Miękka dupa Dumbledora

623 41 99
                                    

Czarny Pan niemalże zmiótłby Albusa ze świata żywych, ale ten po raz kolejny machnął taką epicką magiczną tarczę, że zaklęcie nawet go nie posmyrało. Skąd staruszek czerpał witalność życiową, tego Harry mógł się tylko domyślać, a to nie był czas i miejsce na rozmyślania. Siedział skulony w kącie sali w Ministerstwie Magii i srał w różowe bokserki ze strachu. Nie miał siły nawet zawrzeć zwieraczy, Voldemort wcześniej tak wykończył go opętaniem, że Potter ledwo pamiętał, jak się nazywa. Siedział więc tylko cichutko, dopingując umysłowo swojego mentora, nauczyciela i dobrodzieja.

W drugim kącie na drugim końcu siedziała Bellatrix, też nieco wymęczona Cruciatusem, którym ją młody Potter potraktował, jednak w lepszym niż on stanie psychofizycznym. W każdej chwili gotowa była rzucić się na pomoc swojemu Panu, jednakże pochopnie wolała nie przerywać, wierząc w jego moc. 

Walka tylko na początku wydawała się epicka i majestatyczna, dlatego natychmiast każdy obecny ulotnił się z Ministerstwa, poza Harrym i Bellą, by nie plątać się w drobną sprzeczkę dwóch najpotężniejszych czarodziejów w galaktyce. Po dziesięciu minutach nietrudno było jednak dostrzec jej monotoniczność: Voldemort strzela, Dumbledore się tarczuje, Dumbledore strzela, Voldemort się tarczuje.

Mijały sekundy, a sekundy stawały się minutami, by te transmutowały się w kwadranse, a Albus i Voldemort wciąż walczyli, powoli, milimetr po milimetrze przesuwając się do siebie.
Po godzinie zaczęli krążyć wokół siebie w makabrycznym tańcu dwóch starych próchien, jednego zmartwychwstałego, drugiego z ręką i nogą w grobie.

Harry wciąż drżał z zimna i strachu w swoim kącie, Bella wciąż czatowała w swoim.

Po osiemdziesięciu minutach Albus i Voldemort stali niemalże twarzą w twarz, patrząc sobie prosto w oczy. Czarny Pan uniósł różdżkę, jednak jego ręka zawisła w powietrzu. Dumbledore wymamrotał do niego kilka słów, również trzymając różdżkę w spoczynku, ale uniesioną. Voldemort odpowiedział i tak zaczęli wymieniać się słowami, których ani Bella, ani Harry nie byli w stanie usłyszeć.

Ich stopy zrobiły dwa kroki w przód i oto stanęli tuż naprzeciw siebie. Zmierzyli się ostrymi, pewnymi spojrzeniami. 

A potem Bella krzyknęła, a Harry zakrztusił się suchym zimnym powietrzem.

Czy to był jego kolejny koszmar, który przerodził się w sen bez ładu i składu, bez sensu i znaczenia? Kolejna mara wywołana przez Voldemorta, która ma grać na jego delikatnych emocjach? Czy to halucynacja po grzybkach od Hagrida?

Ale to była rzeczywistość. Rzeczywistość, w której Albus i Voldemort rzucili się na siebie i drapieżnie zaczęli wgryzać się w swoje blade usta, drapieżnie macać swoje ciała rękami, z których wypadły różdżki.

To były dzikie, zwierzęce i agresywne ruchy, jakby wciąż walczyli ze sobą, jakby chcieli się zgwałcić nawzajem.

Voldemort zdrał z Albusa srebrne szaty, Albus potargał czarną pelerynę Voldemorta. Voldemort ze zręcznością szympansa ściągnął stopą tęczowe bokserki Albusa, Albus zaklęciem niewebranym rozdarł skórkowe majtki Voldemorta.

Bellatrix na widok marmurowej dupy Czarnego Pana ukryła twarz w dłoniach, Potter na widok obwisłych pośladków Dumbledora dostał kolejnego ataku drgawek. 

Voldemort chwycił Albusa mocno za ramiona, próbując odwrócić go do siebie tyłem, jednakże Albus zaraz spróbował zrobić to samo. I wydawałoby się, że wątły, umierający i zmęczony walką staruszek jest bez szans w tym dramatycznym pojedynku o dominację, lecz to właśnie on z młodzieńczą werwą obrócił Lorda dwoma mocnymi szarpnięciami, by włożyć mu między pośladki zmarszczonego zaganiacza.
Zapinał Voldemorta mocno i z każdym pchnięciem zwiększał tempo, trzymając go mocno i zostawiając ślady po paznokciach.
Czarny Pan na początku tego makabrycznego stosunku próbował się wyszamotać, jednak zaraz uległ, otworzył usta i zaczął coraz głośniej jęczeć niezidentyfikowane wyrazy, zapowiadając uroczyste przybycie orgazmu analnego. I po niecałej minucie soki z jego białego kutasa przybrudziły nieskazitelną podłogę, a Albus wciąż ruchał go jak rasowy aktor porno. 

Harry zwymiotował bułką z serem, czekoladową żabą i sokiem jabłkowym, a Bellatrix pizzą z krewetkami i winem. 

Tymczasem penis staruszka powoli zwalniał, oblał obficie odbyt i genitalia Lorda, by razem ze swoim właścicielem oklapnąć na podłogę.

Albus leżał jak kłoda, ciężko oddychając. Voldemort uśmiechnął się szeroko, ciesząc się, że zniesienie chwili upokorzenia zostanie mu wynagrodzone. Uklęknął nad dyrektorem i wcisnął mu do ust srebrnego pytona tak mocno, że ten prawie puścił pawia, jednak Voldemorta najmniej obchodziły odruchy jego organizmu i z radością przystąpił do penetracji jego gardła.

Był tak absolutnie szczęśliwy, podniecony i zaabsorbowany swoim zajęciem, że nie zauważył, jak jego najwierniejsza służka opuszcza swój kąt i cicho drepta do drugiego, do jego największego wroga z blizną i wadą wzroku.

- Dziecko - Bella wyszeptała do rozdygotanego Harrego - chodźmy stąd. 
Nie wyglądała już jak Bellatrix. Nie miała już w oczach psychozy neurotycznej, a strach i pustkę.
- Chodź. Nie skrzywdzę cię. Chodź, synu - wyciągnęła do niego rękę.
Harry, który właśnie stracił psychicznie wszystko, co stracić mógł, chwycił ją za nadgarstek. Byleby tylko to makabryczne przedstawienie zniknęło sprzed jego oczu.

Teleportowali się na wysokie klify, o które obijały się niewzruszone fale.
Był środek nocy, wokoło wiła się gęsta mgła, rzęsiła mżawka i pizgało złem.
- Chyba straciłam mentora - wyznała smutno Bellatrix - seksualności nie używa się do walki.
Harry już miał się zgodzić, ale oszołomienie powoli zaczęło odpływać z jego mózgu i przypomniał sobie, że rozmawia z chodzącą maszyną do zabijania i torturowania.
- Zabiłaś Syriusza - przypomniał jej wydarzenia sprzed niespełna dwóch godzin.
- Miałam powód.
- Co, bo lubił mugolaków, tak?
- Dziecko, za taką pierdołę nikt by go z rodziny nie wydziedziczał ani ja bym na niego różdżką nie machnęła. Gdy byliśmy szczeniakami w okresie dorastania... - wzięła głęboki wdech - dobierał się do mnie. I do moich siostrzyczek.
- Aha, zabiłaś go, bo cię macał dla zabawy?
- Za próby gwałtu na własnych kuzynkach! Bóg jeden raczy wiedzieć, czy innym dziewczynom nic nie zrobił... W mojej rodzinie nikt nigdy nie będzie tolerował przemocy seksualnej.
- Kłamiesz!
- Nie musisz w to wierzyć. Pewnie też wyparłeś fakt, że twój ojciec prześladowaniem doprowadził Severusa do depresji...
- Skąd możesz o tym wiedzieć?! Co cię to interesuje, głupia dziwko Voldemorta...
Sądził, że po takim tekście głupia dziwka Voldemorta rzuci nim o skały, jednak ta nawet na Harrego nie spojrzała.
- A Weasleyowie? Toksyczna rodzina. Nie widzisz tego, bo Molly ubóstwia ciebie i Ginny, a resztę dzieci gnoi. A jak ktoś się odważy mieć inne zdanie, tak jak Percy, to od razu trzeba mu obrobić dupę, a co...
- To wcale nie tak...
- A jak? Czy to ja jestem ta popierdolona, czy to ten świat? 
Harry pomyślał przez chwilę. To było bardzo dobre pytanie.
- I ty, i świat - odpowiedział.
- Może ten drugi będzie lepszy.
- Jaki drugi?
Bellatrix nie odpowiedziała, bo rzuciła się z klifu.

Kuniec

PS.1 Piszcie, dzieciaczki moje, czyje ruchanko chcielibyście ujrzeć w kolejnych częściach. Przyjmuję zamówienia na wszelkie shipy, orientacje, konfiguracje, światy, partie polityczne.

PS.2 Zrobiłam z Syriusza chuja, bo mnie wkurwia i  wygląda jak menel. A Bellatrix to seksbomba z charakterem, z której oczywiście Rołlingowa zrobiła bezmózgową Babę Jagę do straszenia dzieci. Pora nadać jej głębi psychologicznej.

PS.3 Tak, Dumbledore X Voldemort to mój ulubiony ship.

PS.4 Kocham was wszysykich, misie pysie, do zobacznoka.

Bajki dla lewackich dzieciDär berättelser lever. Upptäck nu