Deux

94 8 12
                                    

Monolog wewnętrzny Antoine:
Nie myślałem już o tym więcej . Udałem się do pracy jak każdego dnia , zaczyna mnie to coraz bardziej męczyć . W pewnym sensie mam już dość tych ciągłych wyjazdów , meczów . Jednak wszystko co osiągnąłem , nie mogę tego tak po prostu zniszczyć . Tyle lat na to pracowałem. Ale teraz to nie miało znaczenia.

Mężczyzna całą drogę na stadion, zastanawiał się jak może pomóc swojej rodzinie. Nie zauważył nawet, że jest już na miejscu. Gdy wszedł na Wande Metropolitano, został gorąco przywitany przez wszystkich swoich kolegów. Antoine bez słowa ominął znajomych i udał się w stronę trenera.

-Cześć Antoine -powiedział mężczyzna na widok przyjaciela
-Witaj Diego, co u ciebie ?
-Dobrze, mam nadzieję, że jesteś przygotowany na jutrzejszy mecz.
-Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Nie mogę pojawić się na jutrzejszym meczu
-To ja tu decyduję, czy możesz się pojawić czy nie.

Widać było, że Simeone strasznie się zdenerwował. Momentalnie zmienił się jego ton głosu, a na twarzy widać było czerwone rumieńce.

-To jest naprawdę wyjątkowa sytuacja. Mój syn i moja żona potrzebują chwili odpoczynku i odcięcia się od świata. Dzieje się coś złego, a zwlekając nie rozwiąże problemu.
-Przyjacielu, wiesz dobrze ile znaczy dla nas ten mecz. Zależy on od przyszłości naszego klubu. Gdyby był to zwykły mecz towarzyski, może bym ci odpuścił, ale niestety nie mogę pozwolić na stracenie napastnika.

Griezmann był zawiedziony. Wiedział, że musi działać, jednak nie umiał się za to zabrać. Postanowił więc poprosić o radę swojego przyjaciela.

-Czy to naprawdę ty, czy jakaś dziunia niechcący wybrała mój numer, grzebiąc ci w telefonie -zażartował mężczyzna
-Nie rób sobie ze mnie jaj, Pogba
-Spokojnie Titi, co u ciebie, stary druhu ?
-Prosiłem cię żebyś tak do mnie nie mówił. U mnie coraz gorzej, potrzebuje twojej pomocy
-A no tak. Nigdy nie dzwonisz tak po prostu, żeby dowiedzieć się co u swojego przyjaciela. Dzwonisz wtedy, gdy czegoś potrzebujesz
-Wiem. Przepraszam cię Paul, ale to naprawdę poważna sprawa.
-Co się stało, mów wreszcie !
-Ktoś prześladuje moją rodzinę. Z tego co wiem to mężczyzna, który zaczepił mojego syna na placu zabaw. Wiem, może histeryzuje, ale to nie daje mi spokoju.
-I to jest ta ważna sprawa ? Ty masz paranoje, Antoine spokojnie, może ten mężczyzna czegoś potrzebował. Jak zwykle tworzysz problem, tam gdzie go nie ma.
-Myślałem, że mi pomożesz
-Staram się przemówić ci do rozsądku. Uspokój się,  nie wiem wyjedź gdzieś z rodziną. Widzę, że już nie wyrabiasz.
-Rozważałem ten pomysł, lecz mógłbym wyjechać dopiero za tydzień. A co jeśli coś się stanie ?
-A co się może stać ? Erika jest już dorosła i chyba potrafi zadbać o siebie, a tydzień to wcale nie tak długo.
-Może i masz rację...  Dziękuję przyjacielu
-Zawsze do usług. Zadzwoniłbyś czasem, tak po ludzku, porozmawiać
-Postaram się. Trzymaj się.
-Do usłyszenia

Antoine uważał, że jego przyjaciel nie traktował tego poważnie, lecz zdecydował się narazie zaprzestać jakimkolwiek działaniom i postarać się o chociażby dziesięć dni wolnego. Trening zakończył się wcześniej niż zwykle. Mężczyzna wykończony wrócił do domu,  gdzie czekała już na niego żona z synem. Obydwoje bawili się w chowanego, więc Antoine puścił oczko do żony i udał się na ogród, gdzie jeszcze raz, na spokojnie mógł wszystko przemyśleć. Jego spokój wewnętrzny, przerwał huk dobiegający z kuchni. Zerwał się szybko i pobiegł do pomieszczenia. Na podłodze leżały potłuczone talerze. Za chwilę pojawiła się Erika i Philippe. Byli zdziwieni, że talerze same zsunęły się z blatu, ponieważ nikt nie przebywał w kuchni w tym czasie. Griezmann postanowił rozejrzeć się dokładniej, jednak nie zalazł nic co mogło by go zaniepokoić. Jednak po dłuższej chwili, znalazł średniej wielkości kamień leżący tuż przy wybitym oknie. Domownicy byli naprawdę przerażeni. Antoine poszedł rozejrzeć się dookoła domu, lecz nie było tam żadnego człowieka lub chociaż jakiś śladów.

~Hejka, tak wygląda drugi rozdział mojego opowiadania. Macie jakieś pomysły kto mógł wybić tą szybę, a może to przypadkowe dzieci ? 
  

Supprimé // A.Griezmann Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu