Prolog.

717 18 13
                                    

Hana pędziła szpitalnym korytarzem. Nie patrzyła na nic, szła przed siebie, łudząc się, że nie spotka nikogo, kto będzie potrzebował w tej chwili jej pomocy.

- Hana! Zaczekaj! - Lena biegła za nią, wołając na cały szpital.

Zdenerwowana zwolniła kroku. Wzięła głęboki wdech i uśmiechając się sztucznie czekała, aż przyjaciółka znajdzie się obok.

- Cześć, już myślałam, że mnie zignorujesz. - zaśmiała się.
- Taki miałam zamiar. - odpowiedziała w myślach. - Nie, no coś Ty. Po prostu spieszę się. Mam pacjentów. - skłamała.
- Nareszcie wróciłaś... - zaczęła. - Nie odzywałaś się.
- Nie miałam czasu, wiesz jak to jest... - odwróciła wzrok, narzucając coraz to szybsze tempo.
- Porozmawiaj ze mną normalnie! - krzyknęła, zatrzymując się koło jej gabinetu.
- Rozmawiam. - oznajmiła delikatnym, cichym tonem i uśmiechnęła się promiennie.

Starska weszła do pomieszczenia i usiadła na jednym z krzeseł. Hana popatrzyła na nią niepewnie i zajęła miejsce przed swoim biurkiem. Wcale nie miała ochoty na rozmowę. Ostatnio nie miała ochoty na nic. Wszystko, co ją spotkało w życiu jest straszne. Został jej tylko Piotr, a nawet i jego odsunęła od siebie całkowicie. Splotła swoje ręce, co jakiś czas gładząc kostki opuszkami palców. Unikała wzroku brunetki. Serce biło jej mocno, a ona musiała udawać, że wszystko jest w porządku.

- Nie było Cię przez miesiąc. Jak Ty się czujesz? - spytała wprost.
- Dobrze. - wymusiła odpowiedź.
- Popatrz na mnie.

Kobieta zerknęła za nią.

- Hana. Na mnie.

Młoda ginekolog posłusznie wykonała polecenie. Nie mogła już dłużej udawać. To wszystko ciągnie się zbyt długo.

- Bardzo boli, Ty moja najdzielniejsza z najdzielniejszych?
- Bardzo... - wyszeptała.

Po jej policzkach spłynęła łza.

- Jest źle. Nie ma dnia, żebym się nie obwiniała. Straciłam dziecko przez własną głupotę...
- Nie! Przestań tak mówić! Hana, dobrze wiesz, że...
- Gdybym wiedziała o ciąży wszystko byłoby inaczej! Zaniedbałam to. Uważałabym na siebie bardziej.
- Nie miałaś na to żadnego wpływu. Nie było obiawów. Nie masz prawa się obwiniać.
- To była jedyna szansa. Zmarnowałam ją. Byłam z tym wszystkim sama. To był dar. Dar od Boga. Zniszczyłam to, rozumiesz? Szanse na to, że zajdę w ciążę wynosiły 15%. Gdyby udało nam się jeszcze kiedykolwiek... To byłby cud, Lena. Nie można nazwać tego inaczej.
- Cuda się zdarzają. Nie zapominaj. Nie rozstrząsaj tego. Masz cudownego faceta, kocha Cię jak nikogo innego. Nie możesz się poddać. Daj się ponieść emocjom. Namiętność, seks, pocałunki! Rób to spontanicznie. Uda się. Musisz tylko uwierzyć.
- To jest trudne. Nie potrafię o tym myśleć. Chciałabym zamknąć się w domu i już nigdy więcej stamtąd nie wychodzić.

Lena patrzyła na nią ze współczuciem. Doskonale wie, że nie ma drugiej kobiety, która tak bardzo pragnęłaby dziecka jak Hana. Byłaby genialną mamą. Życie jest niesprawiedliwe.

- Pomogę Ci przez to przejść, słyszysz? - szepnęła.
- Dziękuję, ale...
- Nie odrzucaj mnie. Idę na dyżur. Będzie dobrze. Kocham Cię. - ujęła jej dłoń, dając w ten sposób poczucie bezpieczeństwa i opuściła pomieszczenie.

Blondynka odprowadziła ją wzrokiem, zastanawiając się nad tą ciężką, trudną rozmową.

_____________

Witam w prologu! Piszcie co uważacie! 💘

Hana × Piotr | Dla Ciebie Wszystko | Na dobre i na złe Where stories live. Discover now