wzrok na plac. Po chwili usłyszałam głośnie dupnięcie. Od razu spadłam z dachu, amortyzując upadek za pomocą mocy. Szybko pobiegłam w kierunku statku. Usłyszałam za sobą tupanie butów, w końcu, Ben biegł na równi ze mną. Nagle złapał mnie za rękę i pociągnął w bok. Trafiliśmy do ciasnego ciemnego przejścia. Plecami opieraliśmy się o ściany. Niestety przejście było tak ciasne że dotykaliśmy się klatkami piersiowymi. Dopiero teraz zorientowałam się że Ben położył swoją dłoń na mojej twarzy. Spojrzałam w bok. Zobaczyłam tabun ludzi biegnących przed siebie. Kiedy hałas ucichł, przeniosłam wzrok na Bena. Ten zdjął dłoń i popchnął mnie w stronę wyjścia. - Musimy szybko udać się na Igłę. Długo im nie zajmę zorientowanie się że to nasz statek. - kiwnęłam głową. Szybko pobiegliśmy w stronę lądowiska. 

Obok Igły krążyli żołnierze. 

- Idziemy się bawić, czy idziemy po cichu? - spytałam.

- Chce ci się z nimi grać w kotka i myszkę? 

- Racja. - przyznałam. Zeskoczyliśmy na lądowisko. Włączyłam pazury. Kątem oka zobaczyłam fioletowy blask. Rzuciłam się na pierwszego żołnierza. Zdezorientowany nie zdążył zareagować. Obok mnie śmignął Ben który odciął komuś głowę. Udało nam się wejść na pokład, Ben usiadł za sterami, a ja pobiegłam do działek. Co jak co, ale nazwisko Solo coś znaczy. Igła wystartowała, a za nami ruszyły trzy myśliwce. Wzięłam głęboki oddech i wycelowałam w pierwszy statek. Niestety zaczęli w nas strzelać. Igła wykonała gwałtowny zwrot w prawo, unikając ataku i dając mi pole do celnego strzału, co oczywiście wykorzystałam. Pierwszy statek wybuchł. Igła zwolniła lekko robiąc delikatne skręty w bok. W końcu drugi statek był tuż za na nami. Igła podniosła dziób przez co znaleźliśmy się nad wrogiem. Szybko wystrzeliłam do niego. Ostatni statek zatrzymał się, a ja wiedziałam że czeka na posiłki. Ben też to wiedział, bo wskoczyliśmy w nadświetlną. 

***

Opadłam na miejscu drugiego pilota.

- Chciałeś akcje to masz akcje. - powiedziałam. Ben prychnął pod nosem. 

- Dziwne... - szepnął cicho. Spojrzałam na niego pytająco. - Przed chwilą zniszczyliśmy parę dwa statki Najwyższego Porządku, a jeszcze wcześniej zniszczyliśmy posąg Hux'a i wyryliśmy znak Ruchu Oporu. Dziwne jest znów zmieniać strony. - położyłam mu dłoń na ramieniu. - Dodatkowo matka nie wypomina mi tego co zrobiłem! Ja...nie wiem co mam myśleć o...o tym wszystkim. - powiedział cicho. 

- Snoke manipulował tobą. Wykorzystał twoje słabe strony i namieszał ci w głowię. Leia przeżywa śmierć Hana, ale teraz zostałeś jej tylko ty. W jej mniemaniu udało się ciebie sprowadzić na jasną stronę mocy. Cieszy się tym małym zwycięstwem. 

- A ty? Jak ty myślisz? Jestem po waszej stronie, czy nie? 

- Nie wiem. - przyznałam. - Nie sądziłam że dołączysz do Ruchu Oporu. Dzisiejsze wydarzenia jednak że może jest jeszcze dla ciebie nadzieja. - Ben milczał przez dłuższy moment. 

- A czemu ty pomagasz mojej matce?

- By zemścić się na Najwyższym Porządku...iii dla tego że chciałam cię...ocalić. - powiedziałam odwracając wzrok. Zdjęłam rękę z jego ramienia, ale Ben złapał mnie za dłoń i splótł nasze palce. 

- Na początku... - zaczął spokojnie. - Chciałem wykorzystać moją matkę, ale...teraz nie wiem co mam zrobić. 

Słabość | Kylo RenOnde histórias criam vida. Descubra agora