➳ 1.1 Beklenmeyen bir misafir; Niespodziewany gość❜

374 36 16
                                    

╔═════════════════════════╗

Year1778

French Monarchy

Martinique

╚═════════════════════════╝

⠀⠀Choć młoda była, początkowo lico wolne od lęku posiadała. Od lat dziecięcych nakazywano jej, ażeby damą była i emocji nie ukazywała. Z chłodem i gracją stąpała, dopóty krwi, ziół i igieł nie ujrzała. Dotychczas praktyki magii obce jej były. Rozkazowi ciotki sprzeciwić się nie mogła, jedynie dłoń kuzynki, Josèphine mocniej ścisnęła, pazurkami rzeźbiąc krwawe półksiężyce na śniadej młódki skórze. Wnet zza zasłon wyłoniła się niewiasta, lecz nie była to dziewica o uśmiechu anielskim, a demon o kobiecym ciele, anioł zła i śmierci, mitycznego Iblisa ucieleśnienie. Za młodu zapewne piękne była, lecz gdy starość pojawiła się u wrót mieszkania zielarki Euphemii, brwi jej krzaczaste się stały, a skóra zmarszczkami, zniekształceniami pokryta. Zęby swe obnażyła, usta w szerokim uśmiechu rozciągając. Posłała go ku ośmioletniej Aimée, a gdy już widokiem jej się nasyciła, kroki dwa w przód wykonała. Nie tylko Rose Claire des Verges de Sannois z usług kobieciny korzystała. Młode mieszkanki Martyniki poszukiwały u niej ziół na urodę i płodność, a niewiasty w wieku podeszłym zrozumienia i pocieszenia. Można by rzec, iż dom jej stanowił swego rodzaju oazę, świątynię poświęconą problemom gołębic w różnym wieku, jednakże coraz częściej pojawiały się plotki, iż zielarka korzysta z mocy nieczystych. Niektórzy poczęli szerokim łukiem omijać jej schronienie, aczkolwiek zawsze znalazła się osóbka, pragnąca wysłuchać słów o swej przyszłości, bądź usiłująca za wszelką cenę zadowolić lud swym wyglądem.

─ Rose Clarie... Czegoż duszyczka Twa pragnie? Starym i oziębłym tonem rzekła, pozwalając, by jej szpetny głos na zawsze już pozostał wyryty w umyśle towarzyszek szlachcianki.

─ Przyprowadziłam do ciebie swą córę, byś wyczytała z jej dłoni, cóż życie ofiaruje jej w darze. Słowa te wypowiadając, popchnęła lekko przed znachorki oblicze Josèphine, liczącą wiosen trzynaście. Euphemia jednak dziewczynę minęła, by po dłuższej chwili pochylić się nad jej kuzynką.

Kim jest to dziecko ?

Oto Aimée du Buc de Rivéry. Bastard mej głupiutkiej siostry, która za nic miała wolę naszego ojca; świeć Panie nad jego duszą. Poślubiła upadłego właściciela ziemskiego. Jak później się okazało, mąż tej niewdzięcznicy otrzymał w spadku wielki majątek. Stali się niesamowicie bogaci, lecz jej matka rychło odeszła, gorączka połogowa zamknęła dziewczęciu oczy na wieki. Ojciec dał ją pod moją opiekę, by poświęcić się karierze wojskowej.

Oczy dziewczynki, ciemne, jak dwa węgle ukazywały, jakiego bólu zaznała podczas pobytu we francuskiej stolicy. Ciotka nie szczędziła jej upokorzeń, postrzegając ją jako owoc rodzinnej hańby. Podobna była do rodzicielki, włosy lśniące i czarne jak cenny onyks, a skóra śniada i gładka. Po raz pierwszy dostrzegła tajemniczy błysk w oku znachorki, czyżby była to oznaka współczucia? Nikt wszak nie wiedział, iż to właśnie ona historię jej znała, jakoby była aniołem, który czuwał nad nią już od kołyski, jakby widziała każdy raz, jak Rose Clarie wymierza dłonią w jej policzek, bądź jedynie z czystej złości zwie ją bękartem. Cóż więc Pani de Sannois zamierzała uczynić z nią w przyszłości? Oczywiście wydać za mąż, za starego i obskurnego mężczyznę, którego majątek jedynie powiększyłby dobrobyt rodzicieli Josèphine. Dłoń gołębicy ujęła, ażeby dokładnie przyjrzeć jej się i oznajmić, cóż szykuje dla niej los. Choć kruczowłosa odczuwała ciepło, gdy starsza Pani wodziła opuszkami palców po jej skórze, uczucie to rychło zamieniło się w ból spowodowany zimnymi słowami, które już zawsze pozostaną w pamięci jej rodziny.

❝ Wʏʀʏᴛᴀ ᴡ sᴇʀᴄᴜ ❞ Where stories live. Discover now