silent

87 11 19
                                    

Cisza.

Tylko ona mu pozostała po tylu latach śmiechu, gwaru, radości...

W dni powszednie jakoś go nie uwiera, staje się mu zupełnie obojętna jak tysiąc innych, mało istotnych rzeczy.

I nagle nachodzi taki moment w roku, kiedy ta cisza przestaje być drobnostką, a staje się cholernie doskwierającym gównem, przez które pęka serce, a łzy cisną się do oczu.

Nigdy nie był fanem świąt. Nigdy by ich nie obchodził, ba! Nawet by o nich nie pamiętał, gdyby nie ona.

To Betty miała istnego bzika na punkcie świąt i czekała na nie cały rok z utęsknieniem, jak małe dziecko. Już od początku grudnia męczyła go kolędami świątecznymi, a Last Christmas leciało minimum dwadzieścia razy dziennie z głośników.

Kupowała miliard pierdół. Swetry, kubki, bombki, świeczki o piernikowym zapachu...

Mężczyźnie były zupełnie obojętne, jednakże robiło mu się tak ciepło na sercu, widząc ile ukochanej sprawia radości oczekiwanie na święta i one same w sobie.

I zawsze w domu był hałas. Muzyka, jej śpiew i śmiech, tu coś jej spadło i się potłukło, tam coś od niego chciała...

W święta to się nasilało, doprowadzając Tristana do szewskiej pasji, a teraz?

Oddałby wszystko, żeby coś zagłuszyło tę ciszę. Żeby znowu usłyszał dźwięk tłocznego szkła w kuchni i soczyste bluzgi. Żeby znowu usłyszał jak śpiewa po raz setny tę samą piosenkę, żeby znów go o coś męczyła...

Teraz Tristan był sam jak palec w dużym mieszkaniu, które ani trochę nie przypominało tego jakie dziś jest święto.

Zamknięcie się w czterech ścianach miało być cholernie dobrym wyjściem, a okazało się jeszcze gorszym niż wyjście z domu.

Popijał burbona, wpatrywał się w martwy punkt i wsłuchiwał się w ciszę, czując jak słone łzy zaczynają cisnąć się mu do oczu.

Pociągnął nosem i cmoknął, po czym podniósł się z mahoniowej podłogi i ruszył w stronę przedpokoju. Narzucił na siebie płaszcz, wciągnął buty i wyszedł z pustego, cichego mieszkania.

Na dworze sypał śnieg, który również z każdym jego krokiem nieprzyjemnie skrzypiał pod podeszwami butów.

Nie czuł już palców, co chwilę pociągał nosem i brnął przed siebie w ten wigilijny wieczór. Ulice były opustoszałe, tylko co jakiś czas mijały go auta.

Wspomnienia wciąż go męczyły. Co roku, wieczorem w święta, chodzili tą samą drogą, którą on szedł teraz i kierowali się w stronę pobliskiego lasu. Tej nocy jednak Tristan zmodyfikował trasę i zamiast skręcić w lewo, poszedł w prawo - w stronę cmentarza.

Była zdecydowanie za młoda na to by umrzeć.

Była dobrze zapowiadającą się skrzypaczką, której został niecały rok do ukończenia Juilliard. Miała przed sobą przyszłość, mogła być kimś...Dawała mu to, czego nie mógł dać nikt inny i sprawiała, że był lepszym człowiekiem.

I nagle zniknęła z jego życia pozostawiając pustkę w sercu mężczyzny, którą ten jeden raz w roku wypełniała tęsknota, żal i ból.

Jak na ironię, zginęła w swój ulubiony dzień z trzystu sześćdziesięciu pięciu.

W końcu doszedł do cmentarza, przeszedł go wzdłuż, aż trafił na niewielki nagrobek.

Elizabeth Smith
2 XI 1990 - 24 XII 2018

Brany był za poważnego i twardego faceta, którym rzeczywiście był, jednak gdyby teraz ktoś zobaczył Tristana, wziąłby go za małego chłopca, który potrzebuje się przytulić do spódnicy własnej mamy, bo jakiś chuligan zabrał mu lizaka.

Tym lizakiem jest Betty, jego jedyna miłość, która dawała mu tyle szczęścia, a tym chuliganem była Śmierć.

Stał w ciszy przed nagrobkiem, co jakiś czas ocierając płynące łzy. Tak bardzo chciał, aby z nim była.

To był pierwszy raz od czasu pogrzebu, kiedy ją odwiedził. Musiał do tego najwidoczniej dojrzeć i musiało to się chyba stać właśnie dziś. W wigilię.

Betty wierzyła, że w święta zachodzą największe wewnętrzne zmiany w ludziach. Jest to swego rodzaju prawda.

Tristan dopiero teraz zrozumiał jak bardzo ją kochał, jak potrafi doskwierać samotność i cisza. Wcześniej tego nie widział, a teraz dostrzegł to niestety za późno.

- Wesołych Świąt, Betty - powiedział w końcu. Czekał dłuższą chwilę na odpowiedź, jednak na próżno. Ona już nigdy mu nie odpowie. Na to ani żadną inną rzecz, którą do niej powie. Już zawsze będzie zmagał się z ciszą z jej strony.

SilentWhere stories live. Discover now