56 18 34
                                    

Szum ulicy dobijał się do jej uszu i zaplatał się wokół jej szyi, dusząc ją i uniemożliwiając racjonalne myślenie.  Kobieta z małą paczuszką biegła w kierunku jubilera. Zapach zapleśniałej ulicy wymieszany z wonią niedawnego deszczu wbijał się do jej płuc. W głowie migały jej światła pobliskich pagód i nieco nowocześniejszych budynków. Ostatnie riksze odbywały swój codzienny kurs. Zmęczeni ludzie udawali się do swoich domów, lecz Yoonji z trudem przechodziła przez ulicę. Nie wiedziała czy to stres, czy po prostu to buty na niewielkim obcasie grzęzną jej w błocie. Chciała jak najszybciej uwolnić się z uścisków powietrza, odetchnąć z ulgą i pomyśleć przeżyłam, nie złapali mnie.  Lecz owe gdybanie nie było na miejscu, przed nią zostało zaledwie dwadzieścia kroków do końca udręki, lecz biedna dziewczyna nie była w stanie się ruszyć. Rozejrzała się na boki. Japoński policjant kręcił się za rogiem, a kilka Koreańczyków patrzyło na nią z zaciekawieniem. Zacisnęła pięści i ruszyła przed siebie. Jej bordowy płaszcz szeleścił i unosił się na wietrze niczym maleńkie fale jej wzburzonego oceanu. Doszła do drzwi i szarpnęła je. Zamknięte.

To niemożliwe, przecież była umówiona dokładnie na tę godzinę. Spojrzała na swój mały zegarek. Cicho skrzypnął, gdy wyjęła go z kieszeni i ścisnęła lekko, by otworzył się, pokazując zawartość. 19:45. Nie spóźniła się. Jak zwykle była punktualna. Jej brat żartował czasami, że nawet na miejsce swojej egzekucji przyszłaby punktualnie. Bez sekundy opóźnienia padłaby martwa na ziemię, lecz Yoonji jeżeli tylko mogła, starała się o tym nie myśleć.

Praca w podziemiach. Tak, to zdecydowanie to, co dwudziestoczterolatka chciała robić od małego. Być częścią ruchu oporu. Teraz stała przed miejscem spotkania zakłopotana i zestresowana. W każdym momencie mogła zginąć. Zaczęła kręcić się pod drzwiami zdenerwowana. Jej ręce kurczowo trzymały paczuszkę, a elegancki kapelusz jej matki zasłaniał jej pół zrozpaczonej twarzy. Już miała zamiar stamtąd uciec, gdy zamek jęknął i szklane drzwi się otworzyły.

- Szybko - szepnął chłopak w dużych, okrągłych okularach. Pociągnął ją za rękaw, tak, że dziewczyna wpadła do środka i zamknął drzwi. Zdążył zauważyć, że ów policjant zbliża się w ich kierunku.

- Niech mi pani poda tą paczkę - skierował prośbę do kobiety i pchnął ją w kierunku tylnego wyjścia. -  Niech pani ucieka, póki nie wie, że jest pani w ruchu oporu. Tylnymi drzwiami dostanie się pani do schodów. Stamtąd wystarczy przebiec kawałek i już się jest u dowódcy. To te niebieskie drzwi po lewej. A teraz szybko, niech pani ucieka! - schował paczuszkę do szuflady, zamknął ją i popchnął kobietę w kierunku wyjścia. Przerażona stanęła w progu. Chłopak dał jej kluczyk i mały liścik. Uśmiechnął się blado i posłał jej to spojrzenie. To spojrzenie, które mówiło jak bardzo się boi.

- Do zobaczenia, droga pani - ukłonił się i ucałował jej dłoń. Dziewczyna również uśmiechnęła się i szybko wybiegła na zewnątrz.

- Niech pan uważa na siebie! - krzyknęła, gdy była na kolejnej ciemnej i ciasnej uliczce. Eleganckie pantofelki uwierały jej małe stopy, więc zdjęła ja i stanęła boso. Powierzchnia bruku nie była zbyt przyjemna, a na dodatek pierwsze krople z hukiem uderzały o kostkę.

- Hoseok! Mów mi H- strzał i głos ciała padającego na ziemię. Tyle zdołała zapamiętać z tego okropnego wieczoru, gdy chłopak z oczami ciemnymi jak noc i uśmiechem jaśniejszym od słońca skradł jej serce. A ona poczuła, jak kolejne kawałki odrywają się z niego i lądują na tej przeklętej ulicy pod postacią deszczu. Nic nie widziała przez łzy, biegła na oślep, a pod przymkniętymi powiekami nadal widziała tego szczęśilwego młodzieńca, który uratował jej życie.

Krew sączyła się spod ciała mężczyzny  i krętymi drogami ściekała z brudnych, szarych schodów na ulicę. Uśmiechnięty policjant przeszedł obok, spojrzał z pogardą na konającego.

- I co śmieciu - prychnął z pogardą. Uśmiechnął się cwaniacko i przykucnął nad męczennikiem. - Było warto ginąć dla tego niepodległościowego gówna? - zaśmiał się i szarpnął go za włosy. Okulary spadły na bruk, rozbijając się, a ich pisk rozniósł się po całej uliczce ogarniętej szumem deszczu. Chłopak poczuł jak gwałtownie obrywa w bok. Zawył z bólu i zamknął oczy. Nim zemdlał wycedził przez zaciśnięte zęby:
- Dla ojczyzny mógłbym ożyć i zginąć ponownie, psie - po czym zamknął oczy. Mrok ogarnął jego umysł, a w ciemnych zakamarkach nadal widział postać uśmiechającej się, nieśmiałej dziewczyny, która porwała jego zamknięte serce. I tylko ona posiadała malutki kluczyk, by je otworzyć. Nie mógł zginąć, na pewno nie teraz i nie tak. Musiał żyć i powiedzieć tej tajemniczej dziewczynie, że to chyba nienormalne, ale zakochał się od pierwszego wejrzenia.

Jak przez mgłę słyszał jeszcze kołysanki deszczu zagłuszone przez szum w uszach i oddalające się kroki policjanta, po czym zupełnie ogłuchł, zatracając się w dziecinnych wspomnieniach. Pojedyncza łza spłynęła mimowolnie po policzku młodzieńca, zatapiając się w zakrwawionym uśmiechu, gdy ukochana sylwetka jego zamordowanej matki, po raz ostatni pogłaskała po policzku załzawione oblicze dwunastoletniego chłopczyka.



a/n

no ja nie wiem co tu się stało, tak mnie naszło. 

mam nadzieję, że rozdziały nie będą dlugie, ale będą wystarczająco często.

przede mną studiowanie historii korei lolzzzz

nie wiem czy wam się to podoba czy nie

ten rozdział może być rakowy bo go w nocy pisze ale tak mnie naszło i koniec.

ja was przepraszac jak być przekleństwa no ale coś niektóre rzeczy nie da się nazwać inaczej XDD

nie będę dawać spojlerów. Bo nie

ale ze mnie zgrywus hehehe

taki rozdzialik niespodziewanka co nie

jaja jak berety

piszcie jak tam wrażenia

ok ja spadam się wyspać, nie sprawdzam rozdziału bo jak zwykle nie jest nie chce

dobranoc kochani ❤🌻💜
lub miłego dnia, nocy, popołudnia jak kto woli

( PS: PISZCIE NAZWE NA KSIAZKE JAKA BY PASOWAŁA BO JA IDEK XD)


crying over you ° yoonseok Where stories live. Discover now