Kolumb

503 21 49
                                    




KOLUMB

–OPOWIADANIE W UNIWERSUM METRO 2033–

1

Polianka była stacją opuszczoną od lat. Było w niej ciemno i zimno, prawda, ale nie sprawiała wcale nieprzyjemnego wrażenia. Nie było żadnej zaschniętej krwi na ścianach, żadnych pęknięć, ani dziur po kulach. Wyglądało to jakby ludzie się po prostu tym miejscem znudzili i w spokoju z niego odeszli. Vadim lubił myśleć, że tak właśnie się stało.

Stacja traciła jednak na uroku za każdym razem jak nią przechodził, a było to stosunkowo często. Do Polis można było dostać się na kilka sposobów, ale tylko tą drogą nie musiał pokazywać swoich papierów raz na każde piętnaście minut. Dla niego zazwyczaj przedłużało się to jeszcze bardziej, bo za każdym razem, kiedy ktoś zobaczył jego nazwisko musiał się upewnić, że jest „tym Vadimem", a potem dostać uścisk dłoni, autograf czy inny nonsens.

Latarka doczepiona do jego lewego ramienia zamigotała nagle. Vadim prychnął z irytacją, zdjął prawą dłoń z trzymanego przez siebie karabinu i klepnął latarkę mocno kilka razy. Światło przestało migotać. Musiał zapamiętać, żeby kupić nowe baterie.

Minął opustoszałą stację i znalazł się w tunelu. Jego ciężkie kroki, wzmacniane dodatkowo przez wojskowe buciory, które miał na stopach niosły się echem przez cała długość tunelu. Był pewien, że strażnicy Polis słyszeli go od dawna. Skręcił lekko i zobaczył światło stacji. Cudownie, jest na miej...

Błysnął reflektor. Vadim powinien się już do tego przyzwyczaić, ale niech to szlag, cholerstwo było silne.

– Ah, szlag by was! – warknął Vadim pod nosem, zasłaniając rękawem oczy.

– Kto idzie? – Dobiegł go czyiś głoś.

– Kolumb, kuźwa! – krzyknął Vadim. – Kolumb!

– Kolumb? – odparł po chwili milczenia głos. – W sensie, stalker?

– Nie, Krzysztof! – przedrzeźnił go Vadim. – Zgaś to ustrojstwo, bo strzelę zaraz w żarówkę, jak mamę kocham!

Po chwili reflektor zgasł, a zamiast niego zapaliły się dwa inne, wyraźnie słabsze. Vadim mrugnął, przejechał wzrokiem po posterunku, przetarł knykciem prawe oko. Jeden ze strażników Polis zeskoczył z punktu i przeszedł kilka kroków, celując do niego ze strzelby. Po stanie jego uzbrojenia widać było, że stacji jak zwykle się powodzi.

– Połóż broń na ziemi – powiedział mu strażnik, zatrzymując się w bezpiecznej odległości. – Wszystkie.

Vadim westchnął i delikatnie położył trzymany w ręku karabin na ziemi. Z pleców zdjął kałacha i ułożył go obok. Z kabury przy nodze wyjął glocka i też rzucił go na ziemię.

– Nóż też – stwierdził strażnik.

– No chyba żartujesz – odparł mu Vadim.

– Nóż też, albo w tył zwrot i do widzenia.

Stalker wymamrotał coś do siebie pod nosem, ale posłusznie wyjął z pochwy w udzie nóż i położył go na szynach obok reszty arsenału.

– Co masz w tym plecaku? – zapytał strażnik.

– Amunicję i narzędzia.

– Masz przy sobie coś jeszcze?

– Tak, granat w dupie.

Strażnik prychnął zirytowany. Podszedł bliżej.

– Dokumenty.

Vadim sięgnął do kieszonki przy pasie i wyciągnął z niej swój paszport. Strażnik, nadal celując do niego prawą dłonią, lewą chwycił za dokument i podłożył go pod światło. Zmrużył oczy.

Kolumb - Opowiadanie w uniwersum Metro 2033Where stories live. Discover now