seven ◦ types of pain

Start from the beginning
                                    

A Taehyung nigdy nie bywał dla niego osty.

Pokręcił głową, powoli oblizując usta. Zastanawiał się, co tak właściwie powinien powiedzieć, żeby jego słowa dotarły do młodszego. Czasem, a właściwie przeważnie rozmowa z nim była jak mówienie do ściany albo i gorzej, jednak tym razem powaga sytuacji zmusiła Kim do obrania ścieżki, z której nie zwykł korzystać i której szczerze nienawidził.

- Jeśli podejrzenia Seunghyuna są słuszne, twój stan wymaga hospitalizacji i podjęcia szczególnych środków leczenia.

- Co ty pierdolisz - Zaśmiał się niewesoło chłopak. - Człowieku, zatrułem się żarciem!

- Żadne zatrucie nie męczyłoby cię przez cały miesiąc, w dodatku twoje samopoczucie wcale się nie poprawia. Jeśli to coś niegroźnego, dobrze, ale lepiej dmuchać na zimne. Zresztą to bez znaczenia, już potwierdziłem nasze przybycie, ubieraj się.

- Nie zmusisz mnie. - Warknął nisko. Zachowanie starszego zdołało szybko wytrącić go z równowagi.

Najgorsze było to, że po części Jeongguk miał rację. Rozmowa na nic by się nie zdała, tak samo przekupstwo i błagania. Użycie siły też nie wchodziło w grę, bo może i w obecnym stanie dzieciaka Kimowi udałoby się wygrać, ale potem fioletowowłosy oddałby mu wszystko z nawiązką i przynajmniej jednym złamaniem. Taehyung gardził tym i był zdecydowanie przeciwko wszelkiej  manipulacji, ale podatny umysł nastolatka wciąż nie był w stanie oprzeć się zbyt silnym wpływom i szantażom emocjonalnym. Na innych polach nie miał szans.

- Odmawiasz, żeby zrobić mi na złość? - Zapytał cicho, choć doskonale wiedział, że tak nie jest. - Za każdym razem mówisz "nie" i odchodzisz, zostawiając mnie z tym pytaniem w głowie. Czujesz się dobrze, bawiąc się mną i moimi uczuciami?

Jeongguk zesztywniał i przełknął ciężko ślinę, próbując zamaskować zdenerwowanie kpiącym prychnięciem, a Taehyung czuł się po prostu źle. To zagranie było bardzo nieczyste i niesprawiedliwe, szczególnie w przypadku osoby Jeona. Może gdyby to był ktoś inny, wszystko wyglądałoby jak zwykła kłótnia. Jednak w obecnej sytuacji Kim po prostu podle wykorzystywał chwiejną, nieukształtowaną psychikę dzieciaka.

- Skończ, nie chce mi się tego słuchać.

- Nigdy nie słuchasz. Nie obchodzi cię, co do ciebie mówię, tak samo jak nie obchodzą cię moje prośby i starania. Mógłbym błagać tygodniami, a ty i tak byś to zignorował. Nie ma znaczenia, czy proszę cię o założenie kurtki, zapięcie pasów czy towarzyszenie w podróży do Włoch. Wiesz, to było dla mnie bardzo ważne i przez chwilę naprawdę miałem nadzieję, że się zgodzisz. Dosyć naiwne, biorąc pod uwagę, że nie zgadzasz się nawet na zjedzenie odrobiny warzyw. Mógłbym wbić sobie nóż rękę, ty nadal nie tknąłbyś sałatki, tak samo jak mógłbym teraz wziąć zapalniczkę i w tym miejscu się podpalić, a ty wciąż leżałbyś na kanapie.

Chłopak coraz mocniej zaciskał dłonie na kocu, usilnie zagłuszając słowa starszego, jak i własne myśli.

- I tak naprawdę nigdy nie prosiłem o nic dla siebie. Dobrze wiem, że przenigdy nie spełniłbyś najmniejszego z moich marzeń, nie dałbyś się przytulić, złapać za rękę czy zjeść ze mną kolacji. Sęk w tym, że wszystko to robię dla twojego dobra, staję na głowie, żebyś był zdrowy, bezpieczny i choć odrobinę szczęśliwszy, ale ty odbierasz mi to wszystko.

- Nie chciałem tego - Odmruknął, a Kim wewnętrznie płakał, widząc dzieciaka na skraju wytrzymałości.

- Nie chciałeś, wiem. Nie chciałeś mnie i nie chciałeś tego wszystkiego, przecież jesteś samowystarczalny, lepszy. Zawsze byłeś, huh? Ktoś taki jak ja nie ma żadnego znaczenia, a wciąż chodzi tylko o to, żebyś pozwolił mi zabrać cię do lekarza, zapłacić za leczenie, obserwować cię i dbać, bo z jakiegoś powodu nie mogę pozbyć się wrażenia, że twoja samowystarczalność kończy się na ulicznym bezprawiu.

Ganił Jeongguka i wprawiał go w poczucie winy, mimo że nie miał najmniejszego prawa. Chłopak nie potrafił poradzić sobie z własnymi emocjami, jak więc mógł zastanawiać się nad tymi Taehyunga. Powoli uczył się żyć, szedł do przodu maleńkimi kroczkami i zaczynał rozumieć, a Kim zakłócił to wszystko, pozostawiając go pastwę miliardów myśli i bolesnych wspomnień.

Fioletowowłosy był natomiast kompletnie zagubiony, zły, być może przerażony. Taehyung mówił do niego rzeczy, których nigdy nie oczekiwał usłyszeć i czuł się z tym bardzo źle. Nie wszystko zrozumiał, nie wszystko poprawnie zinterpretował, nie wszystko odebrał tak, jak zakładał Kim i zupełnie nie odnajdywał się w tej sytuacji. Powinien się wściec, a może załamać? Co Taehyung chciał tym osiągnąć? Robił z siebie ofiarę, jednocześnie gnębiąc Jeongguka czy po prostu wylewał swoje żale, kumulujące się od ponad pół roku?

Rodzaj bólu, który wtedy poczuł, całkowicie odbiegał od pozostałych. Nie znał go i nie potrafił wskazać źródła, ale bolało. Zemdliło go nagle i mocno, świat zaczął wirować, a ostatnim co zanotował przed zaciśnięciem powiek, był Taehyung, z prędkością światła podstawiający pod kanapę niewielkie drzewko. Jeongguk zwymiotował do wielkiej doniczki niemal samą żółcią. Miał ochotę płakać i wciąż nie wiedział dlaczego. Jego choroba, ta kłótnia, słowa Kima, to wszystko było cholernie frustrujące.

- Już? - Zapytał zmartwiony blondyn, odgarniając włosy dzieciaka.

- Z-zostaw.

Blondyn odsunął się więc i udał do kuchni po kolejną ścierkę oraz ręcznik papierowy. W zasadzie już teraz żałował swoich słów, tym bardziej że Jeongguk zdecydowanie nie był na nie gotowy i zamiast oczekiwanej reakcji stworzył tylko bolesny mętlik i chaos w jego głowie. Fioletowowłosy do dziś nie wiedział nawet co lubi, a czego nie. Odróżnienie dobrych zachowań od tych złych było kilka etapów dalej.

- Wychodzimy za pięć minut - Poinformował szeptem, kładąc ręczniki na kanapie.

- P-pierdol się.

◦ ◦ ◦

Trochę na szybko i trochę na ostro, także przepraszam za ewentualne błędy and guess who zaliczył dziś dwa egzaminy na piąteczki?! W niedzielę natomiast wylatuję do Birmingham i liczę na znalezienie pokładów nieskończonej weny, bo w przyszłym tygodniu wracamy z "woketty"!

cuddles & bubbles | taekookWhere stories live. Discover now