01.wyśnione pejzaże

8.4K 254 70
                                    

ELLA

Okolice Glastonbury, Anglia
1940 rok

Jesienna atmosfera na dobre zagościła w sielskim krajobrazie Glastonbury: czuć ją było w rozległym ogrodzie przy posiadłości, gdzie stare wierzby tańczyły na wietrze, schylając się ku szemrzącemu strumykowi. Była też w powietrzu nasyconym zapachem kwiatów i świeżo ściętej trawy, a nawet w cichych, choć wyraźnych piosnkach wybrzmiewających z ptasich gardzieli. Warunki wprost idealne do malowania.

Ella dobrze o tym wiedziała. W taką pogodę cisowa sztaluga stawała się jej najlepszym przyjacielem.

Przez godzinę szukała odpowiedniej lokacji na kolejny obraz. Próbowała swych sił nad jeziorem, lecz latające tam komary nie dawały jej spokoju. Pod rezydencją profesora Kirke omal nie wpadła w sidła pani Macready, szykującej się do wyjazdu na niewielką stację kolejową. Wreszcie padło na rozległe polne połacie, gdzie maki i dzikie koniczyny przeplatały pszenne warkocze. Zrzuciła torbę z ramienia i zaczęła rozpinać pasy, którymi miała w zwyczaju spinać sztalugę oraz niewielki stoliczek, noszone na plecach w trakcie jej „artystycznych wędrówek", jak mawiał wuj Digory. Pasma ciemnobrązowych włosów rozwiał ciepły wrześniowy zefirek, gdy zaczęła wyciągać swoje narzędzia z torby — od farb i węgiel, przez kolekcję pasteli, aż po dwa słoiki i kawałek płótna, w który zawinięta została kolekcja pędzli — i rozłożyła na stoliczku.

Ustawiła płótno na sztaludze, usiadła przed nim, westchnęła cicho i uważnie przyjrzała się pejzażowi, nad którym pracowała od co najmniej tygodnia: masywne połacie łąk i wzgórków usiane żółto-czerwonymi namiotami, masą drzew oraz majaczący na granicy lądu i morza zarys zamku, a przynajmniej tak jej się wydawało. Choć wielokrotnie próbowała pójść za radą pani Macready — gosposi zajmującej się domem profesora wraz ze swoimi pomocnicami — by wykorzystywać talent do malowania rzeczy prawdziwych, Elli nigdy się to nie udawało. Koniec końców obraz czy też szkic zawsze zbaczał w kierunki nadnaturalne, zwłaszcza gdy chodziło o pejzaże: wszystkie prezentowały baśniową krainę, dziwne stwory czy wielkie, lodowe zamczysko, tak bardzo przypominającą opisy magicznego świata z opowieści wuja Digory'ego. Przeciągnęła chudym pędzlem z końskiego włosia po płótnie i nakreśliła kolejne wąsy złotogrzywego lwa. Delikatnie roztarła farbę palcami lewej dłoni by przejście pomiędzy odcieniami żółci i pomarańczu wydawało się naturalne. Rżenie koni biegających po okolicznym pastwisku z każdą kolejną minutą zdawało się Elli coraz odleglejsze, nawet włosy rozwiewane przez wiatr i raz po raz przysłaniające jej widoczność zdawały się nie przyciągać uwagi dziewczynki.

Myślami przeniosła się do zupełnie innego miejsca, poza czasem, w którym jedynym, co zaprzątało jej myśli była paleta olejnych farb. Niemal czuła słoną bryzę nadciągającą znad lazurowego morza, przeciągnęła opuszkami palców po suchej grzywie lwa; pragnęła poczuć miękkie, ździebka skołtunione włosy zwierza pomiędzy nimi.

Wbiła wzrok w jego oczy — para bursztynowych punktów miała w sobie zaskakująco dużo głębi. Im dłużej na nie patrzyła, tym trudniej było odpędzić się od napływającego doń przeczucia, iż ślepia lwa lekko się poruszają.

— Kim jesteś? — wydukała cicho do samej siebie.
Ze świata fantazji wyrwał ją ruch — sztaluga przechyliła się w przód, płótno zaś poleciało do przodu. Lekko zdezorientowana zdążyła je pochwycić, nim wylądowało na jej sukience. Uniosła wzrok ponad sztalugę i westchnęła ciężko na widok pyska karodereszowatego rumaka, przestępującego z nogi na nogę tuż przed nią. Koń zarżał cicho, gdy jeździec ściągnął wodze a tkwiące w zwierzęcym pysku wędzidło zmusiło go do cofnięcia łba.

FROZEN STEEL ❄️ chronicles of narniaWhere stories live. Discover now