• Mieniła się wszystkimi odcieniami zieleni

54 7 1
                                    

- Tak ją nazywałeś? - Wilson próbował ukryć rozbawienie.
- Nie. Była jabłkiem. Miała jędrną, jasną skórkę i pachniała jak letni wieczór w sadzie.
Lekarzowi chwilę zabrało, aby poukładał sobie to wszystko w głowie. Na początku był przekonany, że jego pacjent po prostu potrzebuje osoby, której mógłby się wyżalić. Teraz jednak nie wiedział nawet co myśleć o całej tej sytuacji. Chłopak opowiadał o wszystkim z taką powagą, że niemożliwe było, żeby kłamał lub robił sobie żarty. Naprawdę darzył uczuciem owoc, a teraz nie umie sobie poradzić po jego stracie.
- Może herbaty? - zapytał grzecznie psycholog, po czym wstał i podszedł w kierunku aneksu kuchennego. Jeszcze nigdy nie słyszał o takim przypadku i chciał rozluźnić atmosferę.
- Poproszę - odparł cicho blondyn.

Mężczyzna wstawił wodę, po czym umieścił na blacie dwa kubki, następnie wrzucił do obu po jednej torebce czarnej herbaty.
- Opowiesz mi co się stało? - Wilson wrócił do biurka i usiadł wygodnie w swoim fotelu, naprzeciwko chłopaka.
- Chyba nie mam wyjścia. - Odpowiedział już nieco spokojniejszy. - Od czego mam zacząć?
- Najlepiej od początku. - uśmiechnął się lekko mężczyzna.
- Niech będzie - westchnął Malfoy. - A więc było to jakieś dwa lata temu, chyba na piątym roku nauki w Hogwarcie. Miałem piętnaście, może szesnaście lat. Jak co piątek patrolowałem późnymi godzinami korytarze, nagle usłyszałem dziwne odgłosy w jednej z sal od transmutacji, coś jakby chrupanie, mlaskanie, przestraszyłem się trochę, ale nie mogłem stchórzyć, więc bez wahania otworzyłem szybko drzwi, po czym zamarłem. Na środku sali siedział ten fajtłapa Longbottom, podżerający oraz chowający do torby sportowej słodycze z szuflady w biurku McGonnagal. Mina tego niezdary była wręcz bezcenna kiedy mnie zauważył. Miałem wrażenie, że zaraz zemdleje. Longbottom zaczął mnie błagać, żebym nikomu nie zdradzał co tam robił, a jako miły i dobry kolega, zgodziłem się.

- Tak po prostu? - zdziwił się psycholog. Przez te kilka minut przebywania z Malfoyem zdążył poznać jego charakter, i zorientować się, że takie zachowanie byłoby do chłopaka niepodobne.
- Nie, nie bezinteresownie. W zamian zabrałem mu torbę z ukradzionymi słodyczami, a wraz z nimi jak się później okazało dwa kilogramy zielonych jabłek, które musiał wykraść już wcześniej z prywatnego schowka McSztywnej, w którym przechowywała jabłka, od podlizujących się uczniów. - Uśmiechnął się, dumny ze swojego osiągnięcia. - Od tamtej pory, jako, że nie miałem co zrobić z owocami, po prostu je zjadałem. Każdego dnia jedno jabłko, później uzależniłem się do tego stopnia, że zjadałem kilkanaście jabłek dziennie. W końcu zostało mi tylko jedno. Chciałem kupić nowy zapas tych owoców, ale okazało się, że jedyny warzywniak na Pokątnej zamknęli, z powodu wyprowadzki właścicielki. Lokal przemieniono w jakąś tandetną drogerię. Zostałem z jednym jabłkiem. Chciałem zostawić je sobie na później i zjeść przy specjalnej okazji, jednak pewnego dnia moje postrzeganie świata zupełnie się zmieniło. Tak się poznaliśmy. Podczas niezwykłego, niedzielnego poranka. Kiedy tylko otworzyłem oczy, zobaczyłem ją i od razu się zakochałem. Leżała na mojej szafce nocnej, a promienie słońca sprawiały, że jej idealnie gładka skórka mieniła się wszystkimi odcieniami zieleni...
- Nadal miałeś ochotę ją zjeść?
- Oczywiście że nie! - Draco pod wpływem emocji uderzył dłonią w blat biurka. Nigdy bym jej nie skrzywdził. Wtedy uświadomiłem sobie, że jedząc tamte jabłka byłem potworem. Myślałem, że nigdy mi nie wybaczy.
- Ona była na ciebie...zła? - Zdziwienie Wilsona cały czas rosło.
- Zabijałem jej braci. - Odpowiedział ze smutkiem. - Miałem szczęście, że po tym wszystkim w ogóle się do mnie odzywała.
- Rozmawialiście?
- Między innymi na tym polegają związki - prychnął blondyn.
- Masz rację - przyznał lekarz, nie mając pomysłu na lepszą odpowiedź. - Dobrze, widzę, że woda już się zagotowała, zaraz wracam. - Lekki uśmiech pojawił się na twarzy szatyna, kiedy ruszył ku upragnionej, po wyczerpującym dniu, herbacie.
- Ile słodzisz?
- Nie słodzę, odkąd jej nie ma, piję tylko gorzką - odparł chłodno Malfoy.

• Forbidden fruit • drapple Where stories live. Discover now