rozdział 2

353 28 8
                                    

Powoli uniosłam powieki, ukazując światu szmaragdowe tęczówki. Uważnie lustrowały otoczenie, w którym przebywałam. Nad sobą widziałam sufit pokryty białymi kasetonami oraz lampę, której blask oślepił mnie. Momentalnie zamknęłam oczy, odwracając głowę w bok. Nie mając już przed sobą świecącego przedmiotu, po raz kolejny otworzyłam je. Jasno zielone ściany pokryte srebrzystymi wzorami okalały pomieszczenie. Na środku stał niewielkich rozmiarów beżowy stolik, a przy nim trzy krzesła tego samego koloru. Nad meblem wisiał malutki obraz, przedstawiający Wioskę Ukrytą w Liściach. Na przeciw znajdowało się łóżko i metalowa szafka. Rozpoznałam to miejsce bez problemu. W końcu sama byłam odpowiedzialna za udekorowanie tej sali. Dłonią pogładziłam miękki materiał pode mną. Znajdowałam się w szpitalu.

Dopiero po chwili usłyszałam cichutki dźwięk wydobywający się z aparatury szpitalnej tuż za mną. Chciałam odwrócić się w jej stronę, jednak w połowie wykonywania czynności poczułam ukłucie w lewej stronie brzucha. Momentalnie zwróciłam rękę w tamtą stronę, odsłaniając materiał koszuli. Tak jak przypuszczałam, musiałam przejść operację. Musiała mieć miejsce dość dawno temu, gdyż blizna nie była zbytnio widoczna. Zastanawiało mnie tylko jedno... W jakim celu jej potrzebowałam? Nie przypominałam sobie, abym uległa jakiemuś wypadkowi.

Po raz kolejny spojrzałam w stronę maszyny, dokładnie zagłębiając się w jej zawartość. Z tego co udało mi się odczytać, mój stan nie był krytyczny. Przynajmniej tak myślałam na początku. Chwilę później wzięłam w dłoń dość duży plik kartek, również zagłębiając się w ich treść. To co było tam napisane, przeraziło mnie. Pacjentka została otruta niezidentyfikowaną trucizną. Tydzień po przetransportowaniu z miejsca wypadku do szpitala, pacjentka zapadła w tajemniczą śpiączkę. Dlaczego tego nie pamiętałam? Zupełnie nie rozumiałam.

– Nie wierzę!

Usłyszałam kobiecy krzyk i dźwięk tłuczonego się szkła. Nie zdążyłam się odwrócić, kiedy poczułam znajome ciepło. Byłam przytulana przez osobę płci żeńskiej. Miała ona długie blond włosy, związane w dość wysoko upiętego kucyka. Znałam te włosy. Ino – pomyślałam, ciesząc się na jej widok.

– Ino, to boli – mój głos był cichy, jednak dziewczyna usłyszała. Jak na zawołanie oderwała się ode mnie, wpatrując się z niedowierzaniem. – Mam coś na twarzy, czy co?

Ona wciąż mi się przyglądała. Po upływie około dwóch minut ocknęła się. Szybkim pędem wybiegła z sali szpitalnej, kierując się w stronę korytarza głównego i krzycząc coś w między czasie, by po chwili ponownie wpaść do pomieszczenia, prawie potykając się na pozostałościach szklanego przedmiotu. Wazonu, jak mniemałam. Jednak tym razem nie była sama. Tuż za nią wbiegła kilkuosobowa grupka. Kilka osób przetarło oczy, zapewne tak jak Yamanaka, nie dowierzając. Nie minęła sekunda, a na mojej szyi po raz kolejny zawisła znajoma postać.

– Naruto – wyszeptałam, odwzajemniając ten miły gest. – Udusisz mnie...

Niebieskooki tylko zaśmiał się, nadal wtulając się we mnie. Przestał dopiero wtedy, kiedy kolejne osoby zapragnęły się ze mną przywitać.

– Cieszymy się, że się obudziłaś, i że nic ci nie jest, oczywiście – rzekła Tsunade, spoglądając na mnie z czułością. Wiele razy widziałam to spojrzenie i nigdy nie oznaczało niczego dobrego. Blondynka jakby słysząc moje myśli, kontynuowała. – Jak zapewne już wiesz – wskazała na dokumenty, znajdujące się na pościeli przede mną – zostałaś otruta. Niestety, nie udało nam się zidentyfikować trucizny. Nie wiemy także, kiedy mogło dojść do zatrucia. Co dziwniejsze, samoistnie zniknęła z twojego organizmu, tuż po tym, jak zapadłaś w śpiączkę.

Skinęłam głową, zapamiętując każde usłyszane słowo. Po chwili namysłu, coś mi nie pasowało. Skoro już nic nie zagrażało mojemu zdrowiu, dlaczego wszyscy wyglądali na zdołowanych?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 04, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

I STILL HOPE YOU'LL BE MINE FOREVER ━━ SASUSAKUWhere stories live. Discover now