pierwszy

3K 275 107
                                    

na potrzebę fanfiction wszyscy mają rodziców

edit : poprawione 20.05.2019
______________________________________________

- Tony! - Młody Stark usłyszał wołanie matki z piętra. Ociągając się, wyszedł po metalowych schodkach z piwnicy, którą wolał nazywać profesjonalnie "swoim warsztatem". Potykając się o różne przedmioty leżące na podłodze, dotarł do kuchni, skąd słyszał nawoływanie.

Podszedł do szafki, informując rodzicielkę, że słucha, a w międzyczasie wsypując kawę rozpuszczalną do swojego białego kubka, oraz zalewając gorącą wodą. Od braku snu trzęsły mu się ręce, przez co prawie poparzył sobie palce.

- Ciągle tylko przesiadujesz w tej piwnicy.

- W warsztacie. - poprawił ją, trochę zirytowany, biorąc łyk napoju. Jednak słuchał dalej, co matka ma mu do powiedzenia.

- Mniejsza. Idź do sklepu, bo ja nie mam czasu. - Stark już chciał odmówić, ale kobieta go wyprzedziła. - Nie przyjmuję odpowiedzi odmownej. Tu masz listę zakupów. - przysunęła w jego stronę zapisany czarnym piórem fragment kartki. - A tu pieniądze. - W jego dłoni wylądował studolarowy banknot.

Młody geniusz westchnął. Nie chciało mu się nigdzie iść, musiał skończyć projekt dla ulepszenia Jarvisa, a później odespać te dwie nocki. A nie, jeszcze remont warsztatu, który musiał wykonać sam. Stęknął w duchu, i przetarł zmęczone oczy dłonią. Mógł nie iść na tą imprezę do Clinta trzy dni temu. Ale pokusa była silniejsza, jak zawsze. "Gratuluję inteligencji." - pomyślał sam o sobie.

Dopijając jednym haustem resztkę kawy, zgarnął ze stołu listę, po czym złożył ją oraz pieniądze na cztery części i schował do tylnej kieszeni swoich poplamionych smarem jeansów. Rzuciwszy matce suche "cześć", wyszedł z domu, wpierw naciągając na stopy glany.

◈ ━━━━━━━ ⸙ ━━━━━━━ ◈

- ... Tak Christine, też Cię kocham... Do zobaczenia. - Stephen się rozłączył, wypuszczając ustami głośno powietrze. Piszczący dźwięk zakończenia połączenia wciąż dzwonił mu w uszach. Ułożył się na wznak na łóżku, rozmyślając. Z dnia na dzień coraz bardziej zmuszał się do rozmowy ze swoją dziewczyną. Ale jak on miał jej to powiedzieć? "Hej, Christine, ostatnio zdałem sobie sprawę, że pociągają mnie mężczyźni, a ciebie już dawno przestałem kochać. Wybaczysz mi tą szczerość?" - pomyślał z goryczą, przerwacając oczami na tą absurdalną myśl.

Nagle wpadł na pomysł. Może zmiany psychiczne by mu pomogły? Jakoś wsparły mentalnie, utwierdziły w przekonaniu? Szybko wystukał w przeglądarkę "Jak zmienić nastawienie psychiczne".
Uporządkuj swój pokój / sypialnię. Zorganizowany pokój to zorganizowany ty! - głosił pierwszy post. Stephen rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszędzie walały się książki o medycynie, oraz książki Szekspira, które zostawił u niego Everett przy ostatniej wizycie ze słowami "Spodobają Ci się, zobaczysz!". Jak narazie Stephen nawet ich nie ruszył, i, będąc szczerym, nie miał zamiaru. Na drewnianym biurku stało chyba z sześć kubków po rozmaitych herbatach, oraz talerzyki, całe w okruchach z kanapek. Łóżko nie było pościelone, i leżały na nim notatki z biologii, a szafa, no cóż, w szafie był porządek. Stephen dbał o swoje ubrania.

"Faktycznie przydałoby się tu trochę ogarnąć." - stwierdził.
Następny post głosił : Zadbaj o spokój swojej duszy! Pomedytuj, rób krótkie drzemki w ciągu dnia. To prowadzi do spokoju ducha!
"Medytacja" - zapisał koślawo Strange na kartce. Z tym mogło być gorzej - po prostu nie wiedział, czy znajdzie na to czas.
Przejdź na weganizm, zmniejszy to twoje podświadome wyrzuty sumienia. - chłopak zatrzymał się na tym poście. Może to był jakiś pomysł? Nie miał wyrzutów sumienia, ale jeśli już miał się zmieniać, łącznie z coming-outem, to na całego.
"Teraz muszę iść do sklepu. Tylko najpierw muszę się dowiedzieć, co jedzą weganie." - stwierdził niezadowolony. Jednak pokusa zmian, oraz przyszłego [oby] zerwania z Palmer była wysoka. Ostatecznie założył buty i wysoczył przez okno na parterze, wpadając w krzaki, co zapewniło mu miękkie lądowanie. Wolałby, aby jego ojciec nie wiedział o jego postanowieniu.

◈ ━━━━━━━ ⸙ ━━━━━━━ ◈

Natasha westchnęła, próbując naciągnąć niewygodne puenty na stopy, jednocześnie związując rude włosy w koka. Niezadowolona ze, jak się można było domyśleć, złego efektu, rozplątała włosy i założyła baletki. Jej rude kosmyki nieposłusznie wyślizgiwały się zza uszu.
Trudno, będę ćwiczyć w rozpuszczonych. - stwierdziła.

Cicho weszła na salę. Tym razem dostała pozwolenie od dyrektora na osobiste treningi. Szkoła była jeszcze otwarta, w kozie zostawali niektóry uczniowie, którzy przechlapali sobie w czasie dnia, a było ich dość sporo.

Włączyła muzykę, i zaczęła się rozgrzewać.
Potem przeszła do ćwiczenia kroków, a na końcu do fragmentu z "Giselle".
Ukłoniła się niewidzialnym widzom. Zabrzmiały brawa.

Z niedowierzaniem spojrzała w stronę drzwi. Stał w nich średniego wzrostu szatyn, opierający się o framugę, z miłym uśmiechem przylepionym do twarzy.
Natychmiast nałożyła maskę "Nie obchodzi mnie, co robisz, ani dlaczego to robisz". Jednak serce niemalże wyrywało się jej z piersi, głównie z zaskoczenia.

- Co tu robisz Clint? - zmierzyła go spojrzeniem, zatrzymując się na tych cudownych niebieskich oczach.

- Chciałem zobaczyć, jak tańczysz. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - A poza tym wracałem z kozy, więc pomyślałem że zajrzę.

- Co zrobiłeś tym razem? - otrzymała od chłopaka jednoznaczne spojrzenie.

- Stłukłem szybę, kiedy strzelałem. - Nie wyglądał na zawstydzonego, czy z jakimkolwiek poczuciem winy. Był wręcz dumny z siebie.

- Przyjaźń ze Starkiem źle na ciebie działa...

_____________________________________________

nie wiem, po co to piszę, ale hej, przynajmniej mam jakieś zajęcie
jak widzicie jakieś błędy to napiszcie, będzie miło
~ inf8spidey

lean on me - avengers school au. [zawieszone] Kde žijí příběhy. Začni objevovat