Dobry kierunek

767 35 0
                                    

- A nie boi się przyjść do domu pełnego wampirów? - Zagadnęła obejmując mnie ramieniem Alice.

- Nie - zaśmiałam się. - Bardziej martwi się czy go zaakceptujecie.

- Swoją drogą, w domu już pewnie u nas był nieraz - zagadał Jasper czując moje emocje.

Spojrzałam na wszystkich, miałam wrażenie, że obleję się rumieńcami.

- No był... - Wyznałam.

Na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.

- To znaczy, że mogę się z nim spotykać w domu? Może tu przychodzić?

- Nie mamy nic przeciwko - odpowiedziała Alice patrząc na wszystkich, którzy kiwali pozytywnie głowami.

Kiedy wreszcie, bez zatrzymania wróciłam do pokoju po chwili pojawiła się u mnie Esme, była moją mamą i poniekąd miała poczucie obowiązku aby porozmawiwać ze mną na te tematy, w końcu miałam zaledwie 17 lat i nigdy wcześniej nie poruszaliśmy tych ...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy wreszcie, bez zatrzymania wróciłam do pokoju po chwili pojawiła się u mnie Esme, była moją mamą i poniekąd miała poczucie obowiązku aby porozmawiwać ze mną na te tematy, w końcu miałam zaledwie 17 lat i nigdy wcześniej nie poruszaliśmy tych spraw, pewnie dlatego, że nigdy wcześniej się nie zakochałam.

- Liia, powiec mi dziecko, czy wy no wiesz, robiliście to już? - Zapytała kładąc się obok mnie na wielkim łóżku.

- Ale o co chodzi mamo? - Zaśmiałam się lekko zawstydzona.

- Przytulaliście się?

- No tak - zachichotałam.

- Całowaliście się? - Była tak samo podjarana co ja, tak jak mówiłam kiedyś Jacobowi, zaakceptowała go i już traktuje jak syna, nie potrafi nie kochać tych co kochają mnie.

- Też - przyznałam - nawet nie rzadko.

- A nie ciągnie was do jeszcze bliższych stosunków.

- Ciężko powiedzieć, są mega namiętne chwile, ale kończy się tylko na namiętnym całowaniu i przytulaniu. Choć jak na dawne czasy urodzenia, jestem bardzo nowoczesna - zachichotałam. - Oczywiście on bardzo mnie szanuje i myślę, że sam będzie bardziej skłonny niż ja czekać z tym do ślubu.

- Porządny z niego chłopak - stwierdziła mama z zadowowoleniem.

- Mamo, przeciesz wiesz, że mam świetny gust. - Zaśmiałam się.

- Przypał będzie jeśli wszystko się dobrze potoczy i będziecie cudownym małżeństwem, a my próbowaliśmy wam w tym przeszkodzić. - Objęła mnie ramieniem.

- Oj już nie przesadzaj, gdyby nie wy mogłambym go spotkać wcześniej, a wtedy to nie było by już to samo. Co jakby poznał mnie odrazu jako wampira? Wyświadczyliście mi przysługę.

- Niech ci będzie. - Pocałowała mnie w czoło. - A jak z siłą?

- Wyrównujemy się - przymknęłam znacząco oko - jest naprawdę silny, szybki i twardy.

- Przynajmniej mu krzywdy nie zrobisz.

- A też umiem się kontrtolować - przypomniałam z uśmiechem. 

Właśnie takiej rozmowy potrzebowałam. Kiedy mama wyszła w moim pokoju nagle pojawiła się Alice. Położyła się identycznie jak mama i zaczęłyśmy rozmawiać.

- Oj siostra, ty to masz gust - westchnęła podjarana - przystojniak z niego.

Na jej słowa westchnęłam odpływając myślami, odrucho aż lekko przygrzyłam wargę

- Nie da się zaprzeczyć, jest mega przystojny i seksowny.

- No wiem - zawołałam piszcząc ze szczęścia. - A jego kaloryfer jest taki boski! Wrauuuu!

Siedziałyśmy tak i śmiałyśmy się, naprawdę kochałam Alice, jej spoób bycia i patrzenia na świat.

- Dziękuję ci - powiedziałam wreszcie - gdyby nie ty. Być może by mnie powstrzymali.

- Moje wizje są różne, bardzo chcieliśmy cię chronić, ale zdałam sobie sprawę, że ja dłużej tak nie mogę. W wizjach byliście tacy szczęśliwi, chciałam abyś miała kogoś.

Moje łóżko było takie wygodne. Mogłam w nim leżeć już zawsze. Tylko, potrzebny mi jeszcze Jake i przepis na szczęście gotowy. Swoją drogą, jutro zaczyna się szkoła. Zdaję sobie sprawę, że będziemy ze sobą mniej czasu spędzali i to mnie przeraża. Przeciesz ja nie będę mogła przestać o nim myśleć, naszczęście dawno temu skonczyłam wszystkie prestiżowe uczelnie, więc nawet uczyć się nie musiałam.

 Przeciesz ja nie będę mogła przestać o nim myśleć, naszczęście dawno temu skonczyłam wszystkie prestiżowe uczelnie, więc nawet uczyć się nie musiałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Była 22:30, za oknem usłyszałam szmer. Podeszłam do niego i otworzyłam je na ościerz. W pewnym momencie choinka, znajdująca się najbliżej okna potrząsła gałęziami. Przyjrzałam się, a tam na gałęzi Jacob.

- Jake! - Zaśmaiłam się szczęśliwa na jego widok - co ty tu robisz!?

- Odsuń się. Będę wchodził - zawołał, zrobiłam krok w tył, chłopak z ogromną łatwością odbił się z gałęzi i wskoczył do pokoju bardzo lekko i bezszelestnie. Gładko wylądował na nogi i natychmiast złapał mnie w ramiona.

Jego zapach, oddech i kroki. Jego dudniące serce. Dźwięki te roznosiły się po całym domu, a wampiry miały świetny słuch, pewnie reszta wyczuła go i usłyszała jeszcze kiedy był kilka kilometrów od naszego domu, ale co miałam poradzić. Taka rodzina, nic się nie ukryje. Chciałam żeby został i gdzieś miałam czy nagle nie wpadnie do nas kontrola. Może wykażą się zaufaniem i będą udawali, że nie wiedzą kogo goszczę.

- Przyszedłem się pożegnać - westchnął uśmiechając się smutno kiedy trzymał mnie w ramionach - jutro zobaczymy się dopiero po szkole.

- Wiem, będe strasznie tęskniła. - Wtuliłam się w niego. - Nie chcę byś szedł.

- Gdybym tylko mógł...

- Zostałbyś?

- Jasne, że tak! - Wyszepyał.

- To zostań ze mną, na noc.

- Przeciesz ty nie sypiasz.

- Ale położę się z tobą, chcę cię obserwować jak śpisz, oddychasz, jesteś przy mnie.

Chłopak wziął mnie na ręce, oplotłam ręce na jego szyi.

- Zostanę księżniczko. - Powiedział na co pocałowałam go w policzek. Nie mamy przed sobą tajemnic więc stwierdziłam, że opowiem mu co wydarzyło się pare godzin temu.

- Pobiłam się z Rosalie...

- Co takiego? - Był przejęty, ale na jego twarzy malował się złośliwy uśmieszek. - Moja mała wojowniczka.

- Wolisz nie wiedziec jak cię nazwała... - Westchnęłam smutna.

Liia Cullen - Moja historia z JacobemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz