Wizyta u Wylęgałów

Start from the beginning
                                    

 - Fabian dość; - krzyknął podnosząc się z fotela. - Sam osobiście złapałem cię więcej niż raz na paleniu, a oto jeden z dowodów! - No i wyciągnął z kieszeni napoczętą paczkę Marlboro. Podał ją panu Markowi do ręki. - Fabian twierdzi, że to papierosy Tomka i chciał mu je zwrócić - ciągnął dalej tata. - Wierzę mojemu synowi dlatego sądzę, że oni popalaja we dwóch. Ja się z Fabianem już rozmówiłem, ale musimy im Marek wybić ten głupi nałóg z głowy. 

 - Nie wiem, czy to papierosy Tomka... Tak mi się wydawało, ale może po prostu ktoś je znalazł na stacji i tyle... Nie wiem, może ja je znalazłem, może Tomek... Nie pamiętam kto... Na pewno to nie nasze, bo nikt by nam przecież papierosów nie sprzedał... - odezwałem się. Pan Marek spojrzał na mnie bez słowa. Był zszokowany moim wyznaniem i chyba nie wiedział, kiedy mówię prawdę a kiedy kłamię. Za to tata doskonale to wiedział. Gdy tylko skończyłem mówić zabrał się za wyjmowanie ze swoich spodni paska. Zrobiłem trzy kroki w tył, bo to był jedyny pomysł, który w tym momencie pojawił się w mojej głowie. Ze strachem patrzyłem jak tata składa ten pasek na pół. 

- Fabian, proszę do mnie! - odezwał się. Łzy poleciały mi po policzkach. 

- No dobra - szepnąłem, a nogi miałem jak z waty. - To naprawdę były fajki Tomka... - Pan Marek zerwał się z fotela, zatrzymał się przed schodami.

 - Tomasz! - krzyknął. - Tomasz, masz w tej chwili do mnie przyjść! -  Spojrzałem na tatę. Wciąż trzymał ten pasek a minę miał nietęgą. Spuściłem głowę na dół. Pomyślałem, że jeśli zamilknę i przyjmę pokorną postawę to schowa za moment ten pasek... 

 - Fabian, - odezwał się mój tata - dostałeś już za palenie i nie będę cię karał dwa razy za to samo, ale za te kłamstwa wpiszę ci minusa jak wrócimy do domu, zrozumiano? -  Kiwnąłem głową, że TAK, a po policzkach popłynęła mi kolejna fala łez. - Masz mówić prawdę bo ona i tak zawsze wyjdzie na wierzch, jasne? - dodał. 

 - Tak - szepnąłem ocierając łzy rękawem od swojej kurtki. Tata paska nie schował, więc byłem zdecydowany się pilnować. Nie chciałem zarobić lania paskiem, bo to naprawdę bardzo boli. Niby już nie płakałem, ale jak zobaczyłem schodzącego po schodach Tomka, to aż mi serce stanęło. Spojrzał na mnie z żalem, a po chwili zarobił w tył głowy od swojego ojca. 

 - To twoje?! - krzyknął pan Marek podsuwając Tomkowi papierosy pod sam nos. - Co ty sobie gówniarzu wyobrażasz?! Moje ciężko zarobione pieniądze wydajesz na to gówno?! To twoje? Pytam ci się! - Tomek był naprawdę przestraszony. Bardzo mu współczułem. Gdy pan Marek się darł, ja miałem ciarki na plecach a co dopiero Tomek! Głupio mi było, że przeze mnie dostaje od ojca burę i czułem, że na zwykłej reprymendzie się nie skończy. Tomek dostanie dzisiaj manto, to było pewne. Mój tata naprawdę mnie zaskoczył. Gdy pan Marek doskoczył do Tomka tata starał się go uspokoić. 

 - Marek, spokojnie... Musimy dowiedzieć się prawdy, ale nie w taki sposób - rzekł. Wziąłem głęboki oddech, a pan Marek cofnął rękę, którą miał zamiar po raz drugi uderzyć Tomka w szyję. 

 - Czyje to są papierosy? Twoje? Oczywiście, że twoje! - Tomek wciąż milczał. Chyba pogodził się już ze swoim losem. Pan Marek przeszedł się po salonie w tę i z powrotem. W końcu zatrzymał się przy Tomku. - Od jak dawna palisz? - zwrócił się do niego. Ponieważ pan Marek trochę się uspokoił, Tomek podjął z nim rozmowę. 

 - No tylko parę razy... Ja, ja... Tato wszyscy palą... Nie chciałem być gorszy... Przepraszam - zaczął się jąkać. Było mi go naprawdę żal. 

 - Jacy wszyscy? Czy ja palę?! Czy twoja matka pali?!

 - Nie tato... Przepraszam...

 - Skąd miałeś papierosy? No, słucham! 

GRUSZKI NA WIERZBIEWhere stories live. Discover now