Po cennych minutach gonitwy po wiosce, postawnego mężczyznę wreszcie znaleźli w kuźni. Zajmował się pomocą Pyskaczowi, zupełnie nie zwracając uwagi na to, co działo się na zewnątrz.
- Tato, co ty wyprawiasz?! - wykrzyknął z oburzeniem Czkawka, gwałtownie zatrzymując się w drzwiach i łapiąc za obolały bok.
Tuż za nim stanęła Iris, ze zmęczeniem opierając się o ścianę budynku.
- Synu, co ty tutaj...? - zaczął, dziwiąc się na widok przybyłej dwójki, ale nie zdołał dokończyć swojego zdania.
- Od dłuższego czasu ganiamy po całej wiosce i próbujemy cię znaleźć. - przerwał mu Jeździec. - Przylecieliśmy, bo Łowcy są w drodze na Berk. Śledzik miał cię poinformować!
Stoick odłożył ciężki miecz, wstał z niskiego stołka i zmęczonym wzrokiem spojrzał na chłopaka.
- Przekazał mi tylko tyle, że musimy przyspieszyć przygotowania, nic więcej. Dałem mu wolną rękę, bo zarzekał się, że o nic nie będę musiał się martwić.
Czkawka przetarł twarz dłonią, próbując chociaż odrobinę uspokoić własne nerwy. Powoli wciągnął i wypuścił powietrze, po czym wyszedł na zewnątrz kuźni, ustępując miejsca swojemu ojcu.
- Przecież on za chwilę dostanie ataku serca... - rzucił zbolałym i pełnym bezsilności tonem.
- Zaraz go uspokoję. - zapewnił rudobrody, kierując się w stronę górującej nad niskimi domkami twierdzy. - Dlaczego, powiedz mi, ganialiście za mną po całej wiosce?
Iris widziała, jak w chłopaku się gotowało. Nie potrafił znieść faktu, że jego własny ojciec tak spokojnie traktuje wiadomości o poczynaniach Łowców. Jego samego musiało kosztować to wiele nerwów i nieprzespanych nocy, więc trudno mu było uwierzyć, że mężczyzna jako wódz pozostawia pieczę nad wyspą jakiemuś dzieciakowi.
- No właśnie dlatego! - za wszelką cenę starał się hamować swoją złość, ale niezbyt dobrze mu to wychodziło. - Chciałem się dowiedzieć, gdzie jesteś, podczas gdy Śledzik bezskutecznie stara się wprowadzić Berk w stan gotowości.
- No więc już wiesz. - skwitował mężczyzna ze stoickim spokojem. Ciemnowłosa zaczynała już rozumieć, dlaczego należało uważać przy wyborze imienia dla nowonarodzonego dziecka. - Coś jeszcze?
- Tak! - niewiele brakowało, aby Jeździec popadł w stan załamania nerwowego. - Wyobraź sobie, że Iris wpadła na całkiem niezły plan uzyskania przewagi nad Łowcami.
Stoick zatrzymał się w pół kroku, zmuszając podążającą na nim dwójkę Jeźdźców do tego samego, po czym odwrócił się w ich stronę. Jego twarz nie wyglądała na zachwyconą, ani, w dalszym ciągu, na przejętą.
- Zacznijmy od tego, że nie tym tonem, Czkawka. - skarcił syna. - Poza tym, to każdy plan jest dobry jeśli poskutkuje. A lepiej by było, żeby postutkował, bo to poniekąd twoja wina, że Berk jest teraz w takiej, a nie innej sytuacji. - następnie ponownie skierował swoje kroki we wcześniej obranym kierunku.
Tym razem chłopak już nie ruszył w ślad za ojcem, a jedynie z rezygnacją i rozczarowaniem wpatrywał się w jego oddalającą się sylwetkę.
- Nie chcesz nawet posłuchać, jaki to plan?! - krzyknął za nim, ale mężczyzna nie zareagował i Iris mogłaby przyciąc, że zrobił to specjalnie.
- Nie, oczywiście, że nie chcesz... - z goryczą dokończył za niego chłopak, ciągle wpatrując się w róg budynku, za którym zniknął wódz.
Cienmowłosa popatrzyła na swojego towarzysza, z którego właśnie uciekły wszystkie szczęśliwe emocje. W jednym momencie oklapł, ramiona opadły, a zawadiacki błysk w oku, towarzyszący mu prawie zawsze, widocznie przygasł.
Dziewczyna chciała coś zrobić; jakoś go pocieszyć, ale nie całkiem wiedziała, co powinna zrobić. W końcu zdecydowała się delikatnie złapać jego dłoń.
- No już, przestań. Wiem, że to nie jest łatwe, ale nie możesz się teraz poddać. Jesteśmy tak blisko zakończenia tej wojny, że musimy walczyć do końca, nie ważne co będzie.
- I tu jest właśnie problem, Iris. - rzekł, zwracając się do niej i mocniej zaciskając palce na dłoni, którą go złapała. - Ojciec, pomimo, że stara się tego nie pokazywać, ciągle obwinia mnie za to, że Berk jest w niebezpieczeństwie. Jeśli nie damy rady Łowcom, a oni opanują wyspę, cała odpowiedzialność spadnie na mnie. Wolę nie myśleć, co mieszkańcy mogą mi zrobić...
- Więc nie myśl! - przerwała mu dziewczyna, zmuszając jego rozkojarzony wzrok do skupienia się na niej. - Jeśli wmówisz sobie, że uda nam się zwyciężyć, kto wie, może tak się stanie? Największym krokiem do porażki jest brak wiary w powodzenie, zapewniam cię.
Czkawka próbował się uśmiechnąć, żeby chociaż sprawiać pozory pewnego siebie, ale niezbyt dobrze mu to wychodziło. Na jego twarzy na zmianę pojawiał się niezrozumiały grymas i beznadziejna bezsilność.
- To nie jest takie proste, jak się wydaje. Prawda pokazuje zupełnie inny obraz niż ten, który chciałbym widzieć. Właściwie nie jesteśmy przygotowani...
- O! Od tego zacznijmy! - ciemnowłosa była nieugięta. Nie miała zamiaru pozwolić swojemu przyjacielowi na zwątpienie. - Chodźmy zobaczyć, które z twoich projektów udało się zrealizować Pyskaczowi! - po czym pociągnęła go z powrotem w stronę kuźni.

Smocze Marzenia ✔Where stories live. Discover now