Rozdział 9

2.3K 124 17
                                    


Nila

Rozglądam się po gabinecie, który skąpany jest w ciemności i szukam obrazu. Wisi dumnie tuż nad biurkiem, przedstawiając postać kobiety we mgle. Obraz jest bardzo piękny, jednak to nie czas na zachwyt. Biorę głęboki oddech, podchodzę do niego i chwytam, aby go zdjąć. Ustępuje bez problemu, a kiedy odkładam go na podłogę, moim oczom ukazuje się sejf. Odmawiam zdrowaśkę, robię znak krzyżai wpisuję podany przez Domi kod. Czas nagle zatrzymuje się w miejscu, jakby ktoś wcisnął pauzę. Klikam na cyfrowej klawiaturze, a kiedy przychodzi kolej na ostatnią cyfrę, wstrzymuję oddech. Modlę się, żeby kod pozostał ten sam, żeby Jacob nie wpadł na pomysł zmiany. Jakież jest moje zaskoczenie, kiedy drzwiczki same się otwierają, prawie uderzając mnie w czoło. Odchylam je bardziej, zerkam do środka, a widok ogromnej ilości pieniędzy prawie ścina mnie z nóg. Muszę potrzymać się komody, inaczej mnie zetnie. Chryste! Nigdy w życiu nie widziałam tyle gotówki, która zapewne pochodzi z tych skoków, które Jacob zaliczył przez wiele lat. Niech to szlag! Ależ się obłowił skurczybyk. Dlatego jest taki hojny. Przewracam oczami, ignoruję ten szokujący widok i wkładam rękę do środka. Ciemność mi nie pomaga, jednak nie ryzykuję zapaleniem światła. Po omacku wymacuję klucz, który zabieram. Przymykam sejf, biegnę na dół i po chwili już stoję przed drzwiami. Wkładam klucz w dziurkę i przekręcam, zaciskając zęby. Przy panującej ciszy ten dźwięk jest niemal jak wybuch bomby. Modlę się, żeby Jacob nadal spał.

– Nila? – głos Enzo przeraźliwie mnie straszy. Naciskam na klamkę, otwieram drzwi, a jego widok lekko wbija mnie w ziemię. Śliwa pod okiem przybrała paskudny odcień, napuchła i przysłoniła oko, którego zapewne nie może otworzyć – To naprawdę ty – uśmiecha się resztką sił, rozchyla ramiona, a ja wpadam w nie i rozklejam się na dobre – Już dobrze, skarbie, już dobrze – uspokaja mnie, pocieszająco głaszcząc po włosach. To nie on powinien pocieszać mnie, a ja jego. To przeze mnie tutaj jest – Mój Boże, ależ ty jesteś szalona – chichocze cicho, dmuchając ciepłym oddechem w moją skórę – Odebrało ci rozum, dziewczyno?

– M-musiałam to zrobić, przecież wiesz! Ty uratowałeś mnie, a ja ciebie. Musisz uciekać, Ezno. Szybko!

– Wiem, maleńka. Jeszcze Domi – odbiera klucz z mojej drżącej ręki, wychodzi z pokoju i otwiera drugi, w którym zamknięta jest dziewczyna. Jej widok wcale nie jest lepszy, chociaż nie jest pobita. Może zmęczona, sponiewierana, wycieńczona, ale nietknięta – Uciekaj z nami, Nila. Uda nam się tym razem.

– N-nie mogę, to byłoby kompletnie bez sensu. Wstrzyknął mi nadajnik pod skórę, nigdy nie ucieknę.

– Och, skarbie – Enzo miażdży mnie w ramionach, a Domi patrzy na mnie ze współczuciem – Obiecuję, że coś z tym zrobię. Nie zostaniesz z nim, nie możesz. Może i naprawdę cię kocha, ale wciąż jesteś więźniem.

– Możesz coś dla mnie zrobić? – odsuwam się od niego, ocierając łzy – Możesz skontaktować się z moimi rodzicami? Podam ci numer, zadzwoń do nich i powiedz, że bardzo ich kocham. Że żyję, jestem cała.

– Oczywiście, że to zrobię. Chodźmy – bierze mnie za rękę, opuszczamy piwnicę i wchodzimy do kuchni. Zachowujemy się niemal bezszelestnie, próbując zachować idealną ciszę – Pisz – Enzo podaje mi długopis i małą karteczkę, na której zapisuję numer, a Domi otwiera lodówkę i bierze kilka rzeczy. Boli mnie myśl, że być może Jacob ich nie karmił – Nie wiem czy będę w stanie cię tutaj zostawić. To dla mnie zbyt wiele.

– Musisz, Enzo – biorę jego twarz w dłonie i patrzę w oczy. Ledwo je widzę przez te egipskie ciemności – Uciekajcie stąd jak najdalej, do rana powinniście być poza Panamą. Nie oglądajcie się za siebie i nigdy nie wracajcie. Może kiedyś dane będzie nam się jeszcze spotkać. Nikt z nas nie wie, co przyniesie przyszłość.

– Kocham cię, Nila – Enzo szepcze cicho, opierając czoło o moje – Będziesz wolna, postaram się o to.

– Czas na was – poganiam ich, jednak Enzo wcale się nie śpieszy. Całuje mnie czule, muskając usta raz za razem. Jestem zbyt spięta, aby odwzajemnić – być może – nasz ostatni pocałunek – Uważajcie na siebie.

– Będziemy, Nila – pierwszy raz od wyjścia z piwnicy odzywa się Domi – Radzę ci wymazać nagranie z monitoringu. Zawsze możesz się wyprzeć, że nie miałaś z tym nic wspólnego, ale nagranie cię sprzeda.

– To pomieszczenie obok jego gabinetu. Hasło jest takie samo, jak do sejfu. Skasuj to w cholerę, dobrze?

– Zrobię to, ale uciekajcie już – ostatni raz całuję Enzo, uwalniam się z jego uścisku i pozwalam, aby opuścili dom tylnym wejściem. Przed tym Ezno na szybko instruuje mnie, jak wyłączyć, a po ich wyjściu ponownie włączyć alarm. Dłonie mi się trzęsą, a serce galopuje z szybkością światła. Są wolni.

Nasze ZAWSZE | cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz