ALEX (część 36)

631 37 6
                                    

Czekając, aż Camille otworzy mi drzwi, przystępowałam z nogi na nogę z rękoma wciśniętymi głęboko w kieszenie szarego płaszcza. Wiedziałam, że mogłabym wejść bez pytania, a Cam i jej rodzina nie uznaliby tego za grubiańskie, jednakże to nie było w moim stylu. Dla m n i e  to było grubiańskie. 

Gdy ciemnobrązowa powłoka uchyliła się, wzięłam głęboki oddech. Camille wciąż wyglądała marnie, mimo że odwiedzałam ją codziennie, spędzałam z nią całe przerwy w szkole, byleby tylko krucha dziewczyna nie rozsypała się publicznie na kawałki. 

Camille miała to do siebie, że sprawiała wrażenie niemiłej i chamskiej, dopóki nie poznało jej się lepiej. Przy obcych, zdarzało się, że przykrywała swoje emocje kąśliwymi uwagami i nieprzymilnymi uwagami, ale dla przyjaciół była jak otwarta książka. Wrażliwa. Gdybym miała wybrać słowo opisujące ją, to właśnie to bym wybrała. Piękną brunetkę łatwo było wytrącić z równowagi; łatwo obrazić. Nie należała do osób cierpliwych. Ale to wszystko, ta cała nietaktowna szczerość oraz emocjonalność sprawiały, iż każdy odnosił wrażenie, że Camille jest prawdziwa i autentyczna; że nikogo nie udaje. I to każda z nas w niej uwielbiała. 

-Hej, jak się trzymasz?- zapytałam, wtulając się w kościste ciało przyjaciółki. 

-Mogło być lepiej- wymamrotała, jednocześnie wyplątując się z uścisku. 

Krótkie włosy brunetki jakoś udało jej się związać w śmiesznie małego koczka, a na twarzy nie było ani grama makijażu. Dostrzegalne były wory pod opuchniętymi oczami oraz lekko zapadnięte policzki. Miała na sobie czerwoną za dużą bluzę oraz czarne dresy. Jak już powiedziałam, wyglądała marnie. 

-Zjadłaś coś ostatnio, Cam?- zapytałam, siadając na metalowym krześle w kuchni, gdy Camille wyciągała kubki z szafki. 

Nie odzywała się. 

-Zamawiam więc w takim układzie pizzę. Twoją ulubioną.- oznajmiłam pewnie, po czym zaczęłam przeglądać stronę najlepszej pizzeri w mieście. W międzyczasie podniosłam wzrok, by zobaczyć brunetkę, która pokiwała kilka razy głową, widocznie nie mając siły sprzeczać się ze mną. 

W ciszy czekałyśmy obie, aż woda w czajniku się zagotuje. Obie uwielbiałyśmy kawę. Z mlekiem. I cukrem. Pochłaniałyśmy jej hektolitry od dłuższego już czasu, aż stało się to małego rodzaju uzależnieniem. Do moich niedługo pewnie by można było dodać leki. Na ostre migreny. Amol, ibuprom, i kilka innych zawsze znajdowało się u mnie w torbie. Zawsze, ale to zawsze miałam przy sobie jakieś leki. 

-Gadałaś z nim?- zaczęłam, gdy przyjaciółka usadowiła się na krześle obok mnie, podając mi kubek z parującą cieczą. 

-Przestałam próbować. Dam mu czas. Nic już chyba innego nie mogę zrobić.

Przypatrywałam się dziewczynie, jak próbuje paznokciami zdrapać farbę z kubka oraz jak smutne i mętnie wpatruję się w kawę. Jedną nogę miała przyciągniętą do siebie, a na jej kolanie opartą miała brodę. 

Nie wiedziałam jak już mam jej pomagać, oprócz obecności. Próbowałyśmy z Chloe wszystkiego. Durne filmy (ale nie romantyczne), zakupy, nocowanki... nawet uczyłyśmy się razem z nią, mając nadzieję, że jakoś to pomoże zabrać myśli od Louisa i wydarzeń ostatnich dni. I być może to pomagało, ale tymczasowo. A my potrzebowałyśmy stałego rozwiązania. Rozmowa z Louisem mogłaby pomóc. Może mogłaby. 

-Wiesz... brakuje mi Molly- wymamrotała Cam, a ja zaskoczona jej słowami podniosłam głowę, po czym przenikliwie zaczęłam się jej przyglądać. 

-Jak to?

-Noo... Ona spojrzałaby na to wszystko z tej swojej chłodnej, logicznej perspektywy... i uzasadniłaby każdą opcję odpowiednimi argumentami, jakby to był jakiś pieprzony dowód matematyczny- Camilla parsknęła cicho, a jej kąciki ust nieznacznie poszybowały w górę. 

Cold Veins N.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz