s01e04

202 25 1
                                    

— Śmierć była dla ciebie wybawieniem od cierpienia zadawanego przez tego szatana. Niech Bóg przyjmie twoją duszę do swojego królestwa — wypowiedziała te słowa spoglądając  w martwe oczy brunetki. Nie lubiła patrzeć na śmierć, a jeszcze bardziej nie cierpiała gdy to ona musiała zajmować się zwłokami pozbawionymi życia, które wpatrywały się w nią z przerażeniem jakby to ona przecięła im żyły i pozbawiła życiodajnej, czerwonej cieczy krążącej w ich żyłach. Wzdychając przeciągnęła dłonią powieki kobiety tak, aby zamknąć jej oczy, gdyż nie chciała dłużej się w nie wpatrywać.

Anastazja nigdy nie była zagorzałą katoliczką, ale uważała, że zmarłych należy szanować i modlić się za to, aby ich dusze trafiły do raju. Zamówiła więc krótką modlitwę, a następnie chwyciła trupa za dłonie i zaczęła ciągnąć go w stronę schodów prowadzących do piwnicy. Musiała według tego schematu postępować kilka razy dziennie, a wszystko za sprawą Klausa, który nie oszczędzał, żadnej nowo poznanej kobiety i chociaż Anastazja wiedziała, że mężczyzna działa w ten sposób tylko po to, aby wzbudzić w niej strach to z bólem serca musiała przyznać, że mu się to nie udało. A może jednak trochę, ale tego panna Romanov nie była pewna. Owszem bała się, ale czy ktoś inny na jej miejscu nie czuł by strachu widząc jak szef przegryza szyje żywego człowieka i pije krew do momentu, aż śmierć zapuka do drzwi, aby zabrać truchło do swojego królestwa? Anastazja nie rozumiała tego wszystkiego, a może nie chciała zagłębiać się w motywy swojego pracodawcy, ale im więcej trupów przewinęło się przez jej ręce tym częściej zadawała sobie jedno pytanie.

Dlaczego do diabła on pije krew?

Nie znała jednak odpowiedzi na to pytanie, ale jakaś część jej powalonej natury chciała zagłębić się w tę historię i poznać jej każdy szczegół. Otóż Romanov była ciekawa świata i funkcjonowania tego jakże dziwnego łańcucha pokarmowego, ale wiedziała również, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, lub też jak inni mawiali klucz do wiedzy, a ona chciała go odnaleźć, aby otworzyć zamek do krainy odpowiedzi.

Ułożyła ciało przy ścianie tuż obok wielkiego pieca, który za kilka godzin stanie się grobem Emilly. Bo tak właśnie nazywała się kobieta i o zgrozo były to również jej ostatnie słowa skierowane do Klausa zanim zatopił kły w jej tętnicy czym oczywiście wywołał obrzydzenie na twarzy Anastazji lub Anny bo tak również nazywano ją w nowym świecie.

Kobieta popatrzyła ostatni raz na zwłoki po czym opuściła pomieszczenie, ale tym razem udała się prosto do małej, przeznaczonej dla służby łazienki, gdzie przygotowała sobie kąpiel i zmyła z siebie zapach śmierci. I chociaż czuła się fizycznie czysta to jej psychika nadal podsuwała jej pod nos rdzawy zapach krwi, a gdy tylko spoglądała na dłonie wiedziała krew choć wiedziała że te małe krwawe rany należą do niej. Otóż Anna przeżywała syndrom Makbetowski, gdzie ciągle widziała krew na własnych rękach, dlatego też myła je tak często i tak mocno, że starła sobie skórę z knykci.

— Cholera  — powiedziała w języku rosyjskim, ale często zdarzały jej się takie wpadki językowe kiedy to mówiła zdania lub pojedyncze słowa w ojczystym języku, ale nikt nie miał jej tego za złe. Wszyscy przywykli do tego, że w ich domu mieszka ktoś innej narodowości, a nawet i to nie było dla nich czymś nowym, gdyż zdarzały się tu takie przypadki już wcześniej.

— Nie lepiej powiedzieć, a niech to piekło pochłonie?  — usłyszała głos dochodzący z kuchni, który oczywiście od razu rozpoznała jeszcze zanim weszła do pomieszczenia.

— Nie w tym przypadku moja droga. Choć może byłoby to najlepsze wyjście  — odpowiedziała wchodząc do kuchni, gdzie przy małym stole siedziała brązowooka brunetka, która od razu gdy tylko zobaczyła Anastazje poklepała krzesło obok, aby i ta usiadła odpocząć, gdyż uznała, że po dzisiejszym dniu chwila wytchnienia jej się przyda.

1917 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz