Nie lubie cię

4.7K 366 169
                                    

Musiałem kupić nową bluzę, właśnie wracałem ze sklepu, kiedy wpadł na mnie jakiś zakapturzony facet. Kurwa nie można patrzeć pod nogi.

K- Uważaj, jak leziesz!
I- Spieprzaj Kacchan, to ty nie patrzyłeś, jak leziesz, stary idziemy.
Ha czy to był Deku, co on robi, z tym gościem i kim on jest?

T- Kacchan? To jest ten frajer, co cię gnoił?
CO? Ja frajerem, chyba go pojebało.
K- Jak tyś mnie nazwał?
T- Deku tak cię przedstawia.
Że ten nieudacznik nazwał mnie frajerem, nie podoba mi się, że zrobił się taki odważny.
K- Ty leszczu, kim on jest?
I- Znajomy.
T- Chyba przyjaciel i w porównaniu do niektórych, nie mam w planie się od niego odwracać, jak ty.
K- Ty tego typa spod ciemnej gwiazdy nazywasz przyjacielem?

I- Spierdalaj Bakugou, na pewno lepszy przyjaciel z niego, niż z ciebie, nie mam czasu, pogadamy kiedy indziej.

Wkurzyłem się, doskoczyłem do Deku i podniosłem za fraki, najwyraźniej nie starczyło mu w szkole. Sam prosi się o więcej, już miałem zadać cios, kiedy tamten mnie powalił, a następnie przygniótł moją twarz do podłogi, jak on to zrobił tak szybko.

T- Posłuchaj szczeniaku, spierdalaj od młodego, mamy robotę, zawadzasz.
I- Dobra idziemy, bo Kuro nas zatłucze, jak znowu niepotrzebnie będziemy się rzucać, ostatnio też tak było.
T- Ta tylko się pożegnam.

Poczułem mocne uderzenie w brzuch, aż się zwinąłem, cholera, ale twarde buty, nie odpuszczę im.
I- Hahaha to do zobaczenia Kacchan, kurwa straciliśmy dwadzieścia minut.

Kurwa odeszli, zajebie go, wstałem i skierowałem się do domu, muszę się dowiedzieć, kim jest ten koleś. Nie sądziłem, że Deku powie komukolwiek o tym, co mu robiłem i choć nigdy tego nie przyznam, przez te dwa lata martwiłem się o tego cwela, a kiedy wrócił, to jest zupełnie inny.

W domu poszedłem do swojego pokoju i się położyłem. Kiedy się obudziłem, była 3 w nocy, cholera nie miałem zasypiać, ale z dwojga złego brzuch już nie boli. Mimo to teraz nie zasnę, a wole nie budzić matki, cholera Idę coś zjeść, a potem się przejdę. Po cichu zszedłem na dół i zrobiłem sobie, kilka kanapek, które od razu zjadłem, w korytarzu włożyłem buty i bluzę, po czym skierowałem się w stronę parku.

Na ulicach było pusto i cicho, zamknąłem oczy i szedłem przed siebie, kiedy na kogoś wpadłem, kurde nawet w nocy. Spojrzałem na tę osobę i chwila czy to Deku?

K- Deku ty Idioto, czekaj czy ty jesteś pijany?
Nie mogłem w to uwierzyć on i alkohol? Waliło od niego jak od menela, ile on wypił?
I- Nije jezdem bijany, wsale a wsale.

Nie wcale, czuć od niego jak cholera, nawet zdania porządnie nie wypowie.
K- Kurwa co się z tobą dzieje, kiedyś nawet nie spojrzałbyś na alkohol.
I- Zpadaj Bakugo, ide na spacerek,  odzuń się, nie znasz mje.
K- Nigdzie nie pójdziesz w tym stanie!

Chyba go pojebało.

I- Ale ja kce szpać, a ciebie i tak to nie obchodzi, idź sobie sio.
K- Thhh, jeżeli myślisz, że cię tu zostawię, to się mylisz.

Nagle ten idiota się potknął, więc musiałem go złapać, nie chce, żeby se ryj rozwalił i jakie kurwa sio, co ja mucha jestem.

I- Spieprzaj, mówię, masz mnie w dupie więc ja ciebje tesz!
K- Tak! Nie rozumiesz, że jak zniknąłeś, to się o ciebie martwiłem, byłeś moim przyjacielem!
I- Ta maż rasje byem, ale nie estem i żałuje, tylko siem tym ranilem, jak mnie nje przepuścisz to ja ide spać tu.

Nie wierzę, on naprawdę położył się na ulicy. Kurwa wiem, jak go traktowałem, no ale ja nie umiem inaczej, a to, co powiedział... Nieważne.

K- Ileś ty wypił?
I- Po cwartej butelce nie liczyem, ale wygralem, przeciwnik zalicył zgona.
K- Piłeś na umór i to z tym typem z galerii?

Kurwa co z nim nie tak.
I- Nie, tamten odpadł przed pólnocom, za cienki dla mnije, ja tu o honor walczyem.
K- Ty serio jesteś zalany w trupa.
I- Noooooo a telaz doblanoc. I już cię nie lubie Kacchan, więc odczep się.

Haaaaa czy on zasnął, sprawdziłem. Ta zasnął kurwa, nie zostawię go na środku ulicy. Do domu też go nie wezmę, kurde rozejrzałem się, ma szczęście, że mieszka niedaleko. Wziąłem go na ręce i skierowałem do jego domu, mam nadzieję, że nic nie będzie pamiętał, albo trochę się ogarnie.

Po chwili stałem przed jego domem a z bluzy, którą miał na sobie wyjąłem klucz i otworzyłem drzwi. Pijanego położyłem na kanapie, na której ostatnio siedziałem. Klucze zostawiłem na stoliku i wyszedłem.

Już piąta matka jak zobaczy, że mnie nie ma, to chyba zdechnie ze szczęścia. Ale to jeszcze nie święta, więc nie dam jej tej satysfakcji.

Villain Deku-,,Bez Mocy"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz