Epilog

882 26 0
                                    

Przechwyciłam je i rozwaliłam, zamieniając się w bogini ognia. Natychmiast zrobiłam w okół hogwartu osłone z ognia. Obok mnie pojawili się wszyscy, którzy byli w zamku.

-Dobra! Robimy tak. Culenowie i Volturii biegniecie na tyły zamku. Czarodzieje obstawiają cały zamek w środku. Wilkołaki, Harry, Viktoria-za mną.

-A my?-obok mnie pojawił się lucyfer z innymi demonami

-Dobrze by było jakbyście przedostali się przed zapore i tam coś zdziałali.

-Zrobimy co w naszej mocy.

-Za mną!

Wszyscy zaczęli biec w wyznaczone kierunki. Nagle Jacob złapał mnie za rękę.

-Rosalie...

Przerwałam mu całując go namiętnie w usta.

-Kocham cię, ale teraz musimy walczyć.

Kiedy znaleźliśmy się przed zamkiem zobaczyliśmy jak czarodzieje stojący po drugiej stronie zapory z onia rozwalają ją. Chciałam zobaczyć gdzie jest Lucyfer, ale potem okazało się, że razem ze swoją gwardią walczą przeciwko aniołom stojącym po stronie ministerstwa. Zapora po woli zaczynała się rozwalać, wtedy Harrydotknął ręką ziemii i powstał wstrząs, który wypiętrzył się i odgrodził nas od czarodziei ministerstwa, którzy już rozwalili zapore. Jednak ten pagurek ich nie powstrzymał. Przeteleportowali się na drugą stronę. Walka trwała długo. Bardzo długo. Wkońcu usłyszęliśmy głos ministra magii.

-Dużo z nas poległo. Proponuję przerwę, żeby pomóc rannym i pochować zmarłych.-powiedział stojąc na pagurku, podleciałam do góry (wiecie tak pionowo się wzniosła, żeby być z nim na równo)

-Przyjmujemy propozycje. Za godzinę wracamy.

Wszyscy zebrali rannych, ja z Potterem i Viktorią staliśmy na zewnątrz i rozmawialiśmy.

-Czy tylko ja źle czuję się z tym, że oni umierają za nas?

-Ja też się z tym źle czuję.-przyznał Harry

-Sami się na to zgodzili.

-Wejdźmy do środka. Musimy ocenić straty.

Weszliśmy do Wielkiej Sali. Wszędzie leżało dużo ciał. W moich oczach pojawiły się łzy na widok ciała Sama, Bellatrix i... Jane.

-Nie!-rzuciłam się na kolana obok jej ciała i zaczęłam płakać

Obok mnie ustał mój tata, mama, Jacob i Zayn.

-Ja tak nie mogę.

Odwróciłam się i wyszłam z Wielkiej Sali. Za mną szedł Harry, Viktoria i Jacob.

-Gdzie wy idziecie?-spytał Jacob

-Do lasu.

-Po co?

-Ministerstwo nie spocznie dopóki nas nie zabiją, więc damy im to czego chcą.

-Rose...

-Kocham cię Jacob.-powiedziałam i ostatni raz go pocałowałam

Razem z Viktorią i Harrym staliśmy przed wejściem do zakazanego lasu.

-Jeżeli mam umżeć to cieszę się, że obok was.

Weszliśmy do lasu. Obok mojej głowy przeleciał zielony promień, który trafił w Harrego. Następny trafił Viktorię, a ostatni poleciał w moją stronę.

Córka Voldemorta//Rosalie Alister RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz