10. Szczep bristolski

26 7 0
                                    



- A więc to nie jest dżuma? - spytała Donna.

Stali dookoła wysokiego stołu w niewielkim laboratorium, które wcześniej musiało służyć jakiemuś mnichowi za celę. Znajdowało siętutaj tylko jedno maleńkie okno, umieszczone zbyt wysoko na ścianie, by móc przez nie cokolwiek zobaczyć. Przepuszczało snop bladego światła, pełen wirujących drobinek kurzu, które u Donny zawsze wywoływały nieprzyjemne wspomnienia o Vashta Nerada.

- To była dżuma - powiedziała Kathryn. - Na początku.

- Bakteria zmutowała - ponuro dodał Cuthbert.

- Nie - przerwał Doktor. - Nie mogła zmutować. Nie tutaj. Nie teraz. Nie samoistnie.

- A kto powiedział, że samoistnie? - prychnął Cuthbert. - Słyszałeś o Faktorze X?

- O tym, gdzie śpiewają i... - Donna potrząsnęła głową - Nie. To... to by było... głupie.

- No... - Cuthbert znów prychnął - ... to pozwólcie, że was sobie przedstawię. 

Wskazał na niewielki ekran umieszczony na stole i dotknął kilku ikon na jego zielonej powierzchni. Na ekranie pojawiło się coś skręconego niczym spirala; kontrastujące łuki i szpiczaste wyrostki, puszysta aureolka w delikatnych, pastelowych barwach.

- Poznajcie przyspieszającą mutagenezę sztuczną neo sub-cząstkę X, zwaną też Czynnikiem X, albo Faktorem X. Czyż nie jest śliczna? Nasza mała przyjaciółeczka z przyszłości. I przeszłości.

- Dokładniej z trzydziestego drugiego wieku - cicho powiedział Doktor, nachylając się nad blatem i poprawiając okulary na grzbiecie wąskiego nosa. - Jest śliczna - przyznał. - I zabójcza.

Zaczerpnął głęboki haust powietrza, prostując się i wciskając ręce w kiesznie płaszcza, ale w połowie tego znajomego gestu rozkaszlał się boleśnie i musiał ponownie pochylić się nad stołem. Ręka Donny wytrzeliła ku niemu w geście ochrony. Złapała go za rękaw, próbując ratować Doktora przed upadkiem. Doktor uśmiechnął się do niej i poklepał ją lekko po palcach.

- Ale tego nie powinno tutaj być - powiedział. - Zakazano produkcji Czynnika X, a cały zapas został zniszczony. Zrobili to WładcyCzasu. - Zwrócił się ku Kathryn. - Na tysiące lat przed waszymi czasami - dokończył.

Kobieta rzuciła mu mroczne spojrzenie.

- Kilka okazów przetrwało - oznajmiła. - Jak to się zwykle dzieje. Zawsze jakoś udaje im się przetrwać, gdzieś, w jakimś zapomnianym laboratorium, z dala od utartych szlaków, w jakimś obskurnym bunkrze, chronionym przez szaleńców.

Doktor przysiadł ciężko na skraju stołu i odchylił głowę, jakby nagle zainteresował go sklepiony sufit. Donna wiedziała, że Doktor był bardzo, ale to bardzo zły.

- Ludzie - syknął. - Zrobiliście to po raz kolejny! Znów to zrobiliście!

Zeskoczył ze stołu i zaczął nerwowo przechadzać się po pomieszczeniu.

- Co się właściwie stało?

-Na Żarkuli, sztucznym księżycu Smutty, w laboratorium siedemnaście wystąpiła epidemia nieznanej choroby. Zanim dotarł tam mój zespół, wszyscy mieszkańcy kolonii byli już martwi. Ponad tysiąc osób. W ciągu dwóch tygodni - powiedziała Kathryn załamującymsię głosem. - Przed wkroczeniem do bazy zalaliśmy ją zmiennym spektrum promieniowania, upewniając się, że wszystko, co mogłoby przeżyć, zostanie zgładzone. Wchodząc do wnętrza mieliśmy na sobie filtry mikrocząsteczkowe...

Doktor Who - 04. Na koniu sinymTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon