Otworzyła szyfrem drzwi, za którymi ukazał się prawdziwy salon gier i rozrywek, zupełnie nie związany z Greyem. Stół bilardowy, sala kinowa na dziesięć osób, jednoręki bandyta i inne rzeczy, o których zwykli śmiertelnicy nawet nie śnili, by posiadać w swoich mieszkaniach. A oni to mieli. Ta cała Ewka z mężem i pewnie Dagmara także, bo widok tego miejsca nie robił na niej wrażenia.

- Zagramy partyjkę? – wskazała na stół bilardowy, na którym po chwili zaczęła układać bilę – jeśli ja trafię ty zdejmujesz jedną z części swojej garderoby, jeśli ty – zawahała się oblizując ponętnie usta – możesz zażyczyć sobie co tylko zechcesz.

Zdziwiła mnie jej bezpośredniość, lecz przytaknąłem ruchem głowy. W myślach obliczałem ile razy musiałaby trafić, bym stanął przed nią nago i stwierdziłem, że ma marne szansę.

- Biorę całe – powiedziałem, sięgając po kij.

- A gdzie maniery? – zaśmiała się – uczono mnie, że kobiety mają pierwszeństwo.

Rozbiłem bile, które rozłożyły się na całym stole z czego byłem dumny.

- Ty ustalałaś zasady, wystarczy.

Puściła do mnie oczko, a na jej twarzy rysowało się uznanie. Nachyliła się, wypinając pośladki w moją stronę, których krągłość idealnie podkreślał satynowy szlafroczek i wymierzyła kijem w jedną z bil, która niestety trafiła do łuzy.

- Cholerna szczęściara – skwitowałem to, zdejmując koszulkę i kątem oka spoglądając na zadowolenie rysujące się na jej twarzy.

Uśmiechnęła się, przymierzając się do kolejnego strzału.

- Czuję, że rozebranie ciebie będzie łatwiejsze niż wydawanie pieniędzy mojego byłego męża.

Na wspomnienie o mężu posmutniała, prostując się. Odłożyła kij na stół i podeszła do mnie na tyle blisko, że czułem jej oddech na moim torsie. Utkwiła we mnie spojrzenie, chwytając za pasek od moich spodni i przyciągając mnie do siebie. Stałem przed nią, jak sparaliżowany, czekając na rozwój wydarzeń, a jednocześnie w mojej głowie kłębiły się myśli, których w tym momencie nie powinienem mieć. Chwilę później moje gacie były na poziomie stóp.

Dagmara się nie cackała. Chwyciła mocno mojego sztywnego penisa w dłoń i ruszając nim w górę i w dół zaczęła kucać, by wziąć go do buzi. Mimo tego, że cała krew odpłynęła mi w strategiczne miejsce, to odzyskałem racjonalne myślenie. Odsunąłem się, wyrywając się z jej uścisku.

- Co ty kurwa robisz? – nie wiem po co zadałem jej to pytanie, skoro było jasne, co chciała robić.

- Obciągam ci – ponownie chwyciła w dłoń moją męskość zachłannie się przy tym oblizując i przenosząc się z kuców na kolana – mi ulży, a tobie też się od tego nie pogorszy, obiecuję.

Jej słodki głos prawie mnie przekonał, jednak myśl o tym, jak przedmiotowo traktuje naszą znajomość nie dawała mi spokoju. Nie mogłem jej na to pozwolić, byłem facetem i musiałem mieć jaja, które aktualnie rozsadzała chęć zatopienia się w jej ustach.

Ponownie się cofnąłem, lecz ona nie miała w planie odpuścić. Patrzyła pożądliwym wzrokiem na mojego kutasa, jakby miał stać się jej obiadem.

- Pierdolony wstydniś – wykrzyczała, kiedy podciągnąłem w pośpiechu spodnie – nie za to zapłaciłam tysiaka, aby nawet wziąć do ust. To ty powinieneś mnie dymać na wszystkie możliwe sposoby, a tymczasem ja się łaszczę, jak nędzna suka. Taka sama do jakiej zwiał ten parszywy kutas, mój mąż.

- Zapłaciłaś za spotkanie ze mną?

- Tak i radzę ci, żebyś oddał Ewce te pieniądze, bo ja nie chcę cię już widzieć na oczy. Nie po takim upokorzeniu jakie mnie spotkało.

- Upokorzeniu? – zdziwiłem się, lecz nie czekałem na odpowiedz, tylko wyszedłem z sali zabaw, a potem pognałem do maybacha Romka, aby poczekać aż i on powróci.

Liliana

Moja znajomość z „Cichym" byłą jedyną pamiątką po „tamtym życiu", do którego nie chciałam wrócić. Jego też miało w nim nie być, jednak układ, jaki zawarłam z Sebastianem miał rację bytu tylko wtedy, gdy miałam przy sobie kogoś zaufanego. A „Cichy" właśnie taki był. Milczał, jak grób, a kiedy trzeba stawał na wysokości zadania wysyłając mnie w inny wymiar.

I tak było i tego ranka. Brał mnie na kilka sposobów, pozwalając w ten sposób zapomnieć o kłótni z mężem. Nie dopytywał o szczegóły, lecz zbity wazon, który leżał wciąż na podłodze w sypialni, wystarczył, by zrozumieć, że nie poszło o nic. „Cichy" wiedział, że kochałam te szpargały, które warte były często więcej niż niejeden samochód.

- Może wyskoczymy na kilka dni za miasto? – zaproponował, choć powinien wiedzieć, jaka będzie moja odpowiedź.

Nie pierwszy raz rzucał takie pomysły, lecz ja nie wyobrażałam sobie, co miałabym z nim robić przez całe dnie zamknięta w jednym pomieszczeniu. Owszem seks z nim należał do udanych, jednak to było tyle. Nie łączyło nas nic więcej prócz kilku chwil zapomnienia.

- Ile razy mam ci... - zaczął całować ponownie moją szyję, mając nadzieję, że tym razem zmienię zdanie, lecz postanowiłam być nieugięta – dość! Na dziś mi wystarczy.

- Ale ja...

- W dupie mam, co ty byś chciał! – krzyknęłam – ubieraj się i spierdalaj. Nie chcę dziś już na ciebie patrzeć, wiec weź sobie wolne.

„Cichy" nie dał po sobie poznać, że go uraziłam za co go ceniłam. Musiał mieć twardą psychikę skoro nie zawinął się stąd zaraz po poznaniu reguł naszej gry, w której to ja byłam panią.

- Zostanę, gdybyś jednak zmieniła zdanie.

Przygryzłam dolną wargę, wiedząc, że to go jeszcze bardziej podnieci. Nie myliłam się. Jego krocze znów urosło do niewyobrażalnych rozmiarów, co odebrałam, jako komplement.

- Nie musisz, są tutaj i inni – udałam obojętną.

Odwrócił się i wyszedł z mojej sypialni bez słowa. Wiedział, że nie blefuję, jednak moje słowa musiały lekko połechtać jego dumę i o to mi chodziło. Niech wie, kto tutaj jest górą. 

Tylko seksWhere stories live. Discover now