11. Spełniona obietnica

2K 94 17
                                    


Mój naszyjnik od dłuższego czasu bardzo mocno się świeci. Nie wiem z czym to ma związek. To prawda, że teraz coraz częściej myślę o Piotrze, ale jednak staram się skupiać na naszej wyprawie.

Od kąd Łucja zobaczyła Błękitną Gwiazdę załoga jest cały czas w dobrym humorze, co mnie bardzo cieszy. Nawet Eustachy, który na wyspie stał się smokiem (Łucja próbowała mi wyjaśnić jak to się stało, ale nadal nie bardzo rozumiem) jest naprawdę radosny. Chyba wszyscy czują, że po raz pierwszy od tak wielu dni w końcu płyniemy we właściwym kierunku. Nie da się pominąć faktu, że cały czas śpiewamy różne pieśni i co jakiś czas nawet tańczymy. Taka atmosfera powinna być zawsze. Zawsze powinnyśmy być radośni. I mówię to ja - Ta, która kilka godzin temu umierała z rozpaczy.

- Wasza Wysokość.  - przerwał moje myśli Kaspian, kłaniając się - Czy zrobiłabyś mi ten zaszczyt i zatańczyła ze mna?

Spojrzałam na niego niepewnie.

- Nie umiem tańczyć. Nie robiłam tego od wieków.

- Myślisz, że ja umiem? - to powiedziawszy złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.

Załoga zaczęła grać marynarską muzykę, a my obracaliśmy się w jej rytm klaskając i tupiąc nogami. Zobaczyłam Edmunda, który równie dobrze tańczył z Łucją.

- Odbijamy! - powiedział Ed odpychając Kaspiana.

Gdy zobaczyłam Kaspiana ze śmiejącym się Drinianiem również zaczęłam się śmiać. Na końcu muzyki wróciłam do Kaspiana i zakończyliśmy nasz taniec w dość nietypowej pozie. Pozostała część marynaży zaczęła klaskać i gwizdać. 

- Musisz mi udzielić dodatkowych lekcji. - zaśmiał się Kaspian.

- Z chęcią. - odparłam również się śmiejąc.

- Przepraszam Cię, Eliza. - Kaspian spoważniał i złapał mnie za ręce. - Wiem, że to co mówiłem na wyspie jest niewybaczalne... ja przysięgam, że wcale tak nie myślę. Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczny za to wszystko co dla mnie robisz!

Zrobiło mi się ciepło na sercu. Naprawdę, w głębi duszy czekałam na te słowa. Uśmiechnęłam się.

- Ja już ci wybaczyłam, braciszku. - odpowiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu. - I mam nadzieję, że ta sytuacja już się nie powtórzy.

Kaspian bez słowa przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Oddałam uścisk równie mocno. Brakowało mi tego. Tak naprawdę, przez tą wyprawę...zapomniałam, że mam brata.

~~~~~~

Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. To już tutaj! Przez te wszystkie długie dni wątpnienia oraz smutki i głodu, wreszcie znaleźliśmy wyspę Ramandu! Nie mogłam opanować mojej radości i skakałam po całym statku krzycząc coś co miało znaczyć: ,,Znaleźliśmy ląd", ale to chyba brzmiało jakbym miała coś z głową I nie umiała się wysławiać jak człowiek. 

- No to idziemy! - krzyknął równie szczęśliwy Kaspian zaskakując ze schodów.

Udarowana chwyciłam miecz i łuk, i wyskoczyłam do łodzi wraz z przyjaciółmi. Inni marynaże używali kuszy, ale ja żyłam w przekonaniu, że łuk jest o niebo lepszy.  

Gdy dotarliśmy na miejsce jako pierwsza zeszłam z łodzi. Jednak mój uśmiech szybko zniknął widząc czarne chmury nad nami; a w Narni to nie wróży nic dobrego. Kaspian również to zauważając dał załodze sygnał głową, że mają iść za nim.  Po krótkim czasie znaleźliśmy się w miejscu totalnie odciętym od światła. Na całe szczęście Edmund miał przy sobie latarke, która już nie raz nam pomogła. Gdy w pomieszczeniu zrobiło się jaśniej dostrzegłam duży stół na którym była masa jedzenia. Nasi ludzie byli bardzo szczęśliwi widząc coś do jedzenia. Jedyne czym się żywiliśmy to woda, trochę wina, jabłka i suchy chleb. Nie było wesoło. Jednak ja natychmiast wydałam rozkaz, aby nie dotykać jedzenia, bo nie wiemy skąd ono jest i czy nie jest to pułapka. W świetle latarki zauważyłam trzy postacie siedzące przy owym stole. Nie ruszały się.

- Kim oni są? - spytałam moich przyjaciół.

Oni nie wiedząc o co mi chodzi spojrzeli się  w to miejsce, gdzie ja patrzyłam. Edmund odskoczył dalej, a Kaspian wycelował mieczem w tajemnicze posągi, drugą ręką osłaniając Łucję, która stała za nim. Westchnęłam, podchodząc do jednego z mężczyzn i lekko odsłaniając mu twarz spod jego potarganych włosów, liści i pajęczyn. Nagle człowiek poruszył się co mnie bardzo ździwiło i lekko odeszłam od niego w obawie, że coś może mi się stać. 

- Oddycha! - zauważył Kaspian patrząc  na niego, a później opuszczając wzrok na jego miecz. - To Lordowie!

Zaskoczona spojrzałam na brata. Byłam w szoku, że Lordowie dopłyneli aż tutaj. Ale jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, że...oni śpią. Nagle Edmund zauważył mały sztylet, leżący na krawędzi stołu.

- To jest stół Aslana! - zawołał.

Nie mam pojęcia po czym to wywnioskował, ale jego słowa okazały się prawdą. Szybko położyliśmy wszystkie miecze Lordów jakie udało nam się zdobyć.

- Jednego brakuje... - powiedział Kaspian z lekkim zdenerwowaniem.

Nagle pojawiło się oślepiające światło błękitne światło wydobywające się z mojego naszyjnika. Błekitna Gwiazda, która dotychczas świeciła nad nami, zaczeła opadać na dół. Po pewnym czasie przed nami pojawiły się dwie postacie. Widok jednej z nich sprawił, że zapomniałam o wszystkim innym. Tak bardzo na to czekałam, tak długo. Obietnicy się dotrzymuje. A on dotrzymał słowa. Teraz, właśnie w tym momencie stoi przede mną i się uśmiecha. Teraz to nie jest iluzja. To on -

Piotr Pevensie




~~~~~~~~~~~~~~~~~

Doczekaliśmy się tego wielkiego momentu!

Wesołych Świąt kochani 💗💗🌹

W Cieniu Króla [Siostra Kaspiana 2] - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz