P.O.V. Yvette
Kilka razy wzięłam głęboki oddech zanim otwarłam drzwi. Upewniłam się jeszcze, że Mathilde jest w łazience i drżącymi rękami nacisnęłam na klamkę. Po drugiej stronie ujrzałam Audrey. Spojrzałam na nią lekko zdziwiona, ale postanowiłam robić dobrą minę do złej gry. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
– Coś się stało? – starałam się pohamować drżenie głosu, ale miałam wrażenie, że Audrey wie. Wie, że przespałam się z jedną z wychowanek, że dziewczyna jest teraz schowana w łazience...
– Obudziłam się? – odpowiedziała pytaniem na pytanie i zrobiła krok w przód, jakby chciała wejść w głąb mojego pokoju. Zatrzymałam ją jednak.
– N-nie – zająknęłam się – brałam kąpiel – skłamałam.
Audrey pokiwała głową, ale przyjrzała mi się uważniej. Uciekłam wzrokiem w bok i modliłam się w duchu, aby moja przyjaciółka w końcu sobie poszła.
– Huppert zniknęła – powiedziała nagle. Jej głos odbił się echem w mojej głowie i kilka sekund zajęło mi zanim zrozumiałam sens wypowiedzianych przez kobietę słów – nie ma jej w swoim pokoju, w kuchni...
– Pewnie poszła się przewietrzyć – przerwałam jej szybko i chciałam zamknąć drzwi, ale Audrey przytrzymała je ręką.
– Szukałam na dworze, ale też jej nie ma – odparła oschle i spojrzała za moje ramię.
Wzięłam głęboki oddech i ponownie się uśmiechnęłam.
– To może jest w łazience – wzruszyłam niedbale ramionami.
Zakonnica zaśmiała się i oparła o framugę drzwi.
– Nie ma jej nigdzie – wysyczała, a mnie przeszedł dreszcz.
– Audrey błagam... - jęknęłam zrezygnowana i coraz bardziej sfrustrowana obecnością kobiety.
Nim jednak zdążyłam coś jeszcze powiedzieć, kobieta popchnęła mnie i weszła do mojego pokoju. Chciałam zaprotestować, ale gdy tylko się odwróciłam, Audrey trzymała w dłoni bieliznę Mathilde.
– Co to jest? - zapytała i podeszła do mnie szybko. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami.
– Majtki – odpowiedziałam, ale musiała w moich oczach zobaczyć strach, bo pokręciła z niedowierzaniem głową.
Obróciła się na pięcie i szybko otwarła drzwi do łazienki, a ja przeklęłam pod nosem na głupotę mojej kochanki.
Mathilde stała na środku pomieszczenia i przyciskała do swojego nagiego ciała ręcznik.
– Jak mogłaś? – zwróciła się w moją stronę – Jak mogłaś dopuścić do tej sytuacji?! – krzyknęła wymachując rękami.
Przetarłam twarz i w głowie szukałam jakiejś zgrabnej wymówki, ale to i tak było już bez sensu.
Mathilde wciąż stała w tym samym miejscu i widać było, że boi się nawet oddychać. Chciałam podejść do niej i ją przytulić, ale nie miałam zamiaru pogarszać naszej sytuacji. Rzuciłam jej tylko przelotne spojrzenie i miałam nadzieję, że odczyta z niego „przepraszam".
– Co ty sobie wyobrażasz?! Mówiłam ci, żebyś trzymała się od tego dzieciaka z daleka! Jak możesz być aż taka głupia, Yvette?!
Zagryzłam dolną wargę, aby zahamować płacz, ale na nic się to zdało. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Otarłam je szybko i podeszłam do kobiety.
– Nie krzycz, cholera! – nagle zaczęłam się obawiać, że Audrey zbudzi cały sierociniec i wszyscy dowiedzą się o tym, że kochałam się z Mathilde.
YOU ARE READING
Dzieli nas habit
Fanfiction"Spojrzałam w jej szare oczy. Wiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie. Pocałowałam ją, na pożegnanie, choć czułam, że tym bardziej będzie mi trudno o niej zapomnieć..." DRUGA CZĘŚĆ pt. „DZIELI NAS PRZEPAŚĆ"!