fifth rose

853 135 8
                                    

Poniedziałek zapowiadał się naprawdę okropnie. Sicheng zaspał, nie zdążył się do końca wyszykować, a na dodatek miał do napisania test z historii Korei, która nie była jego mocną stroną. Już miał wybiegać z domu, gdy jego oczom ukazała się róża spoczywająca na wycieraczce. Złapał ją i szybko poleciał do pokoju, by wstawić ją do wazonu. Odczepił karteczkę i ostrożnie wsadził ją do kieszeni, po czym zerwał się biegiem do wyjścia.

Tam, gdzie zawsze, czekał na niego (na pewno dużo mniej zestresowany) Yuta. Chińczyk wpadł na niego, tracąc dech, co wywołało u starszego jedynie chichot.

- Co się tak trzęsiesz? - spytał Nakamoto, łapiąc przyjaciela za ramiona. Spojrzał na jego twarz; roztrzepane włosy, lekko uchylone wargi i wypieki na polikach doprowadziły do szybszej akcji serca Japończyka, przez co prawie wymsknęło mu się na głos „uroczy" skierowane do młodszego.

- Definitywnie czeka mnie ciężki dzień - skomentował brunet, opierając czoło o ramię drugiego.

- Będzie dobrze, nie jęcz, pociesz się tym, że moja klasa ma dzisiaj test z trygonometrii - zaśmiał się chłopak z odcieniem różu na włosach, gładząc delikatnie dłonią dół pleców Chińczyka.

I naprawdę, młodszego zszokowała reakcja jego własnego ciała, wcześniej nie rejestrował tak przyjemnych dreszczy, rozchodzących się po jego ciele, ani tym bardziej jeszcze większej chęci dotyku. Powoli odpływał i pewnie zacząłby mruczeć jak rasowy kot, gdyby nie głos Yuty.

- Chodź, Winnie, bo się spóźnimy.

Nastolatkowie skierowali się do szkoły i po raz kolejny starszy mógł bezkarnie obejmować Sichenga, któremu to ani trochę nie przeszkadzało. W zasadzie ten gest podniósł go na duchu i niemal naelektryzował energią na cały dzień, dzięki czemu uśmiechał się do przyjaciela promiennie całą drogę, aż do szkolnej bramy. Serce Japończyka biło wtedy jak szalone i rozlewało się po nim przyjemne ciepło, kochał widzieć takiego Donga i jeszcze bardziej kochał myśl, że to jego zasługa.

 Serce Japończyka biło wtedy jak szalone i rozlewało się po nim przyjemne ciepło, kochał widzieć takiego Donga i jeszcze bardziej kochał myśl, że to jego zasługa

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Kiedy wreszcie na przerwie obiadowej został sam w klasie, postanowił sprawdzić treść karteczki, która znajdowała się przy róży.

„Ach, Sicheng. Najbardziej kocham w Tobie Twój charakter. Chociażby się waliło i paliło, zawsze będziesz dla swoich bliskich, zawsze im pomożesz. Choć jest też druga strona medalu - mimo krzywd wybaczasz innym, jeszcze bardziej się raniąc, i nie umiesz zawalczyć o swoje własne szczęście. Kocham Twoją nieśmiałość i to, jaką uroczą kulką szczęścia się stajesz przez najmniejszą drobnostkę. Twoje zdolności organizacyjne są godne podziwu, chociaż nie jesteś zbyt stanowczy. Nie przeszkadzają mi Twoje fochy ani czepialstwo. Nikt nie jest idealny, każdy ma wady, ale Ty jesteś po prostu cudowny. Jesteś najcudowniejszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałem".

Przez cisnące mu się do oczu łzy pożałował, że zdecydował się to przeczytać akurat wtedy. Nigdy nie usłyszał (a raczej: nie przeczytał) od nikogo czegoś takiego i był po prostu zszokowany, że ktoś poświęcił mu tyle starań, tyle ciepła i przerażało go to, że posiadał serce tejże osoby - nawet nie wiedział kto to, co sprawiało, że jeszcze bardziej się tego bał.

Yuta stał w progu pomieszczenia, nie dając o sobie znać. Przyglądał się reakcji Sichenga i sam miał ochotę się popłakać. Strasznie przygniatało go to, jak niską samoocenę miał młodszy, i postanowił sobie już dawno, że pomoże mu zaakceptować siebie, ale pierwszy raz posunął się tak daleko i pierwszy raz widział tak poruszonego jego słowami Chińczyka, chociaż ten jeszcze nie wiedział, kto za tym stał. Szczerze powiedziawszy, Nakamoto bał się i był prawie pewien, że szybko się to wyda, jednak plan szedł po jego myśli.

Kiedy Winwin względnie się uspokoił, postanowił, że udając, iż właśnie przyszedł i nic nie widział, zabierze go na stołówkę.

- Winnieee - zawył, opadając na ramiona młodszego, celowo nie patrząc na jego twarz, by go nie zawstydzić. - Jestem głodny, idziemy na obiad? - spytał, prostując się nad chłopakiem.

- Uhm, jasne. Chociaż nie jestem zbyt głodny - zaczął brunet, jednak urwał, gdy tylko spojrzał ku górze, prosto w oczy Japończyka.

Jedno spojrzenie wystarczyło, by skapitulował i dał się objąć ramieniem, aby zostać zaprowadzonym na jadalnię. I Yuta mógł przysiąc, że czuł, jak to Dong zmniejszył odległość między nimi, niemal wtulając się w jego bok z uroczym uśmiechem.


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
roses · yuwinWhere stories live. Discover now