020; Paul's gym

3 0 0
                                    

Obudziłam się w swoim łóżku kompletnie sama. To oznacza, że Niall w nocy mnie przeniósł, przebrał i  jak się okazało, ogarnął cała chatę. Jak go nie kochać?

***

- Masz usprawiedliwienie Meredith?- zapytała mnie nauczycielka sprawdzająca obecność na pierwszej lekcji. Czyli standardowo  Chemii...

- A to potrzebne?- zapytałam doskonale wiedząc, tak samo jak pewnie cała szkoła, ze miałam sesję.

- No ja nie wiem gdzie ty wtedy byłaś- powiedziała z tak wrednym uśmieszkiem, że miałam ochotę wziąć igłę i nitke i zszyć jej ten stary dziób.

- No tak, w pani jaskini nie ma zasięgu, co dopiero internetu- klasa się krótko zaśmiała, a ja starałam się skopiować jej minę.

- To, że jesteś popularna nie znaczy, że możesz pyskować. To ode mnie zależy czy wyjdziesz z tej szkoły w tym roku, czy nie.

- Ja popularna? Pfff, gdzie tam. A  skąd pani może o tym wiedzieć?- uśmiechnęłam się zwycięsko i luźniej usiadłam na krześle.

- Skoro jesteś taka mądra, to powiedz mi wzór soli kuchennej. Banalnie pros...

- Chlorek Sodu, NaCl. Pf- wcięłam jej się w słowo. Przydały się te karteczki ze wzorami, poprzylepiane po całym domu. Chemiczkę zatkało, patrzyła się na mnie, zdjęła okulary i wybuchła rzęsistym, bolesnym płaczem.

- Dlaczego? Dlaczego od zawsze ty byłaś wyżej ode mnie? To ja jestem nauczycielką! Też kiedyś byłam lubiana, fajna i bogata a teraz siedze się w tej szkole, użerając się z popularnymi uczniami. Ja chyba tego nie wytrzymam psychicznie- wytarła twarz chusteczką i sięgnęła po swoją herbatkę uspokajajacą. W tym momencie zrobiło mi się jej żal, bo wszystko co powiedziała było właściwie prawdą. Nigdy nie udało jej się mnie uziemić, bo to zawsze było 'bez podstawne', a po niej dzień w dzień jechali uczniowie. Z drugiej strony patrząc, ona wcale nie jest aż taka stara, ani brzydka. Myślę, że zrobiłaby jakąś dobrą karierę, może redaktor? Zawsze miała gadane.

- Ma pani racje, marnuje się pani w tej szkole. Myślała pani o własnej marce, albo o karierze redaktorki?- zapytałam troche ironicznie.

- Wiesz co?- zachlipała, wysmarkała nos-Masz rację, marnuje się tutaj. Zawsze chciałam być projekatntką. Dziękuje ci Meredith, zadbam o to żebyś zdała chemię. Do zobaczenia w branży kochana- ja, tak samo jak i cała klasa, siedzieliśmy ze szczękami na ziemi, bo nikt kompletnie nie rozumie co tu sie dzieje.

- Jasne ddobrze. Grunt to spełniać marzenia- mruknęłam niepewnie, dalej nie wiedząc czy ona mówi serio.

- Niech cię wyściskam- podeszła do mnie wzruszona i objęła mnie szczelnie. Później wzięła swoją torebkę i po emocjonalnym westchnieniu wyszła z klasy. Wystarczy, że zamknęła drzwi od drugiej strony, a ja wybuchłam tak ogromnym śmiechem, że nie mogłam się opanować do końca trwania lekcji (dwadzieścia pięć minut).

Lunch. Komoletnie najlepsza część dnia w szkole, po nim już tylko z górki. Wcześniej już zaplanowaliśmy z Ashem, że weźmiemy coś ze stołówki i pójdziemy w końcu całą ekipą do CC.

- ZAKLEPUJE SZARLOTKE!!!- krzyknął Ashton tuż po tym jak ujrzał ciasto na stole przy konputerach.

- Dzisiaj do mnie- mruknęłam stosunkowo cicho, ale była absolutna cisza.

- Co?- zapytał Ed, dalej patrząc w monitor, uciekając od duszka.

- Dzisiaj. Ja. Wy. U mnie do nocy. Mamy ostatnio strasznie słaby kontakt...- mówiłam coraz bardziej niepewnie.

Say You Won't Let GoKde žijí příběhy. Začni objevovat