Rozdział 6

4.5K 251 24
                                    


Severus odpływa tylko na jakąś godzinę.

Potter – potrafi spać. Więc śpi. I śpi. Śpi, jakby zbierał się do tego całe życie i wreszcie wykorzystuje wszystkie zaoszczędzone godziny. Kiedy używa słowa „drzemka" – to nie do końca opisuje stan snu, który osiąga Harry.

Severus odbiera pocztę z parapetu (ma na sobie drobne zaklęcie klejące, żeby zapobiec porwaniu listów przez wiatr). Każdy jeden jest zaadresowany do pani Aggrandizi Skoll, Mistrzyni Eliksirów. Imię należało do jego babki, nazwisko do jego ulubionego profesora z dzieciństwa. Pani, ponieważ statystycznie udowodniono, że czarownice sprzedają więcej eliksirów niż czarodzieje – oraz gdy podkrada się przyzwoite próbki włosów z kosza na śmieci w alejce za salonem fryzjerskim, niezmiennie zmienia się w coś żeńskiego.

Zdobycz: dwa nowe zlecenia, notka od odbiorczyni eliksiru unieruchamiającego – zapewniającej go, że zapłata dojdzie w ciągu kilku dni i tajemniczo sformułowane pismo oznaczone nieznanymi inicjałami. Severus wzdycha przy ostatnim liście, dostrzega niezbyt ukryte odniesienie do księżyca, myśli przez chwilę, odwraca kartkę i pisze na tyle – „Tak. Robimy eliksir Tojadowy." Wypisuje jednak nieprzyzwoitą cenę, na wypadek gdyby to był Lupin. Akceptuje dwa inne zlecenia, jedno spore zamówienie na trutkę na śmierciotule bezpieczną dla tkanin i – niespodzianka! – więcej trutki na szczury.

Jeśli pochyli się na swoim krześle, Severus może spojrzeć przez próg i dostrzec tylko stopy Pottera.

^^^

Potter budzi się na obiad.

Mają kurczaka, makaron i marchewki. Severus żałuje, że nie ma do zaoferowania butelki wina.

- To jest świetne. Nie wiedziałem, że umiesz gotować.

- Wygląda na to, że dzielimy jakąś umiejętność.

- Nikogo nie oszukasz – ogłosił Potter z uniesioną brwią. – To był ukryty komplement.

^^^

- Co zwykle robisz po obiedzie?

- Pracuję.

- A potem?

- Pracuję. Śpię. Jeśli czuję się w odpowiednio bojowym nastroju, trochę czytam. Piję.

- Wow. I nie dopuszczono mnie do tej szalonej zabawy. – Potter odchyla się na stołku przy biurku, balansując na dwóch nogach i jednocześnie obserwując pracę Severusa. – Wiesz... Mogę gdzieś iść, jeśli chcesz. Nie chcę być kłopotliwy.

- Jestem dość przyzwyczajony do pana obecności, panie Potter.

Kroi w kostkę, sieka, mieli – szczypta dzikiej lilii...

- Tęskniłem.

- Ja też – mówi Harry. Uśmiecha się szeroko i przypadkowo odchyla się na krześle zbyt mocno.

^^^

- Tim... - wyśpiewuje Potter po całej skali dźwiękowej.

- Finnegan. Cholerny Finnegan – następne słowo to Finnegan (dop. tłum. Harry prawdopodobnie podśpiewuje sobie piosenkę „Finnegans' Wake").

- Pamiętam słowa – po prostu zadziwiam cię moimi wokalnymi umiejętnościami.

- Jeśli nie jesteś w stanie przetransmutować sobie gardła – czego nie polecam podczas wdechu – ani innego momentu, jeśli już przy tym jesteśmy – jeśli nie znasz jakiegoś kompetentnego uzdrowiciela – i nawet wtedy – jeśli je wymieniłeś, rozpoznałbyś własny głos? Czy może zawsze już czułbyś się tak, jakby ktoś stał ci za ramieniem i mówił za ciebie... - Severus zamrugał. – Co?

Taki samotny beze mnie | TłumczenieWhere stories live. Discover now