1

16 1 1
                                    

- Zrobimy to dzisiaj - powiedział Calum chwilę po tym, jak wszedł do mieszkania.

- Ale, że dzisiaj? W sensie, dzisiaj? - spytałem niepewnie.

- No dzisiaj, dzisiaj - przedrzeźniał mnie stojąc przy otwartej lodówce. - Nie ma czasu do stracenia.

- Cóż, skoro tak mówisz - przytaknąłem bez przekonania.

Calum pokiwał głową, wziął wczorajszą pizzę i poszedł do swojego pokoju. Gdy zatrzasnely się za nim drzwi, wstałem i przetarłem dłońmi twarz.

- I na co ci to było Luke? - spytałem sam siebie. - Co powie Mike?

Tak naprawdę to wiedziałem jak mój chłopak zareagowałby na wieść, co planujemy zrobić. Zrugał by mnie ostro i przez tydzień spałbym na balkonie. Chodziłem przez chwilę w kółko po pokoju. Rozmyślałem nad wszystkimi za i przeciw, ale koniec końców doszedłem do wniosku, że nie mogę się już wycofać. Podrapałem się po głowie i zerknąłem na zegarek. Dziesiąta dwadzieścia pięć. Jeśli skok ma być zgodnie z wcześniejszym planem, na miejsce pojedziemy dopiero koło piątej. Poszedłem krótkim korytarzem i stanąłem przed odrapanymi, poklejonymi drzwiami Hooda. Zapukałem delikatnie, nie chcąc narażać siebie i jego. Ostatnimi czasy był bardzo lekkomyslny.

- Dzwoniłeś do Mitcha? - spytałem. Przez drewnianą powłokę dotarło do mnie ledwo zrozumiałe "yhy".

Kiwnąłem glową, chociaż on i tak tego nie widział. Wolnym krokiem wróciłem do pomieszczenia mającego pełnić funkcję salonu i rzuciłem się na starą kanapę. Moim celem było przespanie się chociaż chwilę.

Dzisiejsza noc będzie bardzo długa.

----=----

- Hemmings, obudź się - poczułem jak ktoś szturcha mnie w ramię.

- Już, już nie śpię - odpowiedziałem przecierajac ręką oczy.

- Ashton dzwonił. Wszystko ma ustawione - obwieścił Calum.

Usiadł na podłodze, plecami opierał się o siedzenie. Podniosłem się i przez chwilę patrzyłem przez okno, ale szybko zwróciłem swój wzrok w stronę przyjaciela. Trzymał ręce oparte na kolanach i schował twarz w dłoniach. Ostatnimi czasy nie było z nim za dobrze. Ciągły stres o siostrę, mamę. Wywalili go z roboty, co w obecnej sytuacji byli równoznaczne z pozbawieniem Mali szansy na życie. To trochę za dużo jak na zwykłego dwudziestolatka. Razem z Cliffordem pomagaliśmy mu, ale jakiś czas temu odciął się. Prawie zerwał kontakt, ale ja nie mogłem na to pozwolić.

Nachyliłem się i położyłem mu rękę na ramieniu. Gdy spojrzał na mnie tymi smutnymi oczami, z brakiem nadziei na lepsze jutro, muszę przyznać - prawie się poryczałem. W odpowiedniej chwili uświadomiłem sobie, że żałość to ostatnia rzecz jakiej nam w tej chwili potrzeba, dlatego wysłałem mu pokrzepiający uśmiech. Nie spodziewałem się w zamian otrzymać tego samego, ale ku mojemu zaskoczeniu dostrzegłem drgniecie kacika ust mulata.

- Dobra, więc plan taki jak wcześniej? - spytałem zeby przełamać ciszę.

- Tak, z grubsza - potwierdził chłopak.

Podniósł się i podszedł do jednej z szafek. Wyciągnął z niej dwie mapy i kilka kartek po czym położył wszystko na stolik. Najpierw rozłożył podgląd na ulicę.

- Tu - wskazał miejsce kilkadziesiąt metrów od banku - będziemy czekali z Mitchem. Potem, gdy Irwin da znak wejdziemy do środka w strojach roboczych, że my niby do zmiany klimatyzatora. Ashton przepuści nas przez bramki, a potem wprowadzi do składzika, którego nikt nie używa - wskazał, tym razem na mapie budynku, miejsce, o którym mówi.

- Przeczekamy w tym składziku aż do zamknięcia.

- Tak - mruknął chłopak - Dzisiaj akurat Irwin jest zobowiązany do po zamykania wszystkiego i wyjścia jako ostatni.

- A jakby ktoś miał jakis problem, że wchodzimy? - spytałem.

Calum spojrzał na kartki rozrzucone na stole i wziął jedną do ręki.

- To jest zgoda dyrektora banku na wszelkie prace. Pieczątka oryginalna, podpis oryginalny - referowal podstawiajac mi papier pod nos.

- Okey, mów dalej.

- Chwilę przed zamknięciem wchodzi Mitch. Podłącza się pod system monitoringu i wprowadza pentlę, tak, żeby wyglądało jakby nie było tam żywego ducha - pokiwałem głową na znak, że załapałem. - Idziemy do skarbca i tu znowu działa Mitch, odblokowuje nam dostęp do konsolety, a Irwin wpisuje kod.

- Wchodzimy, zabieramy kasę i wychodzimy - dodałem.

- Otóż to. Ashton spowrotem plombuje sejf, Mitch wyłącza przejście. Wydostajemy się przez okno pomieszczenia dla persolenu, które nie podlega pod główny alarm. Kawałek dalej, będzie czekał Mitchy. Przejzdzamy na Tewrin Street i zmieniamy samochód.

- A na koniec zawożą nas pod garaże.

- Dokładnie - podsumowuje Hood i zwija wszystkie papiery.

Wstałem z miejsca i skierowałem się do kuchni. Celem na tamten moment było wypicie konkretnej kawy.

Kiedy już wlalem napój do kubka, odwróciłem się w kierunku Caluma i uniosłem lekko naczynie.

- Niech moc będzie z nami.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 06, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

make some noise Where stories live. Discover now