Chapter 6

565 52 10
                                    

godz. 22:38

2 Maj, Sydney

-Lepiej? - usłyszałam delikatny szept Luke'a.

-Mhm. - mruknęłam cicho - Dziękuję. - odsunęłam się od niego, robiąc kilka głębokich wdechów.

-Powinnaś już iść do domu. - stwierdził, patrząc na mnie.

-Mam taki zamiar. - powiedziałam zerkając kątem oka na nieżywe ciało Josh'a.

-Nic nie mów Ca... - przerwał gdy obydwoje usłyszeliśmy dźwięk syreny policyjnej, która z każdą chwilą stawała się coraz głośniejsza. - Kurwa, ktoś zadzwonił po gliny. - mruknął, nerwowo drapiąc się po karku.

-Co? - wytrzeszczyłam oczy - I c-co teraz? - spytałam dążącym głosem.

-Uciekaj. Ja muszę odwalić swoją robotę. - powiedział z niezadowoleniem, zwracając wzrok na nieżywe ciało chłopaka.

-Um... dobrze. Dziękuję Luke. - stanęłam na palcach delikatnie całując go w policzek. Gdy zrozumiałam co zrobiłam moje policzki oblał mocny rumieniec. Szczęście, że na dworze było już ciemno, a latarnia uliczna z ledwością dawała jakiekolwiek światło.

Szybko odwróciłam się na pięcie i ruszyłam truchtem w głąb uliczki, która prowadziła do głównej ulicy. Nie miałam zamiaru odwracać się i sprawdzać co robi blondyn. Czułam się wystarczająco zażenowana tym co zrobiłam.

Moje serce zamarło gdy zobaczyłam zaledwie trzydzieści metrów przed sobą trzech uzbrojonych policjantów, idących w moją stronę. Spanikowana podbiegłam do starego, metalowego kosza pod ścianą zaniedbanego budynku i kucnęłam za nim, modląc się aby mnie nie zobaczyli. Wstrzymałam oddech gdy mocne kroki stawały się coraz głośniejsze. Nieświadomie zacisnęłam oczy przygotowując się na najgorsze.

Momentalnie w moim umyśle pojawił się Calum i każde słowo, które wypowiedział tego wieczoru. Jakaś cząstka mnie ciągle upierała się na pozytywnej teorii... że jest przystojny, idealny i uroczy. Jednak fakt, że zabił niejednego człowieka i ma w planach zabicie i mnie zamazywał wszystkie pozytywne myśli.

Nie ukryję, że coś mnie w nim pociąga, mimo że tak naprawdę kompletnie nic o nim nie wiem. Zawsze lubiłam wysokich, niegrzecznych chłopaków o brązowych oczach ale czy tym razem nie przegięłam z tą "niegrzecznością"? Chciałabym wiedzieć o nim coś więcej. Czy ma rodzinę, czym się interesuję, dlaczego w ogóle zaczął zabijać? Nie potrafiłabym uwierzyć gdyby powiedział, że od zawsze taki był. Wyobrażacie sobie dziecko, które zabija pierwszą lepszą osobę w szkole czy na ulicy? Ja też nie...

Po kilku minutach zauważyłam, że policjanci stoją koło Luke'a, który klęczy zaraz przy ciele zabitego wcześniej chłopaka. Z oddali mogłam usłyszeć jedynie cichy, niewyraźny lament blondyna oraz setki pytań zadawanych przez funkcjonariuszy. Domyśliłam się, że Hemmings udaje aby bronić swoich przyjaciół przed wylądowaniem za kratami. W pewnym sensie rozumiałam go ponieważ czuł potrzebę chronienia ich aby nie zostać samemu, bez bliskich mu osób. Lecz z drugiej strony dlaczego nie chce ich wkopać skoro jest... inny? Jako jedyny przejął się moim stanem gdy zobaczył jak bardzo przeżyłam śmierć drugiego człowieka. Miał uczucia, odczuwał współczucie i żal czyli nie został jeszcze tak bardzo zniszczony jak cała reszta.

Poczułam mocne wibracje telefonu w kieszeni spodni, przez co byłam bliska zawału. Szybko wyciągnęłam białe urządzenie i zobaczyłam, że jest to wiadomość od Eri. Wypuściłam z ulgą powietrze z ust i otworzyłam wiadomość.

Od Erica:

"Twoi rodzice dzwonili do mnie z pytaniem co u ciebie. Powiedziałam że wszystko w porządku ;) xoxo"

Game of Death | c.hoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz