- Dzień dobry, witamy w Starbucksie. W czym mogę pomóc? - pyta kobieta za ladą.
- Hej, poproszę kremowo-truskawkowe frapuccino i... - milknę na moment przyglądając się innym pysznościom. - Czy mogłabym jeszcze kawałek tego sernika? - proszę ją życzliwie.
- Oczywiście, kochana. Usiądź sobie gdziekolwiek, a my zaraz ci to przyniesiemy - mówi w międzyczasie zapisując moje zamówienie. Dziękuję jej, odwracając się i spoglądając na puste miejsca. Wybieram to w tylnym rogu kawiarni, tuż przy oknie, wślizgując się na siedzenie w boksie. Naprawdę zastanawia mnie dlaczego nie spytała, czemu mnie nie ma w szkole, ale cóż, nie mam przecież mundurka. Otwieram białą torebkę, którą kupiłam wcześniej w aptece i wyciągam tubkę w tym samym kolorze.
- Mam nadzieję, że to pomoże na to oparzenie słoneczne. - bełkoczę pod nosem, nakładając krem na moje bolące ramiona.
- Wyglądasz jak jakiś biały klaun albo coś takiego. - świszczy głos naprzeciwko mnie. Byłam tak zajęta smarowaniem, że nawet nie zauważyłam jak ktoś się dosiadł.
- Spieprzaj. - mówię mu już po raz trzeci dzisiaj.
- Zawsze jesteś taka... - zaczyna i zaraz cichnie, szukając odpowiedniego słowa.
- Sukowata? - dokańczam i przytakuję.
- Zamierzałem powiedzieć "z gorącym temperamentem". - rzuca i poprawia się na siedzeniu.
- Tak, jasne. - mruczę, kręcąc głową i uśmiechając się. Pochylam się w tył, gdy on w przód, opierając swoje ręce na stoliku.
- Nie, naprawdę zamierzałem to powiedzieć. - kontynuuje stanowczo, a ja się tylko szczerzę. - Nie wierzysz mi, co? - dopytuje. Ponownie kręcę głową, chichocząc.
- Oto twój sernik i kawa. - oświadcza pracownica Starbucksa, stawiając zamówienie przede mną. - A to też twoja kawa, przystojniaczku. - mówi, kładąc kolejny napój na stoliku, tym razem przed nim.
- Dzięki, Wendy. - odpowiada, posyłając starszej pani uśmiech.
- A kim jest ta ślicznotka? - pyta go, a on na mnie spogląda. Czekam chwilę, a potem uświadamiam sobie, że przecież nie znamy swoich imion.
- Jestem Aurora. - przedstawiam się, rozszerzając kąciki ust przy podawaniu kobiecie ręki. Zauważam, że ten koleś mnie uważnie obserwuje, a uśmiech nie znika z jego twarzy.
- Opiekuj się nią, mój chłopcze, ona jest świetnym materiałem na żonę. - stwierdza, puszczając mi oczko, zanim odchodzi.
- Uh... - jęczę, próbując zrozumieć, co się właściwie teraz stało.
- To moja ciotka, Wendy. - informuje mnie, po czym upija łyk swojej kawy. - Ona jest trochę takim typem romantyczki. - dodaje po chwili.
- No więc... - zaczynam, po wcześniejszych kilku łykach frapuccino. - Znasz moje imię, ale ja nie znam twojego. - uświadamiam go. Właściwie to jestem też ciekawa jak on się nazywa.
- Aurora. - szepcze, sprawdzając jak brzmi to w jego ustach. Swoją drogą, podoba mi się w jaki sposób to wypowiedział i właśnie zdałam sobie sprawę, że naprawdę muszę się stąd wynosić, jak najdalej od niego. Wstaję szybko i kończę swój napój.
- Przepraszam, muszę lecieć, ale było... uh... miło cię znów spotkać... - rzucam niedbale, zgarniając białą torebkę spod stołu.
- Czy powiedziałem coś nie tak? - Również podnosi się i patrzy na mnie intensywnie.
- Och, uh, nie. - kłamię, bo przecież prawidłowa odpowiedź to tak. Tak, powiedziałeś. Moje imię w twoich ustach potrafi doprowadzić mnie do szaleństwa. - Cześć! - żegnam się z nim w biegu, kierując się w stronę drzwi.
- Chase. - krzyczy za mną, znów przyciągając moją uwagę. Odwracam się i spoglądam na niego, przechylając nieco głowę. O czym on mówi? Musi prędko zauważyć moją zdziwioną minę, bo zaraz poprawia. - To moje imię, Auroro. - śmieje się. - Mam na imię Chase.
~~~~~~
Zdecydowałam, że lepiej było jak trzymałam się z dala od domu jak tylko to możliwe, więc jeżdżę trochę po okolicy. W końcu dostrzegam niewielki park tuż obok, w którym nie ma wielu ludzi. Parkuję w pierwszym możliwym miejscu jakie znajduję i wyskakuję z auta. Wkładam słuchawki w uszy i podkręcam głośność muzyki, zaraz po spoczęciu na huśtawce. Bujam się lekko do przodu i do tyłu, obserwując dorosłych i dzieci. Moją uwagę zwraca pewna dziewczynka na zjeżdżalni, zgaduję, że jej tatą był facet czekający na dole z wyciągniętymi ramionami, żeby ją złapać.
- Chciałabym, żeby moje życie też tak wyglądało. - fuka głos za mną. Odwracam głowę, żeby zobaczyć dziewczynę gdzieś w moim wieku, na innej huśtawce nieco dalej. Ma falowane, długie blond włosy z kilkoma doczepionymi pasemkami, jej duże, niebieskie oczy wyróżniały się pośród bladej cery. Ubrana jest w parę starych, podartych jeansów i czarną, zwykłą koszulkę. Wydaje się całkiem miła i przyjacielska.
- Ja też. - mruczę, nie patrząc się już więcej na tamtą szczęśliwą rodzinkę.
- Twój tata też cię zostawił? - pyta, spoglądając w moją stronę.
- No, mniej więcej to tak. - odpowiadam cicho.
- Ta, mój też. - mówi, zerkając na dziewczynkę i jej ojca. - A tak przy okazji, nazywam się Summer. - dodaje, ściskając moją dłoń.
- Aurora. - rzucam, a ona się szczerzy.
- Aura? - dopytuje.
- Au-ro-ra. - poprawiam ją.
- Aurora. - powtarza, tym razem już dobrze. Uśmiecham się i kiwam głową. - To dość nietypowe imię, ale podoba mi się. - oświadcza. - Jest znacznie lepsze od mojego.
- Summer do ciebie pasuje, do twoich blond włosów i niebieskich oczu. - stwierdzam. - Chociaż Summer nie wydaje się pasować do twojej osobowości. - wskazuję. Ona wydaje się być kimś, kto łamie zasady, wprasza się na imprezy, przeklina, ma podobne nastawienie, a znam ją przecież zaledwie kilka minut.
- Według mnie Aurora do ciebie pasuje, chociaż nie mam jebanego pojęcia, co to imię oznacza. - twierdzi, marszcząc nieznacznie brwi.
- Ty i ja, obie tego nie wiemy. - odzywam się, po czym wybuchamy śmiechem.
- Wydajesz się być spoko laską, Aurora. - mówi rozszerzając kąciki ust, a ja odwzajemniam ten gest.
- To samo myślę o tobie. - zapewniam, szczerząc się, zaraz zaczynając znów się bujać. Huśtamy się razem w ciszy, ciesząc się swoim towarzystwem.
- Czy wy nie powinnyście być w szkole? - pyta ten tata, którego widziałyśmy wcześniej, przechodząc obok nas z jego córeczką na rękach. Patrzę na Summer, a ona na mnie.
- Niee! - wymawiamy jednocześnie, śmiejąc się.
![](https://img.wattpad.com/cover/157006799-288-k952918.jpg)
YOU ARE READING
Player Vs. Player | PL
Teen FictionOryginał należy do @persehades | Originally written by @persehades Bad boye/Gracze. Nienawidzę ich, bo myślą, że mogą po prostu przejść się wokół i zdobyć którąkolwiek tylko chcą. Cóż, haloo, nie każda pieprzona singielka jest tobą zainteresowana, j...