71. Bal Zjednoczenia Watah

Comenzar desde el principio
                                    


  Zeszłam do salonu, gdzie wszystkie meble zostały wyniesione, a ich miejsce zajęli ludzie.
Jak na dobre maniery przystało, przez pierwsze prawie dwie godziny witałam się z każdym z gości. Poszłoby szybciej, ale oczywiście z każdym musiałam zamienić kilka zdań. Usiadłam na jednym z krzeseł i pijąc sok, przyglądałam się tym wszystkim ludziom. Zdałam sobie, że mój salon naprawdę wygląda jak sala balowa. Może nie taka ogromna, jak taka normalna, ale nadal ją przypomina. Drzwi balkonowe były otwarte na oścież, przez które wchodzili i wychodzili goście. Światło w salonie wylewało się na ciemny ogród, oświetlony jedynie lampami.
— Można prosić? — zapytał Max, podchodząc do mnie.
— Jak najbardziej — odwzajemniłam uśmiech.
Odstawiłam szklankę na stoli i podałam dłoń Maxowi.
Przyjaciel poprowadził mnie na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć. Był to bal, w którym wchodził tylko taniec towarzyski, więc przy okazji można było trochę porozmawiać.
Max obrócił mnie, a mi przed oczami mignął bordowy kolor.
Zabrałam rękę z ramienia Maxa i odwróciłam się do tyłu, by sprawdzić, jaki mężczyzna był na tyle odważny, by włożyć taki garnitur.
Gdy tylko moje oczy odnalazły tę osobą, natychmiast zbladłam.
— Przepraszam cię — powiedziałam do Maxa i natychmiast ruszyłam w stronę, tak niespodziewanego gościa.
Gdy mnie zauważył, uśmiechnął się szeroko, ale mi wcale nie było do śmiechu. Złapałam go za rękę i ruszyłam jak najszybciej w stronę wyjścia.
Gdy tylko wyszliśmy za drzwi, odwróciłam się w stronę George.
— Co ty tu robisz? — zapytałam, lekko przerażona.
— Em... napisałaś, że dziś masz bal i pewnie będzie tak nudny, jak poprzednie. Powiedziałaś też, że pewnie do końca wakacji się nie zobaczymy, więc uznałem, że przyjdę i dotrzymam ci towarzystwa. Ale najwyraźniej nie jestem mile widziany.
— To nie tak... Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę, tylko że to bal watahy. Tu są same wilkołaki, ludzie nie mają tu wstępu, chyba że mają zaproszenie od alfy.
— Mogłem się najpierw zapytać, czy mogę przyjść — stwierdził George. — W takim razie może będzie lepiej jak...
— Nie — przerwałam mu. — Skoro już tu jesteś, to nie wypuszczę cię tak szybko. Co powiesz na spacer?
— Bardzo chętnie — powiedział i odwzajemnił uśmiech.
Zeszliśmy schodami i ruszyliśmy w kierunku lasu.
— Alex!
— O nie... — szepnęłam i odwróciłam się w stronę mojego taty. — Tak?
— A cóż to... George, tak? Miło cię widzieć. Nie spodziewałem się, że dziś cię spotkam.
— Tato... — zaczęłam.
— Bardzo pana przepraszam, nie wiedziałem, że jest to przyjęcie dla określonych osób. Chciałem dotrzymać Alex towarzystwa, nie wiedziałem, że nie powinno mnie tu być — wyjaśnił George.
— Rozumiem — odrzekł mój tata. — Lepiej, żeby reszta gości raczej cię nie widziała, ale sądzę, że moja córka o to zadba.
— Jasne — przytaknęłam.
Tata uśmiechnął się lekko i ruszył w stronę domu.
— Chodźmy — rzekłam i pociągnęłam George w stronę lasu.
Gdy znaleźliśmy się już pomiędzy drzewami, zwolniliśmy kroku.
— Nie sądzę, żeby ktoś tu teraz był — powiedziałam.
— To dobrze — odpowiedział George i zatrzymał się, przyciągając mnie do siebie. — Nie ukrywam, że się stęskniłem.
— Ja też — odpowiedziałam, jeżdżąc palcami po klapach przy jego marynarce. — Mam nadzieję, że uda mi się do was wcześniej przyjechać.
— Też mam taką nadzieję... Wiesz, że wyglądasz prześlicznie?
— Teraz tak — powiedziałam i go pocałowałam.
Po chwili odsunęłam się od niego i ruszyliśmy dalej w głąb lasu.
— O nie... — jęknęłam.
— Co się stało? — zapytał George.
— Obcasy mi się zapadają w tej miękkiej ziemi. Niech to szlak! Mogłam pomyśleć, żeby wziąć inne buty. Może wrócimy się i zmienię buty na...
Nie dokończyłam, bo George złapał mnie i podniósł jak pannę młodą.
— Znowu mi to robisz? — zapytałam, przypominając sobie sytuację przed pierwszym zadaniem Turnieju Magicznego. — Nie będziesz mnie tak niósł, przecież...
— Tak wiem, jesteś ciężka — dokończył George i uśmiechnął się z politowaniem.
— Tak, właśnie tak — potwierdziłam.
— Jak się zmęczę, to wrzucę cię gdzieś po drodze do jeziora.
— Bardzo zabawne... — mruknęłam.
— Gdzie mam iść? Musisz mną kierować, bo ja nie znam tego lasu — rzekł George, stając przy rozwidlających się ścieżkach.
— Pójdziemy na pomost, tak będziesz mógł mnie postawić. To tu po prawej — powiedziałam, wskazując drogę. — Pięć minut i będziemy na miejscu.
Gdy byliśmy już na miejscu, George opuścił mnie, żebym mogła stanąć na własnych nogach.
Gdy poprawiałam swoją sukienkę, poczułam ręce na swojej talii, a chwilę później stałam obrócona twarzą do George.
Nim jednak coś powiedział, po prostu po pocałowałam.
— Moje podziękowanie — powiedziałam, przerywając na chwilę tę przyjemność.
— Za takie podziękowania mogę nosić cię cały czas — mruknął i znów wpił się w moje usta.
Nagle plusk wody sprawił, że odsunęliśmy się od siebie.
Zaświeciłam swoje oczy i spojrzałam w kierunku urwiska. Tuż pod nim w wodzie znajdował się ciemnobrązowy wilk, a jego zielone oczy wyraźnie odznaczały się w ciemności.
— O nie... — mruknęłam, gdy zauważyłam, że wilk płynie ku nam. — Wracamy się.
— Coś się stało? — zapytał.
— Nic poważnego — powiedziałam i ruszyłam w kierunku brzegu.
Zdążyliśmy zejść z ostatniej deski pomostu, a usłyszałam, jak pazury uderzają o drewno. Odwróciłam się i zobaczyłam wilka, który właśnie wskakiwał na pomost.
— To Eric, o którym ci kiedyś mówiłam — mruknęłam do George.
To ten George? No powiem ci...
Tak to on i proszę cię, po prostu stąd idź.
Odpowiedziałam.
Nawet się nie poznaliśmy. Chętnie zamienię z nim kilka zdań.
— Eric — warknęłam. — Nawet się nie waż.
A co? Chłopak nie widział gołego zadka?
Jeśli się teraz zmienisz, to cię uduszę.

— Nie chcę się wtrącać, ale będziecie na siebie tak po prostu patrzyli? — zapytał, a Eric roześmiał się w myślach.
— Poczekaj tu chwilę, muszę z nim zamienić kilka zdań — powiedziałam.
Puściłam dłoń George'a i przemierzyłam cały pomost, stając naprzeciwko wilka.
— Nie możesz po prostu odpuścić robienia z siebie przedstawienia? — zapytałam szeptem.
Wilk warknął.
— Jesteś idiotą — mruknęłam i odwróciłam się, by wrócić do George.
Zrobiłam jeden krok i poczułam, jak coś mnie popycha i wpadłam prosto do jeziora.
— Alex! Oszalałeś?! — krzyknął George.
Usłyszałam jego kroki na pomoście.
Wynurzyłam się z wody, złapałam nogę wilka i pociągnęłam do siebie. Pysk Erica uderzył w deski, a potem wsunął się do wody.
— Daj ręce — powiedział George i wyciągnął do mnie swoje dłonie.
Złapał mnie za dłonie i wyciągnął z wody.
— Sukienka ci trochę... — zaczął.
— Nie chcę wiedzieć, jak wyglądam — powiedziałam, przerywając mu.
— zjechała... — dokończył.
Spojrzałam w dół i zauważyłam, że sukienka zjechała tak nisko, że widać mój biustonosz. Szybko podciągnęłam sukienkę i poczułam rumieńce na twarzy.
— Urocza z was para.
Odwróciłam głowę w prawą stronę. Eric wisiał na molu, tak, że my widzieliśmy tylko jego górną część ciała.
— On jest goły?
— Jestem — odpowiedział Eric i puścił oczko.
— Przykro mi stary, jestem zajęty — odpowiedział George.
Roześmiałam się, widząc zmieszanie na twarzy Erica.
— Jutro się policzymy, a tymczasem miłego wieczoru — powiedziałam i ruszyłam w stronę brzegu.
Gdy tylko stanęłam na ziemi, zdjęłam z nóg obcasy.
— Przecież nie będziesz szła na bosaka — powiedział George i chciał mnie wziąć na ręce.
— Nie, George. Jestem cała mokra, a potem ty przemokniesz, a nie masz się w co przebrać. Nic mi nie będzie, jak przejdę się na bosaka.

Gdy doszliśmy do domu, uznałam, że najlepiej będzie wejść frontowymi drzwiami. Szybko przemknęliśmy na górę i wepchnęłam George do mojego pokoju, zamykając za nami drzwi.
— Udało się... A teraz daj mi chwilę, muszę doprowadzić się do porządku — powiedziałam, po czym po chwili dodałam: — Rozgość się.
Wzięłam z szafy wszystkie potrzebne rzeczy i udałam się do łazienki. Zmyłam resztki makijażu, uczesałam swoje włosy, które już trochę wyschły, przebrałam się w suche ubrania i umyłam swoje stopy.
— Jestem — powiedziałam, wychodząc z łazienki i usiadłam obok George na łóżku. — O której musisz wracać?
— O której chce — powiedział. — Jestem dorosły.
— Racja — odrzekłam. — W takim razie, może dotrzymasz mi towarzystwa do jutra?
— Z wielką chęcią — powiedział z uśmiechem i przyciągnął mnie do siebie, przez co upadliśmy na łóżko.
Obydwoje się roześmialiśmy.
— Raczej nie będziesz spał w garniturze — powiedziałam i podniosłam się z łóżka. — Daj mi chwilę.
Wyszłam z pokoju i ruszyłam do garderoby rodziców. Wzięłam jakąś zwykłą koszulką i dresy.
Dałam je George'owi, a ten poszedł przebrać się do łazienki.
Korzystając z okazji, pościeliłam łóżko i zgasiłam światło, zapalając tylko lampkę nocną.
Wsunęłam się pod kołdrę, a chwilę później obok mnie leżał George.
Długi czas leżeliśmy i po prostu rozmawialiśmy, oczywiście nie obeszło się bez pocałunków, a później po prostu usnęliśmy.  

Rano obudził mnie świergot ptaków. Odwróciłam się lekko, tak by moja twarz znajdowała się naprzeciwko twarzy George. Analizowałam każdy fragment jego twarzy, gdy nagle otworzył oczy, a na jego ustach od razu pojawił się uśmiech.
— Masz zamiar się tak na mnie patrzeć? — zapytał.
Uśmiechnęłam się, przypominają sobie jak, to ja kiedyś zadałam to samo pytanie jemu.
— Nie mam nic lepszego do roboty — odpowiedziałam.
— Yhm — mruknął i przeciągnął się. — Która godzina?
— Prawie dziewiąta — odpowiedziałam.
— Może lepiej jak będę się już zbierał — powiedział, podnosząc się do pozycji siedzącej. — Nie chcę narobić ci kłopotów.
— Spokojnie — powiedziałam, wstając z łóżka. — Po tej nocy, wszyscy wstaną najwcześniej o jedenastej.
— Przyniosę coś na śniadanie, a ty możesz się przebrać. Jak coś to w szafce w łazience mam zapasową szczoteczkę do zębów — powiedziałam, wkładając stopy w mięciutkie kapcie.
— Okej — odpowiedział George i wszedł do łazienki.
Zeszłam do kuchni i uznałam, że po prostu zrobię kanapki. Poczekałam jeszcze, aż woda na herbatę się zagotuje i po wlaniu jej do kubków, ruszyłam z powrotem do swojego pokoju.
Weszłam do środka i postawiłam tackę na biurku. Słyszałam, wodę z prysznica, więc uznałam, że sama pójdę wziąć prysznic. Skorzystam z dodatkowej łazienki na dole.

  Ubrana wróciłam do pokoju i zauważyłam George'a ścielącego łóżko.
— Mogłeś dać sobie z tym spokój. Sama bym to zrobiła — powiedziałam.
— Jestem uczynnym człowiekiem — powiedział z uśmiechem i usiadł na łóżku, które przed chwilą przykrył kocem.
Gdy przechodziłam obok łóżka, złapał mnie za dłoń i przyciągnął do siebie, przez co stanęłam między jego nogami.
— Poczekajmy aż herbata, trochę ostygnie.
— Już ostygła i zaraz będzie zimna — powiedziałam, patrząc na niego z góry.
— Cii... — mruknął i przybliżył moją twarz do swojej, całując mnie.
Nie przerywając pocałunków, odsunął moje nogi, by jego kolana znalazły się pomiędzy nimi. Potem złapał mnie za dolną część ud i przyciągnął do siebie, przez co usiadłam na jego nogach.
— Zaraz... będzie zimna — powiedziałam między pocałunkami.
George odsunął swoje wargi od moich i zaśmiał się.
— Twoja praca nad tą herbatą nie może pójść na marne.   

_____________________________________________________

Jakoś coś mnie tchnęło i macie taki bonusik xD Rozdział praktycznie poświęcony tylko Alex i George'owi, ale wszyscy którzy ich szipują na pewno nie mają z tym najmniejszego problemu ;))





Czarownica z Wilczym SercemDonde viven las historias. Descúbrelo ahora