fireworks

103 20 10
                                    

Mimo, że minęły cztery miesiące odkąd obudził się ze śpiączki po przedawkowaniu, nie zadzwonił do Pete'ego ani razu. Nie chciał. Gerard zasypywał go wiadomościami, ze Wentz znowu do niego dzwonił, pytał o Mikey'ego, mówił, że sie martwi, jednak Mikey ignorował to. Nie dlatego, że Pete zrobił coś źle. To młodszy Way czuł sie jak śmieć, czuł, że nie wytrzyma zmartwionego, przerażonego i stęsknionego wzroku Wentza. To byłoby za dużo.

Więc prawie w ogóle nie wychodził z domu, tylko Gerard przychodził do niego i dotrzymywał mu towarzystwa. Choć Mikey mowił, ze nie potrzebuje jego pomocy, tak naprawde okłamywał sam siebie. Do jego domu przychodził psychiatra, od czasu do czasu chodził na terapie dla uzależnionych, nocami płakał w łazience, mając ochotę zniknąć.

Ale Gerarda prosił, aby Pete o niczym nie wiedział. Aby okłamywał jego miłość, mimo że było to okrutne. Młodszy Way uważał, ze nie zasługuje na kogoś tak wspaniałego jak Pete pieprzony Wentz, w którym był zakochany od 2005 roku.

Pete potrzebował kogoś stabilnego. Silnego. Mikey kimś takim nie był.


***


Kolejny dzień, taki sam jak wszystkie. Ale jednak coś było inne. Gerard nie zadzwonił ani razu, była już piętnasta, powinien też już być u Mikey'ego i po raz kolejny truć mu dupę o to, aby w końcu powiedział Pete'emu prawdę. 

O piętnastej dwadzieścia trzy zadzwonił dzwonek do drzwi. To nie był Gerard. Gerard od razu wchodził, nigdy nie dzwonił dzwonkiem. Mikey ze zmarszczonymi brwiami ruszył do drzwi, aby je otworzyć. Nie mógł nawet wyjrzeć przez okno, wszystkie były zasłonięte roletami, aby ani jeden promień słońca nie dostał sie do środka jaskini młodszego Waya.

Mikey wciągnął głośno powietrze, gdy po uchyleniu drzwi po ich drugiej stronie ujrzał niskiego, ciemnowłosego i cholernie pięknego Pete'ego Wentza. Zagryzł mocno wargi, uciekając wzrokiem przed twardym spojrzeniem przybyłego. Rozchylił bardziej drzwi, by wpuścić go do ciemnego wnętrza swojego domu.

Wolał nawet nie zastanawiać sie, jak tragicznie wygląda i jak blady musi być. Błagał w myślach, aby Pete nie włączał światła, jednak jego prośby nie zostały wysłuchane i zaraz w oczy poraziło go dawno nie używane światło z żyrandola w korytarzu. Zasłonił twarz przedramieniem, sapiąc ciężko.

- Mikey... - usłyszał wyszeptane swoje imię, wiec minimalnie odsunął przedramię sprzed swoich oczu, aby spojrzeć na Pete'ego. Usta Wentza drżały, gdy badał wzrokiem sylwetkę swojego ukochanego. Mikey wiedział, ze Pete zauważył jak bardzo schudł, jak ogromne były cienie pod jego oczami, jak bardzo Way nie był sobą w tamtym momencie. - Mikey, proszę...

Wentz zbliżył sie do wyższego i odsunął jego przedramię z twarzy. Mikey nie chciał na niego patrzeć, nie chciał widzieć bólu w jego pięknych oczach, to on go wywoływał, nie chciał... 

- Mikeyway... - głos mu sie złamał. To było dla Mikey'ego za wiele, szloch rósł w jego gardle a on próbował sie go pozbyć, jednocześnie walcząc z łzami, jakie napływały mu do oczu. 

- P-przepraszam... - wyjąkał niewyraźne, patrząc na swoje stopy. - Pete, tak strasznie cię przepraszam...

- Ćssiii, cicho, Mikey, cichutko... - Wentz wtulił się w tors Waya, zaciekając pięści na jego szarej, wiszącej na jego kościstych ramionach koszulce. Mikey zacisnął boleśnie zęby i otoczył ramionami mniejsze ciało, nie potrafiąc juz powstrzymać łez. - Jest dobrze, wszystko okej.

- N-nie jest, dobrze wiesz, że nic nie jest okej... - wyszeptał Way, czując, ze jego ciało zaczyna drzeć. - Pete, nie powinieneś tutaj być, powinieneś być teraz szczęśliwy z kimś...

- Jestem z tobą...

- Nie jesteś, nie kłam, proszę, nie kłam... - czuł, ze nogi słabną mu coraz bardziej, z każdym kolejnym raniącym go słowem. W końcu opadł na kolana i zaszlochał, przeklinając się w myślach za to, jak bardzo słaby i żałosny był. - Zostaw mnie, proszę, nie zasługuję na to, aby być z tobą, jestem taki słaby, taki...

- Jesteś Mikey Way, jesteś wszystkim co dla mnie ważne, jesteś moim pierdolonym światem i nie zostawię cię...

Pete również zaszlochał, tak strasznie bolało go serce, wszystko bolało go na myśl, ze Mikey wolał zostać sam, aby tylko Wentz był szczęśliwy.

- Będziemy razem szczęśliwi, nie zostawię cię, będę z tobą do samego końca, choćbym miał odejść z zespołu, spalić wszystkie moje gitary i teksty piosenek, które napisałem o tobie, dla ciebie... Zrobię wszystko, ale nie zostawię cię, Mikey Way...


***


- To jest ostatnia piosenka na dzisiaj, dziękujemy wam z całego serca! - wykrzyknął Patrick do mikrofonu, a tłum przed nimi zapiszczał. - Mój przyjaciel, Pete Wentz, chce coś powiedzieć.

Pete zbliżył sie do swojego mikrofonu i odchrząknął. Po chwili, kiedy krzyki tłumu ucichły, zaczął:

- Chciałem... każdy wie, że nie wszystko jest proste. Niczego nie dostajemy od razu, nie ze wszystkim radzimy sobie od tak, od niechcenia. Często może nam sie wydawać, ze jesteśmy słabi, beznadziejni, że to żałosne, że nie jesteśmy w stanie poradzić sobie sami. - Czuł łzy napływające mu do oczu, ale zignorował to. - Życie nie jest kolorowe, jednak nie jest też czarno-białe. Ma w sobie tyle odcieni szarości, tyle różnych sposobów, na które może nas zabijać. Chciałem wam powiedzieć, że wszyscy jesteście ważni, wartościowi, jesteście silni i piękni, wierze w was i wierze, ze poradzicie sobie ze wszystkim. - Znowu rozbrzmiały krzyki, jednak Wentz uciszył je machnięciem ręki. - Jestem... zakochany w kimś, kto myślał, ze nie da rady. Ale dał radę. Jest tutaj z nami, wiem, ze patrzy na mnie i widzi łzy w moich oczach. 

Po raz kolejny - krzyki i gwizdy, ktoś z oddali zapytał głośno "o kim to?". Wentz zamknął oczy i westchnął.

- Mikey Way... - znowu krzyki i piski, tym razem głośniejsze i silniejsze. - Zawsze będę wierzyć. Bo teraz wszystko jest okej. Jesteśmy szczęśliwi.

I w tym momencie Mikey Way, stojący w czwartym rzędzie, uśmiechnął sie delikatnie. Było tak dobrze. Był tak cholernie szczęśliwy ze swoim bratem, z Petem, z całym światem. Był szczęśliwy. 

Wentz zauważył swojego ukochanego w tłumie, uśmiechnął się szeroko w jego stronę i wyszeptał po raz ostatni do mikrofonu:

- Kocham cię, Mikey. We're fireworks.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 16, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

we're fireworks || petekeyWhere stories live. Discover now