7

36 12 1
                                    

Noc była chłodna i bezchmurna. Wiatr targał czerwonym płaszczem Kapitana, który szybkim krokiem zmierzał w kierunku domu królewskiego. Z lekkim stęknięciem przeskoczył przez wysoki murek i znalazł się w ogrodach. Już z daleka słyszał smutne i nierównomierne uderzenia. Jak gdyby ktoś bardzo delikatnie i powoli chciał wybić dziurę w ścianie. Unikając jaśniejszych plam, dotarł pod stare rozłożyste drzewo. Wspiął się na nie, przeklinając bolącą nogę, która omsknęła mu się. Przeszedł po grubej gałęzi i dostał się na szeroki taras, gdzie do pokoi kobiet prowadziły trzy pary drzwi. Po kolei zerknął przez szpary i wybrał ostatnie, zza których rozlegał się dźwięk uderzeń. Zajrzał również tam, chowając się w cieniu i zamarł. Dotarło bowiem do niego, iż najprawdopodobniej odnalazł się zaginiony piasek z trzech pól ćwiczebnych. A smutne dźwięki, było niczym innym jak nieudolnymi uderzeniami Agnei w zawieszony na łańcuchach i owinięty mocno rzemieniami materac. Pchnął drzwi i przyglądał się spoconej kobiecie, podskakującej w samej bieliźnie. Dopiero po chwili brązowowłosa zauważyła jego niewyraźny cień w świetle księżyca i odwróciła się speszona obecnością mężczyzny. Skrępowanie swoim wyglądem i to, że uważnie jej się przygląda oceniając nie ułatwiało sprawy. Nie pewna tego, co teraz ma czynić, stała nieruchomo.

- Masz łokieć pod złym kątem - powiedział powoli, zastanawiając się dokładnie nad tym, co ma zrobić.

Zrobił krok w jej kierunku, a kobieta cofnęła się do kufra, gdzie miała nóż sięgnęła po niego. Spartiata pomyślał, że z łatwością mógłby odebrać jej broń, ale skoro lepiej się z nią czuła, nie zamierzał tego robić.

- Musisz ustawić zaciśniętą dłoń na wysokości mostka, w odległości pięści od niego, a łokieć mieć po wyżej barku. Nie uderzasz stawem, tylko kością. Pozwól, że ci pokaże - odezwał się po chwili, spokojnie. Czekał na jej ruch, powoli i niepewnie podeszła. - Odłóż ten nóż i patrz.

Rozległ się głośny tępy dźwięk, a w worku pozostało wgłębienie po uderzeniu i trochę piasku wysypało się na kamienną podłogę.

- Łokieć ma trzy miejsca. - Uderzył w worek - Jedno jest bardzo twarde,  drugie boli, oba znajdują się dwa palce od szczytu łokcia, który jest trzecim, jest bardzo miękki i łatwo o uraz. - Odwrócił się do niej. - Daj rękę.

Przekręcił jej rękę łokciem do góry.

- Tu masz kość. Nią uderzasz. Powyżej stawu kończy się mięsień i wystaje nerw. To idealne miejsce na wejście do trzymań i wykręcania ręki  odetchnął głębiej i ustawił ją. - Z krokiem przy uderzeniu. Całe ciało musi uczestniczyć w tym procesie, wtedy wykorzystasz więcej siły.

Przez chwilę przyglądał się jak Agneia obija się o worek. „Mogło być lepiej, ale nie jest najgorzej". - pomyślał. Jutro poinformuje, gdzie jest piasek. Niech go stąd zabiorą, od treningu jest plac i tam będzie ćwiczyła. Jeszcze nie wie jak ale na pewno spróbuje to zrobić ją do tego namówić.

- Czy twój przyjaciel, nie pokazał ci tego?

Pokręciła głową, przerywając ćwiczenia i przez chwilę łapczywie łapała oddech, zanim wydyszała:

- Zazwyczaj proste uderzenia. Pojedyncze albo potrójne. Boczne kopnięcie do wysokości żeber, proste nogą zakroczną, ale zwykle przy tym jedynie odbijałam się od worka. - Uśmiechnęła się przepraszająco i przez chwilę patrzyła na niego uważnie. - Kostuch zazwyczaj ćwiczył z Vaderem. Ja tłumaczyłam, a oni sprawdzali, czy działają - powiedziała bardzo powoli, zdradzając swoją tajemnicę.

- Tłumaczyłaś? - zapytał z nutką ironii w głosie, czego nie zauważyła.

Wskazała na krzesło obok łóżka, usiadł, a Agneia wyciągnęła z kufra ciężką księgę, przycupnęła naprzeciwko i otworzyła ją.

Jednakowi  Donde viven las historias. Descúbrelo ahora