36. „Jeszcze jeden i dobije do czterdziestki"

3.6K 239 11
                                    

— Czyli próbujesz nam powiedzieć, że to nie on się zgłosił do Turnieju?
— Tak, Fred. Sprawdzałam bicie jego serca, nie kłamał. Dobra zmieńmy temat... Lee jak u Elizabeth?
— Chyba z nią zerwę...
— Dlaczego? — zapytał George.
— Zaczyna zachowywać się psychicznie — powiedział, a my spojrzeliśmy na niego pytająco. — Ma pretensje o to, że rozmawiam z innymi dziewczynami i ciągle chce spędzać ze mną czas. Czuję się jak jakiś więzień w tym związku. Masakra...
— Zerwij z nią — powiedział Fred. — Takie związki są toksyczne.
— Może z nią pogadaj, nie wiem... Chociaż ja na twoim miejscu też nie chciałabym być w takim związku.
— A jak z Angeliną, Fred? — zapytał Lee.
— Jakoś idzie. Oficjalnie nie jesteśmy parą, ale mam zamiar ją o to zapytać w najbliższym czasie.
— Super — powiedziałam z radością.
— A ty George? Masz kogoś na oku? — zapytał Lee.
— Może — mruknął.
— Uuuu — powiedział Lee i poruszył sugestywnie brwiami. — Któż to zawrócił ci w głowie?
— Nie ważne, możemy zmienić temat?
— Nie — odpowiedział Lee.
Spojrzałam na Freda, który zadziwiająco się nie odzywał. Siedział z uśmiechem i patrzył na brata.
— Stary, daj spokój — powiedział George, zirytowany zachowaniem Lee.
— Jesteś w gronie najlepszych przyjaciół!
— Jak nie chce powiedzieć to nie, Lee — wtrąciłam się i posłałam przyjacielowi karcące spojrzenie.
Lee uniósł ręce w geście obronnym i opadł na oparcie fotela.
— Chodzą pogłoski, że Cedrik się do ciebie klei — rzekł Lee, spoglądając na mnie z cwanym uśmiechem.
— Od kogo je usłyszałeś? — zapytałam z kpiną.
— Usłyszałem jak Alicja i Kate o tym rozmawiały.
— Przyjaźnimy się, nic więcej, Lee. Pewnie widziały, jak mnie przytulił... nic nadzwyczajnego.
— Okej, ja tam swoje wiem — mruknął Lee.
— Jesteś dziś wkurzający — powiedziałam.
— Nie, nie jestem. To żadne z was nie chce nic powiedzieć. Zachowujecie się jakby to była wilka tajemnica. George'owi podoba się jakaś dziewczyna, a ty Alex, udajesz, że nie podoba ci się Cedrik.
— Nie podoba mi się Cedrik! — powiedziałam głośno i wstałam z miejsca. — Tak trudno to zrozumieć!?
— Boże... — mruknął Lee. — Okres?
— Rozszarpie cię — powiedziałam i ruszyłam w jego kierunku.
Lee szybko wstał z fotela i stanął za nim. Brakowało mi dosłownie trzech kroków, żeby go dosięgnąć, ale poczułam, jak czyjeś ręce zaciskają się na mojej talli. Chciałam się szarpnąć, ale zostałam obrócona.
— Oddychaj... Wiesz, że Lee to idiota, nie pozwól wyprowadzić się z równowagi.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, po czym wypuściłam powietrze. Powtórzyłam tę czynność jeszcze trzy raz. Gdy moje serce się uspokoiło, otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to krawat w kolorach Gryffindoru. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok i spojrzałam w górę.
— Dziękuje, George. Zbliża się pełnia, a moje nerwy są mocno nadszarpnięte.
— Wiem — powiedział i mnie przytulił.
Zaśmiałam się lekko na ten gest. Po chwili odsunęliśmy się do siebie, a ja spojrzałam na Lee. Zobaczyłam, że on nadal stoi za fotelem. Miał założone ręce na piersi i patrzył to na Freda, to na naszą dwójkę.
— Wszystko okej? — zapytałam lekko zdziwiona. — Przepraszam, że chciałam cię rozszarpać.
— Jasne, nic się nie stało — powiedział z sarkazmem i machnął ręką w powietrzu. — Wiesz... właśnie mi się przypomniało, że razem z Fredem mieliśmy porozmawiać z George'em... Męskie sprawy, rozumiesz...
— Jasne... — powiedziałam. — To ja w takim razie pójdę się przejść.
Minęłam George'a i ruszyłam w stronę obrazu.
— A i jeszcze jedno Lee — powiedziałam i się odwróciłam. — Naucz się kłamać.

Szłam właśnie korytarzem, zmierzającym do lochów. Dziś mam dwie godziny eliksirów. Spokojnie sobie szłam, gdy usłyszałam głos Harry'ego, wykrzykujący zaklęcie. Przyśpieszyłam kroku, by zobaczyć, co się dzieje.
Przecisnęłam się przez grupkę osób i stanęłam między Hermioną a Harrym.
— Alex! Widziałaś nasze nowe odznaki? — zapytał Draco.
— Tak, są strasznie tandetne — odpowiedziałam. — Chodź, pójdziemy do pani Pomfrey Hermiono.
Ona tylko kiwnęła, nie zabierając rąk z twarzy. Zanim jednak zdążyłyśmy odejść, przybył Snape.
— Co to za hałasy?
— Potter mnie zaatakował — powiedział Malfoy.
— Zaatakowaliśmy się równocześnie! — krzyknął Harry.
Spojrzałam na Goyle'a, którzy miał całą twarz w krostach.
— Idź do Skrzydła Szpitalnego, Goyle — powiedział profesor.
— Proszę spojrzeć na Hermionę! — powiedział Ron. — Malfoy ją trafił.
Snape odwrócił się w naszą stronę i spojrzał na Hermionę, która zabrała dłoń z twarzy, pokazując zęby, które wyglądały jak u królika.
— Nie widzę żadnej różnicy.
Hermiona miała łzy w oczach, a ja myślałam, że zaraz się na niego rzucę.
— To chyba jakiś żart — odezwałam się z kpiną w głosie.
— Wyglądam, jakbym żartował? — zapytał Snape.
— Szczerze mówiąc w wielu momentach, pana zachowanie przypomina żart — powiedziałam, a między mną i Snape'em toczyła się walka na wzrok.
Wszyscy uczniowie wokół nas stali w totalnej ciszy i przysłuchiwali się naszej wymianie zdań.
— Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów — powiedział już lekko czerwony na twarzy.
Wzruszyłam ramionami i powiedziałam:
— Nie ma problemu, razem z Hermioną szybko je nadrobimy.
— Bawi cię to, Potter? — zapytał wściekły Snape. — W takim razie dostaniesz szlaban.
— Wie pan, że to będzie mój trzydziesty dziewiąty? Jeszcze jeden i dobije do czterdziestki — powiedziałam z dumnym uśmiechem. — A teraz profesor wybaczy, ale zaprowadzę moją przyjaciółkę do Skrzydła Szpitalnego.
Zrobiłam krok do przodu, ale czyjaś ręka zacisnęła się na moim ramieniu.
— Uważaj, Potter — wycedził Snape.
Uśmiechnęłam się i równie cicho odpowiedziałam:
— Może nie wyglądam, ale niech pan uwierzy na słowo... jestem gorsza od mojego brata i nie lubię, jak ktoś mną pomiata, nawet jeśli to osoba dorosła.
Snape puścił moje ramie, a ja ruszyłam z Hermioną do Skrzydła Szpitalnego.
— OSZALAŁAŚ!? — krzyknęła Hermiona, gdy tylko odeszłyśmy na bezpieczną odległość.
— Teraz jak nad tym myślę, to w sumie mogłam się trochę pohamować — przyznałam. — Ale było minęło.
— Co cię napadło?! Przecież on teraz nie da ci żyć!
— Robię się trochę wybuchowa — powiedziałam, po czym dodałam: — Zbliża się pełnia.
— Kiedy będzie? — zapytała.
— Jutro — mruknęłam niezadowolona z tego faktu.

Rzuciłam się na łóżko i wcisnęłam twarz w poduszkę.
— Hej!
Jęknęłam w poduszkę, słysząc te głosy.
— Jak przed pełną? — zapytał Fred.
— Hmm, pomyślmy... fatalnie? — powiedziałam, podnosząc twarz z poduszki.
— Chyba nie jest tak źle, co? — zapytał Lee i położył się na moich nogach.
— A jak byś się czuł, gdybyś przez cały dzień słyszał i czuł dwa razy mocniej? A w dodatku nie mógł w pełni nad tym zapanować, plus twoje nerwy byłyby jak tykająca bomba?
— Okej, wygrałaś... Nie możesz nad tym zapanować?
— Mogę, ale to nie takie proste w czasie pełni. Teraz powinnam siedzieć w domu ze swoją watahą i nie przejmować się, że ktoś zobaczy moje oczy czy pazury. Plusem jest też to, że mieszkam w lesie i nie ma tam takiego hałasu, jak tu. — powiedziałam. — Może zmieńmy temat... Co tam u was?
— Nic ciekawego — odpowiedzieli wszyscy trzej.
— My w zasadzie w większości czasu, pracujemy nad wynalazkami — rzekł Fred.
— A Lee ukrywa się przed swoją dziewczyną — zaśmiał się George.
— Miałeś z nią zerwać. Dlaczego tego nie zrobiłeś?
— Wiesz, boję się, jak to przyjmie...
— Zrób to delikatnie. Powiedz, że potrzebujesz trochę przestrzeni i więcej czasu na naukę, czy coś.
Chłopcy roześmiali się.
— Nie wiem, co w tym takiego śmiesznego — powiedziałam. — Lepsze to niż złamać jej serce.

Czarownica z Wilczym SercemHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin