Prologue

252 23 2
                                    

Był, ale jakby go nie było. Oddychał, ale jakby tlen musiał zaczerpnąć z innej planety. Kochał i nadal tylko mocniej.

Gdyby Harry miał wskazać ten jeden moment w jego życiu kiedy myślał, że jego istnienie zbliża się do końca na pewno podałby dwudziesty dziewiąty luty roku dwa tysiące szesnastego. Bo dla niego życiem był Louis, a brak Louisa był dla niego śmiercią.

Ale gdyby Louis podczas jednego z koncertów miałby wskazać jeden konkretny moment, kiedy jego oczy zapadły się, a uśmiech przygasł, to na pewno Louis wypierałby się, udawał, że nie cierpi i po prostu zaśpiewałby kolejną piosenkę.

Tuesday night
Glazed over eyes
Just one more pint or five
Does it even matter anyway?

I tak naprawdę nikt nie widział problemu. Ludzie kochali ten rytm do którego można poskakać, potańczyć. Może nieliczne grono fanów doszukiwało się tu wołania o pomoc osoby, którą zabija tęsknota. Ale to był tylko wierzchołek góry lodowej.

Żyli tak dokładnie dwa lata i jeden dzień. Bez siebie, bez ciepłego, drugiego miejsca w łóżku, bez miękkich, zakręconych włosów i bez oczu, które przypominały najpiękniejsze morza świata.

Song For Love Where stories live. Discover now