Przez cały dzień starała się unikać tej czwórki jak ognia, co okazało się bardzo stresującym zajęciem. Jednak Potter dopadł ją, gdy uczyła się w bibliotece chwilę przed zamknięciem.
- Hej. Możemy pogadać? - James przysiadł się do jej stolika bez pytania
- Nie bardzo, uczę się - spojrzała się na niego przepraszająco.
- Jest siódma czterdzieści wieczorem. I tak zaraz zamykają.
- Zamykają dopiero za dwadzieścia minut. Mogę się w tym czasie pouczyć - przypomniała mu Lily.
James wzruszył ramionami.
- Poczekam.
Lily przewróciła oczami i wróciła do pisania eseju dla profesora Binnsa. Potter siedział przez moment cicho, a potem zaczął walić palcami w stół. Boże, co za dzieciak ten James.
- Skończyłaś?
- A jak myślisz?
- Myślę, że tak.
- To źle myślisz.
James już nic nie powiedział, ale po chwili wyjął z kieszeni gumę w bardzo szeleszczącym papierku i zaczął ją żuć. A dokładniej, zaczął puszczać bardzo głośne balony. To nie mogła być zwykła guma. To musiała być jedna z tych magicznych, Głośno Strzelających albo Nigdy Nie Kończących Się Gum Bernardette Jones. Czytała o nich we Wprowadzeniu do Magicznego Świata dla Magicznych Dzieci Niemagicznych Rodziców.
Lily wciągnęła głośno powietrze przez nos i powiedziała:
- Ty naprawdę nie potrafisz siedzieć cicho. Współczuję twoim rodzicom.
- A ja twoim - opowiedział szybko. - Idziemy?
Lily spojrzała na niego spode łba.
- Możemy iść.
Przez chwilę szli w milczeniu, a potem James ni z tego, ni z owego zapytał:
- Czemu byłaś dzisiaj spóźniona?Lily zrobiła zdziwioną minę, ale w duchu naprawdę, naprawdę jej ulżyło.
- Czemu cię to interesuje?
James chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Bo i ja i ty raz spóźniliśmy się na lekcje i może z tego samego powodu.
Lily uśmiechnęła się pod nosem i powiedziała:
- Nie sądzę.
- Niby skąd ta pewność? - powątpiewał James.
- Bo ja po prostu zaspałam, a z tego co wtedy mówiła profesor McGonagall, wam ktoś wyłączył budziki.
- A skąd wiesz, że po prostu zaspałaś, a nie że ktoś wyłączył ci budzik?
Lily wzruszyła ramionami.
- Uczyłam się wczoraj do późna.
Dalej szli w niezręcznym milczeniu. Miała wrażenie, że James oczekiwał, żeby coś powiedziała, ale ona postanowiła siedzieć cicho. Kiedy doszli do pokoju wspólnego, James odwrócił się i poszedł w swoją stronę, jakby nigdy nic. Lily westchnęła i poszła do swojego dormitorium, w którym zastała Mary i Jane.
- Gdzie Alice i Marlene? - zapytała.
- Podobno Potter właśnie się objawił w pokoju wspólnym, a Alice ma jakąś bardzo ważną sprawę do niego - Jane wzruszyła ramionami.
Przystosowanie się do Hogwartu chyba tylko dla Jane było trudniejsze niż dla Lily. Jane nie była zbyt przebojowa. Nie mówiła dużo, szczególnie przy kimś innym niż Lily i Mary, ale miała bardzo cięty język. Raz, kiedy Marlene i Alice myślały, że reszta już śpi, Lily usłyszała, jak Alice rozmawia z Marlene o tym, jak Jane w ogóle trafiła do Gryffindoru. Lily przewróciła oczami i uśmiechnęła się pod nosem. Alice i Marlene były takie płytkie, a ona z dnia na dzień coraz bardziej była przekonana, że Jane jest lojalna i naprawdę odważna, jeśli chodziło o jej przyjaciół, chociaż trochę boczyła się na nią za całą akcję z Mikiem.
YOU ARE READING
Czekolada
FanfictionWszyscy kochają czekoladę. A kto nie kocha Huncwotów? *zawiera teksty i pomysły z tumblra/pinteresta*
Kwiaty
Start from the beginning