x

2K 226 109
                                    

Na początku był uśmiech.
Krótkie spojrzenie sprawiło, że ich twarze rozświetliły się radośnie, wyczuwając w sobie kompanów. Felix jako pierwszy poraczkował do Hyunjina, zaczepiając go i delikatnie uderzając piąstką w jego ramię. Mały Hyun oddał mu wtedy trochę za mocno, więc rozgniewany chłopiec również przyłożył mu z większą siłą. Zaniepokojona opiekunka obserwowała roczniaków, obawiając się, że któryś z nich zaraz się rozpłacze, bo już miała styczność z obojgiem maluchów i każdy reagował na wszystko aż nazbyt przesadnie. Ku jej zdziwieniu Hyunjin tylko popatrzył się na mniejszego chłopca dużymi oczami, a potem przewrócił na plecy, turlając się po podłodze. Felixowi tak spodobała się ta zabawa, że zaraz dołączył do swojego towarzysza i oboje, śmiejąc się rozkosznie, bawili się w najlepsze. Obrzucanie się nawzajem zabawkami, bicie po głowie samochodami, a potem zasypianie razem na łóżeczku, wtulając się w siebie jak najmocniej, stało się nich codziennością z uwagi na to, że rodzice obojga chłopców byli bardzo zabiegani. Zostawiali swoje pociechy u tej samej opiekunki przez prawie rok, a nieświadoma więź tworzyła się między ich synami, zbliżając ich do siebie bardziej niż można było sądzić.

Później było rozpoznanie.
Dzieci zazwyczaj szybko zapominają o tym, co działo się poprzednimi dniami. Żyją naprzód, beztrosko, nie rozpamiętując przykrych rzeczy, takich jak zbite kolano lub kłótnia z kolegą z podwórka. Nie potrzebują negatywnych emocji do funkcjonowania, liczy się dobra zabawa i szczęśliwe spędzanie chwil. Dlatego też powtarzanie przeczytanych im już kiedyś bajek nie przeszkadza im w żadnym stopniu i przeżywają je niczym nowe, a ponowna zabawa w tę samą grę tylko je raduje. Każdy dzień jest dla nich czymś zaskakującym, tak jakby narodzili się od początku.
Tak samo było z Felixem i Hyunjinem. Po rozstaniu nie tęsknili za sobą długą, zajmując się ciekawszymi rzeczami, poznając nowych kolegów i odkrywając świat. Rośli jak na drożdżach, chociaż mały Hwang dużo czasu spędzał w szpitalach. Był chorowity i często niegroźne przeziębienia przekształcały się w już dużo groźniejsze zapalenia płuc. Organizm chłopca narażony był na wiele ataków od wewnątrz, ale wciąż walczył i jego stan zdawał się tylko polepszać. Lekarze mówili, że to typowe u niektórych dzieci między 3-6 rokiem życia, bo nie są jeszcze zahartowane, ale na pewno mu to minie. Rodzice czarnowłosego obserwowali swojego jedynego syna z obawą, ale tak jak zapowiedział doktor, Hyunjin pokonał sprawnie większość swoich fizycznych ograniczeń i mógł normalnie zacząć uczęszczać do przedszkola. Jednak z powodu mniejszej ilości czasu na obcowanie z rówieśnikami był też bardziej nieśmiały. Inne dzieciaki szybko znalazły sobie towarzyszy, a Hwang cały pierwszy dzień przesiedział sam w kącie, bawiąc się małym samochodem ze swoim niewidzialnym przyjacielem, który towarzyszył mu od początku dłuższych wizyt w szpitalu. Następnego dnia mama wręcz zaciągnęła go siłą do samochodu, bo chłopiec zapierał się rękami i nogami przed ponownym pojawieniem się w przedszkolu. Nie pomogły żadne argumenty o gorączce czy katarze, bo matka kilka razy sprawdziła czy ma temperaturę lub leci mu z nosa, ale szybko wyszło na jaw, że to wymówki. Ostatecznie przekonała go słowami, że dzisiejszy dzień na pewno będzie lepszy, bo dzieciaki zawsze bawią się wszystkie razem i na pewno się z kimś zaprzyjaźni. Niechętnie przekroczył próg przedszkola i od razu zaszył się w swoim kąciku, zignorowany przez resztę. Było mu bardzo smutno i nawet niewidzialny przyjaciel mu nie pomagał. Wtem do środka weszła kobieta, której nie kojarzył, trzymając za rączkę drobnego chłopca. Ciągle pociągał nosem i rozglądał się z zaciekawieniem wokół, tak jakby czegoś szukał, a Hyun niepewnie go obserwował. Gdy ich spojrzenia się spotkały - coś w nich przeskoczyło. Ta nić porozumienia, którą zyskali kilka lat wcześniej, odezwała się i obojgu szepnęła do ucha, że to właśnie coś na co czekali.
O wszystkim byli w stanie zapomnieć, ale nie o sobie.

Kolejna była więź.
Budowana powoli, bez pośpiechu. Mieli tyle czasu przed sobą, że wydawała im się ona wiecznością. Dojrzewali razem, przeżywając razem wzloty i upadki. Pierwszy zawalony konkurs recytatorski Felix spędził w ramionach Hyunjina, płacząc nad swoim nieudacznictwem, a ośmioletni chłopiec nieśmiało głaskał go po plecach. Wygrany mecz piłki nożnej drużyny Hyunjina świętowali w nowo otwartym parku rozrywki, gdzie po kolejce górskiej mały Hwang zwymiotował całą watę cukrową na buty swojego dziesięcioletniego przyjaciela. Urodzinowny prezent Felixa, jakim był mały szczeniak, wymęczyli w ten sam dzień, w którym przybył do domu. Byli tak zajęci zabawą, że świeczki układające się w liczbę 11 na torcie młodszego musiał zdmuchnąć jego tata. Cała trójka, czyli dwaj psotni chłopcy i ich piesek, zasnęła wtedy pod huśtawką, na ogrodzie państwa Lee, tuląc się do siebie z zimna. Pochorowali się wtedy paskudnie, ale nie żałowali niczego. Cała ich relacja polegała na tak pozornie mało istotnych rzeczach, ale dla nich te wszystkie błahostki były całym światem, bo mogli przeżywać je ze sobą.

In the beginning | HyunlixWhere stories live. Discover now