~3~

78 12 10
                                    

- To jak ci się powodzi na studiach?

Znów szli obok siebie tą samą ulicą, skąpani w świetle mijanych latarni. Ktoś obcy nie zauważyłby, że coś między nimi się zmieniło. Tymczasem gesty, rozmowa i atmosfera między dwojgiem przyjaciół straciły tę nieprzyjemną aurę. Nareszcie czuli się swobodnie, niewidzialna ściana runęła.

- Delikatnie mówiąc, jest ciężko, ale mnie to satysfakcjonuje. Wiem, że się opłaci. - Brunet spojrzał rozmarzonym wzrokiem w niebo pozbawione gwiazd. - Czasem wracam z uczelni tak zmęczony, że nie mam siły zdjąć butów, a co dopiero się wykąpać.

- Nie wmówisz mi, że... - Anh z niedowierzaniem spojrzała na chłopaka, którego ramiona zaczęły się trząść od zduszonego śmiechu. - Wiesz co, myślałam, że czasy snu na martwego robaczka już ci minęły. Moment, i to jeszcze w BUTACH?! - Popchnęła go zaczepnie w ramię i zaśmiała się pod nosem. Ogarnęły ją wspomnienia z liceum, kiedy życie było zdecydowanie przyjemniejsze i beztroskie.

- Ach, zapomniałem, że ty zawsze jesteś wypucowana i wy-

- Nawet tego nie kończ.

- ...pind-

- Hoseok, przysięgam, że twoje zaginięcie będzie nagłaśniane w całym kraju. Ostrzegam cię ostatni raz.

Marsowa mina Anh ani odrobinę nie speszyła bruneta, wręcz przeciwnie - brnął dalej.

- ...rzona.

Niepohamowany rechot poniósł się przez pobliskie alejki, odbijając się od obdrapanych tynków i połyskujących szyb. Anh nigdy się nie patyczkowała w słodkiej zemście, do której należało bezlitosne łaskotanie Hobiego. On, mimo tej świadomości zdawał się prowokować ją specjalnie i dążył uparcie do jej wybuchu, by potem łapać urywane hausty powietrza między kolejnymi salwami śmiechu.

- Już... Proszę... Dość... Anhie, błagam! - dyszał, próbując osłaniać się rękoma, co na nic mu się zdało.

- Dobrze wiedziałeś, jak to się skończy! - Roześmiana, obdarowała go mocnym kuksańcem, przekonana o swoim zwycięstwie.

- Jeszcze ci się za to odwdzięczę. Nawet nie będziesz wiedzieć kiedy.

- Zasłużyłeś sobie, karma do mnie nie wróci.

Nie skomentował tego, obdarował dziewczynę jedynie dwuznacznym uśmiechem. Chcąc się odgryźć, pokazała mu język.

- A twój kierunek? Radzisz sobie?

- Wiesz, jak jest z moim zapałem. - Westchnęła przeciągle. - Nie poddaję się. Miewam chwile załamki, ale nadal staram się popychać siebie do przodu. Trzeba coś robić, prawda? Ogółem idzie mi całkiem nieźle. Póki wyrabiam się z terminami, jestem względnie spokojna.

- Pamiętaj, że moja pomocna dłoń jest wciąż aktualna i bezterminowa, jasne? - Zatrzymał się i obrócił ją w swoją stronę.

- Wiem, Hobi. Nie zapomniałam.

Zawsze byłeś i będziesz moją nadzieją.

Smutek czaił się ukryty gdzieś w jej tęczówkach i kącikach ust, mimo to starała się tego nie ujawniać.

Jakby wyrwana z odrętwienia rozejrzała się wokoło. Śnieg rozpadał się na dobre, jakimś cudem nie zwracała na to uwagi aż do tego momentu. Spojrzała na swój złoty zegarek z wygrawerowanymi inicjałami FBFF, próbując odczytać, którą godzinę wskazywał.

- Nadal go nosisz?

- Cały czas. Lubię go mieć przy sobie. To mój pierwszy zegarek, i to w dodatku prezent od ciebie. Czemu miałabym go nie nosić?

☆ Stay the night ☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz