Rozdział 22

1K 38 10
                                    

Zmieniłam trochę swoje plany i zamiast pomóc szukać Jaquin'a, pomogłam innym ogarniać pole namiotowe, które zostało splądrowane przez szeryfa i jego ludzi. Większość rzeczy Serpent i ich dobytku była w dobrym stanie, ale też w niektórych przypadkach została doszczętnie zniszczona. Kiedy wszystko było w miarę ogarnięte poszłam odwiedzić dziadka. Zapukałam, ale niestety nie otrzymałam odpowiedzi. Po chwili lekko uchyliłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Zastałam tam zdewastowaną przyczepę i dziadka leżącego na ziemi. Najszybciej jak tylko mogłam podbiegłam do niego i sprawdziłam czy oddycha, na całe szczęście tak było. Sprawdziłam dla pewności jeszcze puls, który okazał się wręcz niewyczuwalny. Zadzwoniłam na pogotowie, które miało być za 10 minut.

- Proszę dziadku, nie odchodź mamy tylko ciebie- powiedziałam i trzymając go za rękę zadzwoniłam do Toni

- Halo Margo, co tam?- zapytała wyraźnie zaskoczona

- Toni przyjeżdżaj szybko do South Side!- powiedziałam na jednym wdechu

- Coś się stało?- zapytała już widocznie bardzo zaniepokojona

- Tak..- zaczęłam lekko łamiącym się głosem.

Kiedy się ogarnęłam wszystko jej opowiedziałam.

- Dobra już jade, trzymaj się- powiedziała i zakończyła połączenie

- Dasz radę dziadku, wierzę w ciebie..- powiedziałam- zrób to dla nas- dodałam już szeptem

Po niespełna 5 minutach przyjechała Toni razem z Cheryl. Dziewczyny usiadły koło mnie i razem czekałyśmy na karetkę. Ciszę, która panowała w pomieszczeniu przerwał dzwonek mojego telefonu.

- Co tam Jug?- zapytałam próbując brzmieć normalnie

- Jedziesz ze mną teraz, bo chłopaki chyba znaleźli Jaquin'a- powiedział chłopak

- Jug ja...- nie dokończyłam, ponieważ przeszkodziła mi Toni

- Jedź my damy sobie radę- powiedziała i właśnie w tym momencie usłyszałam karetkę

- Dobra już idę- odpowiedziałam do telefonu, rozłączając się wyszłam i ruszyłam do przyczepy Jones'a

Chłopak stał już przy swoim motorze, więc gdy tylko mnie zobaczył podał mi mój zapasowy kask i wsiadając na motor ruszyliśmy w dobrze znaną mi drogę do lasu.

Będąc na miejscu, po przejściu kawałka ujrzałam mojego chłopaka i Fangs'a, którzy trzymali Jaquin'a.

Gdy do nich podeszliśmy zobaczyłam, że chłopak jest pobity. Kucnęłam przed nim i łapiąc go za kurtkę podniosłam do góry. Sweet Pea w tym samym czasie podał Jug'owi maskę Gargulca.

- Dobrze się bawiłeś na wolności?- zapytałam z uśmiechem i wyjęłam mu chustkę z ust

- Bardzo- odpowiedział i również się uśmiechnął

Ja tylko na ten gest dałam mu mocno z liścia i kopa, niestety w krocze. Zwijał się chwile z bólu, a potem patrząc na nas plunął.

- Pomyślmy, czy naprawdę opłacało Ci się wstępować do gangu gargulców i zdradzać tym samym Serpent?- zaczął Jug- Uwierz, że masz teraz się z czego tłumaczyć. Dźgnąłeś Archie'go, a powinieneś go chronić! - dokończył wściekły chłopak

- Wy nie wiecie jak tam jest- powiedział i spojrzał na wszystkich po kolei- zrobisz wszystko, aby mieć choć trochę lepiej. Ja niestety stałem się marionetką Naczelnika, pionkiem w grze...- chłopak coś dalej tam mówił, ale go nie słuchałam. Dopiero zwróciłam uwagę na symbol, który narysował sobie na ręce Jughead.

~Węże też potrafią kochać~Sweet Pea (Zakończona)Onde histórias criam vida. Descubra agora