1. Ta która odeszła

67 5 7
                                    

Kropla po kropli. Uderzenie za uderzeniem. Cichy odgłos łez spadających z jej bladego policzka na ziemię. Ten dźwięk uświadamiał jej, jak bardzo realna jest ta sytuacja. Jak bardzo to, co kiedyś było już nie wróci, a ona znowu pozostanie sama. Opuszczona przez tą, której ufała. Pozostawiona samej sobie, z nadzieją, że będzie w stanie na nowo odnaleźć sens w tym przerażającym świecie.

Spoglądała za osobą, którą tak bardzo podziwiała. Jej długie, fioletowe włosy były związane w niesforny warkocz, który opadał teraz na jej na plecy, na których od tak wielu lat widniała liczba dwanaście. Ta, która przez tak wiele lat była dla niej, jak matka nie odwróciła się ani nie zatrzymała przed zamykającą się bramą. Nie miała powodu. Przecież pożegnała się już ze swoim oddziałem i przekazała swoje ostatnie rozkazy Hiyori, wicekapitan oddziału. Nie było powodu, aby musiała spojrzeć za siebie.

Sayake wypuściła cicho powietrze, kiedy drzwi od duchowej bramy, która prowadziła do pałacu Króla, zamknęła się z niesamowitą, jak na taki rozmiar łagodnością. Powieki wydawały się jej teraz niesamowicie ciężkie. Znajome jej pieczenie, sprawiało, że otworzenie ich na nowo, nie przynosiło żadnej ulgi.

Wybacz. Ale zajmij się tu wszystkim.

Czuła się oszukana i opuszczona. Wiedziała, że nie powinna czuć czegoś tak nieracjonalnego i dziecinnego. Nie była pępkiem tego świata. Nie była też nikim nadzwyczajnym, aby móc mieć pretensję do swojej już byłej Kapitan. To było normalne, zrozumiałe, że takiego awansu się nie odrzuca. To przecież nie tak, że Hikifune odeszła na zawsze. A mimo to w sercu młodej shinigami zagnieździł się niepokój, że nic już nie będzie takie samo.

Oddział Dwunasty jest moim domem! I będę go chroniła za cenę własnego życia!

Rękawem od swego Shihakushō przetarła załzawione oczy, przypominając sobie swoje własne słowa, przecież nie tak dawno wykrzyczane w stronę swojej, jeszcze wtedy, ówczesnej pani Kapitan. Pamiętała samolubną złość, kiedy ta poinformowała swoją trzecią oficer o awansie. Uśmiechnięta twarz kobiety i błyszczące oczy, które zawsze podbudowywały ją samą, wtedy sprawiały, że czuła, jakby spadała w głęboką, ciemną dziurę, z której nie było wyjścia. Cały jej świat się rozpadł. Świat, który budowała tak długo, tak zachłannie układając kawałek do kawałeczka, tak aby pewnego dnia być w stanie spojrzeć na ułożony obraz, który by ją zadowolił. Teraz kiedy jej środkowy puzzel zaginął, nie wiedziała, czy będzie w stanie dokończyć to, co, jeszcze nie tak dawno zdawało się całością.

– Zmarzniesz – Spojrzała za siebie na mężczyznę, który przez cały ten czas, bez słowa stał pod drzewem. Jego brązowe, przydługie włosy lekko opadały na czarną oprawkę okularów, które nosił, od kiedy go znała. – A co gorsza się przeziębisz. – Uśmiechnęła się lekko, z jego troskliwego tonu. Już za czasów akademii był nadopiekuńczy, czasami aż irytująco przyjmując rolę starszego brata.

Ostatni raz spojrzała za siebie, jakby z nadzieją, że ta która odeszła bez słowa pożegnania, powróci. Jednak brama się nie pojawiła, a z ciemnych chmur zaczął padać deszcz. Lubiła, kiedy krople wody opadały na jej spięte ciało. Czuła się wtedy dziwnie oczyszczona, zrelaksowana. Jednak nie dzisiaj. Teraz nie wiedziała, co miała czuć. Nie chciała grać silnej pani oficer. Chciała ten jeden raz mieć prawo się wypłakać i wykrzyczeć wszystkie swe żale skierowane nie tylko do Kirio, ale i do całego otaczającego ją świata. Ten jeden raz chciała być po prostu Sayake, a nie podporą dla shinigami ze swego oddziału.

– Naprawdę odeszła, prawda? – Mężczyzna uśmiechnął się smutno i pokiwał jedynie głową, nie będąc pewnym, co ma odpowiedzieć. Znali się na tyle długo, aby wiedziała, że walczył sam ze sobą, aby coś jeszcze dodać. Była mu wdzięczna, że przynajmniej dzisiaj zachował to dla siebie. Jego czyste serce i troska o przyjaciół była silniejsza niż chęć wywyższania się.

Nie mówiąc nic więcej, opadła na kolana i tak po prostu, jakby to ją miało uwolnić, zaszlochała, pozwalając łzom spłynąć raz jeszcze. Ostatni raz nim powróci do bycia trzecią oficer oddziału Dwunastego. Nim piekło na nowo otworzy swe wrota przed nią, tylko ukazując prawdziwe oblicze tego, jakże paskudnego świata.



Tych co zdążyli przeczytać dwa opublikowane rozdziały poprzedniej wersji, przepraszam. Przyznaję się bez bicia, że po przejrzeniu z dystansem to co napisałam, nie podobało mi się to, ani trochę. Postanowiłam poprowadzić tę opowieść w trochę innym kierunku. Mam nadzieję, że tym razem przetrwam dłużej przy tej wersji :)

DysonansWhere stories live. Discover now