I jak to się stało?

43 4 3
                                    

Moja siostra mówi, że każda choroba psychiczna zaczyna się od punktu zapalnego - chwili, która zmienia wszystko. Może i ma rację. Ale ja nie wiem, kiedy u mnie to się zaczęło.

Czy moje problemy zapoczątkował dłuższy wyjazd? Czy rozczarowanie z nim związane? Czy zbyt długie przebywanie z irytującymi koleżankami? A może świadomość, że po powrocie trzeba wrócić do normalnego, nudnego życia? W końcu, może to, że zdałam sobie sprawę, że moje życie zmierza do nikąd? Może przestraszyłam się dorosłości? Boję się życia?

Depresja to nie tylko wieczny smutek. To złość, rozgoryczenie, brak celu i sensu życia.

Mówią, że jestem po prostu bardziej leniwa. To nie do końca tak. To, że nic nie robię nie oznacza, że mi się nie chce, czasami po prostu nie mam siły. Ale oni nie wiedzą jak to jest... Nie wiedzą, co to znaczy wymiotować z nerwów w nocy, płakać, gdy trzeba wyjść z domu czy przez cały dzień myśleć tylko o tym, kiedy w końcu będę mogła położyć się do łóżka i zasnąć. Albo i nie. Ale przynajmniej nie musieć nic robić.

Moje życie przedtem było jedną wielką monotonią. Codziennie to samo, rzadko zdarzała się jakakolwiek rozrywka. Śniadanie, szkoła, bursa, obiad, komputer, ewentualnie korki i spać. Na weekendzie tylko od czasu do czasu spotykałam się z koleżankami, jeżdziłam do siostry. Miałam jasny cel - matura, studia, wymarzony zawód, pieniądze i dużo kotów. Wszystko sprowadzało się do kotów.

Teraz wszystko się zmieniło. Studia wymagają zbyt wiele zaangażowania, pracować nie chcę, a koty wydają się abstrakcją.

I jeszcze to wieczne uczucie, że umieram.

Do Końca Coraz BliżejWhere stories live. Discover now