forget-me-not

589 51 14
                                    


Trzymał pewnie dłoń na kierownicy, cicho nucąc tegoroczny hit, który pojawiał się w jego ulubionej stacji radiowej z nieznośną częstotliwością. Tego dnia równie często zestresowana pogodynka informowała o nadchodzącej burzy stulecia. Prychnął pod nosem, bo komunikat niezmiennie ogłaszany był od tygodnia, a niebo dalej zachwycało swoim błękitem i brakiem, chociażby jednej chmurki. Burza stulecia stała się dla niego mrzonką, taką jak te kilka apokalips zapowiadanych na poprzednie lata. Dobre sobie. Jakimś cudem niebo się nie rozstąpiło, a jeźdźca Apokalipsy, jak nie było, tak nie ma.

Wystukiwał rytm piosenki na kierownicy i z zadowoleniem patrzył, jak miejski krajobraz ustępuje wolnym przestrzeniom. Jego oczom ukazały się lasy zachwycające zielenią, a także łąki, na których kwitły soczyście żółte kwiaty. 

On pewnie znałby ich nazwę. 

Zapach się zmienił, powietrze wydawało się bardziej rześkie, a im dalej od stolicy, tym jego głowa stawała się lżejsza. Jakby właśnie w tym momencie ktoś ściągnął mu z ramion cały stres z ostatnich miesięcy. Być może ta wyprawa za miasto, była jednym z jego lepszych pomysłów? Głośniej wyśpiewał refren piosenki i uśmiechnął się na myśl o chwili relaksu.

Odkąd przeprowadził się do dużego miasta, jego życie zamieniło się w ciągłą gonitwę. O ile uwielbiał rywalizację i ten dreszczyk emocji, gdy przekraczał mury swojej pracy, to życie z podniesionym poziomem kortyzolu bywało naprawdę męczące. Jego mięśnie ciągle były napięte, a umysł pracował na najwyższych obrotach. Czuł się, jak po stymulantach, nawet gdy jedyne, po co sięgnął danego dnia to mocna kawa. 

Był w trybie walki, zdeterminowanego usuwania wszelkich przeszkód, skrupulatnego wypełniania raportów, pięcia się w górę w rankingu najlepszych pracowników. Jego wypłata rosła, podczas gdy radość z życia dramatycznie spadała. Przynajmniej nie miał za dużo czasu na myślenie o czymś innym. 

Właściwie to o kimś. 

Jungkook tak naprawdę ciągle uciekał. Przed smutkiem, który dopadał go w najmniej oczekiwanych momentach, przed tymi wszystkimi wspomnieniami sprawiającymi, że uśmiechał się błogo, by później płakać w poduszkę do późnych godzin nocnych. Smuciły go kwitnące kwiaty, pastelowe bukiety, a nawet dania z rozmarynem. Do histerii doprowadzało go wszystko, co tylko przywoływało tamte chwile, w których czuł się najszczęśliwszy na świecie. 

Tego ciepłego dnia postanowił odwiedzić swoje rodzinne miasto. Pierwszy raz od kilkunastu miesięcy, kiedy wyjechał. Zapragnął przejść się po znajomych uliczkach, wstąpić do swojej ulubionej kawiarni, pogadać z matką, a także powspominać wszystkie te chwile, które spędził z pewnym blondynem o kocich oczach, nim tamten nagle zniknął i nigdy nie dał mu znaku życia.

Lubili spotykać się na łonie natury. Tae z przyjemnością zrzucał z siebie buty, by zatapiać swoje stopy w miękkiej trawie bądź zwyczajnie leżeć na kraciastym kocu i analizować kształty chmur. Gdy ich dłonie się odnajdywały, a palce powoli splatały, czas jakby nieco zwalniał. Te chwile były niewinne, pełne subtelności, ukradkowych spojrzeń i rumieńców, które powoli kwitły na ich policzkach. Tak samo, jak te niepozorne barwinki, regularnie przez nich zrywane i umieszczane za uchem.

Codziennie zastanawiał się co u niego. Czy ułożył sobie życie? Dalej pije przesłodzoną kawę i uwielbia biegać na boso? A może zmienił się tak diametralnie, że mimo wciąż tlącego się uczucia, byłby w stanie go nie zauważyć? Minąć na ulicy? Nie, to niemożliwie. Próbował już wiele razy zapomnieć, dać sobie szansę na pokochanie kogoś innego, jednak miał dziwną blokadę. Nie potrafił. Wściekał się na siebie, przeklinał nastoletnią miłość, jednak nie mógł nic na to poradzić. Czy był głupi mając ciągle nadzieję?

Kwiaciarnia - two shot | TaekookWhere stories live. Discover now