część 21

850 44 3
                                    

Stwierdziłam, że moja zemsta to będzie kolejne wykańczanie każdego z nich. I pierwszy na mojej krótkiej liście był Louis. 

Jednakże życie to nie książka czy film, w których można całkowicie zanurzyć się na jednym problemie czy wyrazić afirmację pochłonięcia się zemstą, tym samym odrzucając wszystko inne dookoła. Miałam konkurs, szkołę... to musiało poczekać. Zaplanowałam sobie, że powrócę do swojej zemsty po powrocie z Londynu. Założenie to miało jedną hamartię- musiałam udawać przyjaciółkę, koleżanką, czy nawet kochankę (ciężko było nazwać to śmieszne koleżeństwo pomiędzy mną, a Niallem; teraz już raczej jego brak).

Dlatego też starałam się unikać całej piątki, pozostawiając przy sobie jedynie Chloe czy moich innych znajomych, którzy nie byli zamieszani w tą sprawę. Czy było łatwo? Cóż... ciężko powiedzieć.

Jeżeli chodziło o Nialla to tak. Na ogół go unikałam, jedynie na niemieckim zmuszałam się, męczyłam, by być dla niego względnie miła. Trochę dokuczał mi brak jego i moich perwersyjnych żartów czy spędzania wspólnie czasu, ale tydzień to nie długi okres czasu, więc wytrwałam. 

Camille szczerze mówiąc zawsze miała na mnie wywalone, gdy chodziło o kontakty jedynie między naszą dwójką. W przeciągu tygodnia napisała z prośbą o pomoc w matematyce dwa razy. Pomogłam jej. Udawanie miłej przez internet było łatwe i to właśnie tak stwarzałam pozory, że wszystko jest między nami w porządku. I używałam tego, nie tylko wobec Camille, również wobec pozostałej czwórki. W czasie przerw natomiast stałam w naszej czteroosobowej, i teraz fałszywej, grupce "przyjaciółek", niewiele się odzywałam, jedynie gromiłam Camille (i Alex) wzrokiem, gdy na mnie nie patrzyły. Wychodziło na to, że ja również potrafiłam być fałszywą suką.

Z Harrym nie zamieniłam w ogóle jakiejś bardziej złożonej konwersacji, oprócz zwykłego "hej" czy "cześć", no i tych krótkich, przyjacielskich objęć, gdy on udawał dobrego kolegę. Zawsze gdy czułam ciepło jego skóry na sobie, miałam ochotę wydłubać mu oczy czy przywalić mu z pięści w twarz. Czułam do niego obrzydzenie. I nienawidziłam siebie za to, ale on potrafił sprawić, że czułam również obrzydzenie do samej siebie. 

Najgorsze było moje zachowanie względem Alex. Często próbowała ze mną nawiązać rozmowę i łatwo dostrzegłam, że ona zauważyła moją niechęć. Zwyczajnie nie wiedziałam jak się zachowywać, ponieważ dziewczyna nie powiedziała nic złego o mnie. Jednakże wciąż się z nimi ze mnie śmiała i niczemu nie zaprzeczyła. Byłam zdezorientowana, jeżeli chodziło o nią. Dlatego moje zachowanie było sprzeczne, a fakt, że próbowała nawiązać ze mną kontakt nie pomagał ani trochę. Ale tak samo, jak przy Niallu, Harrym czy Camille starałam się zachowywać w porządku, choć nie zawsze mi się to udawało. 

Louis był zdecydowanie najgorszym, ponieważ rozmawialiśmy dosłownie codziennie, a ja nie mogłam go ignorować czy od niego uciekać. Ten durny konkurs splątał nasze życia na czas przygotowań. Jednakże nie potrafiłam zgodzić się na wspólną naukę mimo kilkukrotnych nalegań chłopaka. Ostatecznie obiecałam mu, że pouczymy się we wtorek razem dzień przed wyjazdem do Londynu. Byliśmy wtedy zwolnieni z całego dnia, by sobie wszystko powtórzyć. Spędzanie z nim czasu wykańczało mnie najbardziej, zwyczajnie dlatego, że musiałam przy nim najdłużej udawać.

A przede wszystkim, jeżeli chodzi o tą felerną piątkę, unikałam ich jak tylko mogłam, a w czasie konwersacji uśmiechałam się fałszywie. 

Siedziałam przy biurku z determinacją do nauki. Spojrzałam na ekran laptopa. Dochodziła północ. Był poniedziałek i minął prawie tydzień od mojej podsłuchanej rozmowy. Nie mogłam pozbyć się z głowy przez te wszystkie dni słów, które usłyszałam przed religią. W rezultacie, nie zjadłam nic od tego dnia. Wkurwiało mnie to, ponieważ od nocnej schadzki spędzonej z Niallem jadłam normalnie (zanim Harry powiedział swoje słowa też) i nawet odpuściłam sobie guaranę, by poziom kofeiny nadto nie podskoczył. Wszystko trwało do pieprzonego wtorku. 

We wtorek, po ich słowach, wszystko runęło. Guarana znowu została co wieczór wciągana przeze mnie po nocach, jednakże po trzech dniach przestałam, gdyż moje ręce trzęsły się, a bicie serca było niemiłosiernie szybkie i silne. I tak z głodu nie potrafiłam spać, ponieważ nie tknęłam prawie nic, co miałoby choćby jedną kalorię, od tego pieprzonego wtorku. Byłam tylko ja i woda, no i wódka. Na dnie szafy oprócz butelki Absoluta od Nialla, znajdowały dwie puste setki oraz, również wypita, kolejna półlitrówka. Codziennie pochłaniałam jakieś sto mililitrów na raz, przez co, przy moim małym wzroście, byłam wstawiona przez kilka ciemnych, oświetlonych godzin nocy. To wyglądało, wydawało się być problemem. Jednakże bardziej obawiałam się odmawiania posiłków. Bałam się, że tym razem przestanę jeść całkowicie, tak jak kiedyś, a mimo to nie potrafiłam przerwać błędnego cyklu. Czułam się koszmarnie. Moja cera wyglądała dosłownie jak u zombie, sylwetka się skurczyła, a policzki zapadły się, podkreślając tym samem ogromne cienie pod oczami. Czułam się jakbym miała w każdej chwili zemdleć, jednakże przekonywałam siebie, że nic takiego się nie wydarzy. Mimo to zmuszałam się do nauki. I szczerze mówiąc, nie wiedziałam jak długo byłam w stanie to ciągnąć. 

Czy się załamałam po ich słowach? Oczywiście, że tak. Nie byłam cholernym robotem, choć pragnęłam, tak jak on, nie mieć uczuć. Tak szybko, jak z fałszywym uśmiechem opuściłam szkołę i trafiłam do domu, rozpłakałam się jak małe dziecko, jak ta pięcioletnia dziewczynka, którą kiedyś była, i na którą nakrzyczał ojciec, że jego portret jest niepodobnym do niego chłamem. 

Westchnęłam. Spojrzałam na tablicę korkową. Mój wzrok odruchowo zatrzymał się na nierówno wyrwanej kartce papieru. Tusz był w niektórych miejscach rozmazany, a mi powracały do głowy widoki jak łzy skapywały na kartkę w tej zabazgrolonej łazience, gdy spisywałam, to co czułam. Pismo było niechlujne, gdyż siedziałam skulona w rogu i pisałam na kolanach. 

Obok tej kartki mój wzrok szybko spoczął na kolejnej, którą również zapisałam na lekcji religii. Tym razem faktycznie byłam na lekcji. Ten zapisek po niemiecku był z dnia, kiedy od Harry'ego wzięłam guaranę i usłyszałam od niego te słowa. 

Potrząsnęłam głową, tym samym odwracając wzrok od tablicy. Spojrzałam znowu na godzinę. Minuta po północy. Był wtorek. 

Louis dzisiaj przychodzi. 

________________________________________________________

Wiem, że takiego rozdziały się nie spodziewaliście ale był on potrzebny. Trochę nudny, ale zwroty akcji nie są co rozdział xd. Myślę, że kolejny się wam spodoba, bo mam na niego dość inny koncept, a na razie musicie wytrzymać z tym skrawkiem informacji. I nie wiem kiedy będzie kolejny, bo matura się zbliża i no...

Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania ;)

Cold Veins N.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz