3: Nie taki dobry wieczór

1K 77 5
                                    

Yuki obudził cichy męski głos:

- Co się stało?

Powoli otworzyła oczy rozglądając się po pokoju.

- Yuki?

- Jaaaa... - mruknęła przeciągle w odpowiedzi.

- Co się stało? - powtórzył.

Przez chwilę nic nie mówiła.

- Ja... Dałam się zobaczyć - powiedziała  powoli, a oczy jej się zaszkliły. - Will, co ja teraz zrobię?

Zapadła cisza, a mężczyzna nadal się nie pokazywał. Yuki wstała z podłogi tylko po to, żeby położyć się na łóżku i zakopać w kołdrze.

Nagle drzwi uchyliły się cicho i do pokoju wsunął się mężczyzna ubrany w białą koszulę wciśniętą niedbale w dżinsy. Brazowe włosy miał w artystycznym nieładzie, tak, że grzywka opadała na zielone oczy, a bose stopy przeszły bezszelestnie po dywanie.

Yuki nie zwracała na niego uwagi, gdy tamten siadł na łóżku i zaczął głaskać ją po głowie, mrucząc:

- Już dobrze... To nie koniec świata...

- Will, to wszystko nie ma już sensu! - krzyknęła białowłosa, ale wtuliła się w mężczyznę.

- Owszem, ma, tylko musisz uwierzyć i w siebie, i w niego. - odparł łagodnie.

- Jesteś moim najlepszym przyjacielem.

- Wiem o tym - uśmiechnął się szatyn.

Yuki odsunęła od siebie Willa i wstała.

- Czas się zbierać. - powiedziała podchodząc do szafy i otwierając ją. - Zgłaszał się ktoś?

Przez chwilę Will patrzył nieobecnym wzrokiem na białooką, by po chwili mruknąć:

- Aż dwie osoby. Zaraz podam ci adresy.

I wyszedł. Yuki położyła ubrania na łóżku i poszła się do łazienki. Stanęła przed lustrem i przeczesała włosy, a na jej twarz wkradł się szeroki uśmiech.

- Co ja bym zrobiła bez przyjaciela podpiętego non stop do internetu? Sztuczna inteligencja to cudowny twór.

***

Randamu Ningen* przebiegał pod dachami domów usilnie próbując nie zmoknąć. Zatrzymał się na przystanku posapując lekko - drobna nadwaga nie sprzyjała rozwojowi jego koncycji. Poprawił niegdyś jasnoszarą marynarkę, która teraz ociekała potem i deszczówką.

Podszedł do rozkładu jazdy autobusów, a potem sprawdził godzinę na zegarku. Spóźnił się - autobus odjechał dwie minuty temu.

- Cholera - zaklął cicho. Następny będzie za godzinę.

Nie chciał iść na piechotę, bo było już ciemno, a deszcz jeszcze bardziej ograniczał widoczność. Rozejrzał się szybko.

To jest to! Na rogu następnej ulicy dostrzegł światła kawiarnii, więc pospiesznie ruszył w jej stronę.

- Dobry wieczór - powiedział wchodząc.

Przed nim natychmiast wyrosła drobna kelnerka.

- Niekoniecznie taki dobry - mruknęła, a na jej twarzy wymalowało się współczucie. - Niestety muszę pana wyprosić, ponieważ kawiarnia jest już zamknięta.

- Żegnam zatem - warknął z niesmakiem. Żeby w trakcie ulewy nie wpuścić zmęczonego człowieka to skandal! pomyślał zamykając za sobą drzwi i wracając na przystanek.

- No, no, no... - zza jego pleców dobiegł pogardliwy kobiecy głos. - Kogo my tu mamy?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Imiona mają moc ~ J.

No cóż jak widać niestety nie jesteśmy takie dobre w dotrzymywaniu obietnic (ehehe tak się dzieje jak się mówi że będzie się wrzucać rozdziały regularnie...)
Tak czy inaczej bez przedłużania ogłaszamy wszem i wobec, że robimy maraton z rozdziałów! (Jej, wszyscy się radują xd) Dorzucimy również  sylwestrowy special (ehe nie to wcale nie przez to że nie zrobiłyśmy świątecznego mimo, iż miał być *ehe sarkazm* - dalej z głębi serca za to przepraszamy (><) )

Zabójczyni | Aizawa ShoutaWhere stories live. Discover now