13

44 11 5
                                    

Festiwal Tańca bez Broni był w Sparcie jednym z najbardziej widowiskowych świąt trwających kilka dni. Już przedświtem, dnia pierwszego wszyscy Spartanie zebrali się na jednym z placów skąd miała rozpocząć się procesja do ołtarza Apollina Pytiasa, a stamtąd do świątyni Artemidy Ortyzji. Z przodu procesji, Agneia widziała obu archegatai ubranych w odświętne szaty, za nimi stali geronci i eforowie. Leonidas wyszedł na niewielkie podwyższenie, a rozkrzyczany tłum momentalnie ucichł. Archagetai w kilku słowach streścił przebieg dzisiejszego dnia, a potem wzniósł ręce w krótkiej modlitwie do bogów. W chwilę później tłum ruszył, przy wtórze śpiewanych prodezjozi oraz fletów. Po dotarciu do ołtarzy zaczęto śpiewać peany dziękczynne ku czci bogów oraz hymny. Gęste dymy z wonnych kadzideł unosiły się nad Spartą, a Agneia nawąchawszy się ich, wyjątkowo się rozluźniła. Na sam koniec wojownicy odtańczyli swój charakterystyczny taniec wojskowy. W osobnych grupach tańczyli nadzy efebowie oraz dojrzali mężczyźni. Wyłącznie żonaci, jak poinformował Agneię, Kapitan, widząc rumieńce na twarzy i roziskrzone oczy. Oddano hołd poległym wojownikom i właściwie na tym zakończyła się pierwsza część obchodów. Kobieta chłonęła to wszystko zachwycona, podążała, przeciskając się za swoim przewodnikiem przez tłum świętujących. Wszyscy udawali się ku głównej drodze do Sparty.

- W miesiącu ofiary stu byków, odbywają się również zawody lekkoatletyczne. Biorą w nich udział efebi i dojrzali wojownicy z każdej fylii - Kobieta niezbyt dobrze słyszała, gdyż zagłuszany był. - Jutro zaczynają się również zawody gry w piłkę.

- Co?! Nic nie rozumiem?

- Jesteś głodna? - zapytał, kiedy stanęli przy drodze. Wzdłuż niej zebrało się już sporo ludzi.

Skinęła głową, nagle uświadamiając sobie, iż od skromnego śniadania, które dostarczono jej do pokoju, minęło sporo czasu.

- Poczekaj tu - powiedział i zostawił ją samą.

Musiała przyznać, że miejsce było dobre, na niewielkiej górce zacienionej przez rozłożyste drzewo. Rozpościerał się stąd widok daleko do przodu i do tyłu. Agneia czekała cierpliwie. Nikt jej nie zaczepiał, nikt nie podchodził. Odniosła wrażenie, jakby była trędowata i każdy bał się zagaić. Tradycyjna spartańska suknia powiewała lekko, odsłaniając to i owo, w szczególności zaś długie hajdawery i koszulę z rękawem, z których to chichotały spartanki, nie rzadko pokazując ją palcami. Kobieta ignorowała je, nie zamierzała paradować z gołymi pośladkami i biustem po mieście, tak jak Anna, którą wypatrzyła daleko. Stał koło niej Marcus i wszystko było na dobrej drodze, aby blondynka jednak wyszła za królewskiego syna. Miała nadzieję, że młoda królewna jednak nie uczestniczyła w tym cały spisku i wszystko się jakoś ułoży. Tak czy inaczej, ona nie zamierzała o niczym wspominać, a rozmowy z Kapitanem właśnie o Annie starannie unikała.

- Co z twoim przyjacielem? - zapytała, kiedy wrócił i wręczył jej worek, w którym były placki i kilka jabłek.

- Z którym? - wyciągnął bukłak z wodą i dłuższą chwilę pił. Po czym podał jej.

- Z tym, który mnie odprowadzał. Z tym ... Wilkiem.

Przez chwilę przyglądał jej się uważnie

- Wszystko u niego dobrze, a czemu pytasz?

- Tak tylko. - Wpatrywała się w drogę do Sparty. - Już biegną - powiedziała podekscytowana.

Pierwszy z trzydziestki mężczyzn przebiegł szybko obok. Przez moment podziwiała jego wypracowaną sylwetkę. W chwilę później nadbiegło kilku następnych, wśród nich syn Kapitana.

„Czy oni wszystko muszą robić nago" - pomyślała.

- Astinos! - krzyknął Spartanin. Było to tak niespodziewane, że kobieta podskoczyła ze strachu. Uśmiechnęła się, kiedy podeszła do nich zarumieniona Epifania i stanęła obok.

Jednakowi  Où les histoires vivent. Découvrez maintenant