02. Bristol, AD 1348

72 9 0
                                    

- To jest Bristol? Serio? Nieee... Naprawdę?

- To jest Bristol. Widzisz, zamek.

- W Bristolu jest zamek?

Doktor przeczasał włosy palcami.

- Nie, zaraz, czekaj, nie w dwudziestym pierwszym wieku, nie. Został zburzony... jakoś tak po drodze... Nie pamiętam kiedy.

Donna już wskazywała palcem na kamienną budowlę przed nimi.

- A ten most?


- Ooo, genialny most, fantastyczny most, szkoda, że jeszcze nie ukończony. Jedno ze wspanialszych centrów handlowych epoki.

- Bluewater1średniowiecza? – parsknęła Donna.

- Dokładnie. Podobnie jak na Moście Londyńskim, nie istniejącym w twoich czasach, albo jak na Moście Złotników we Florencji, nadal do zwiedzenia, po obu stronach będą sklepy, a nad sklepami domy, kilkupiętrowe, drewniane domy. Żeby zaoszczędzić miejsca na moście, będą wystawały nad wodę, zabezpieczone specjalnymi podporami. A tam, pośrodku, będzie kaplica Wniebowzięcia Błogosławionej Dziewicy Marii, największa kaplica zbudowana na moście, z dzwonnicą i z kryptą, na dokładkę połączona z bramą...

- No nie, czemu się zatrzymujemy? Korek? – przerwała mu Donna, absolutnie nie zainteresowana szczegółami.

Do tej pory lawirowali pomiędzy grupkami ludzi, tłumnie ciągnącymi do miasta. Wyprzedzali wozy zaprzężone w woły, wieśniaków prowadzących na postronkach kozy i świnie, niosących powiązane w pęczki dzikie ptactwo, chrust, łozinę, zioła, kosze z owocami i najprzeróżniejszych kształtów niezidentyfikowane pakunki. Sami zostali wyprzedzeni przez kilku konnych, najczęściej wyglądających na żołnierzy. Raz przejechała obok nich dama odziana w brokaty i futra, eskortowana przez kilku zbrojnych (Donna zagapiła się na nią z zawiścią). Całe bandy dzieciaków przelatywały z wrzaskiem pomiędzy wozami, kozami i prosiakami, przeskakując nad kupkami końskich jabłek, krowimi plackami i rozległymi kałużami.

Donna była zaskoczona natężeniem ruchu na tej ledwie utwardzonej, wąskiej drodze. Bristol musiał być wielkim miastem, ponieważ wyglądało na to, że większość ludzi nie znała się nawzajem. Donna i Doktor nie wzbudzali najmniejszego zainteresowania, pomimo faktu, że Doktor absolutnie odmówił wdziania obcisłych portek i dwukolorowej tuniki (nie wspominając już o ciżmach), i kroczył energicznie, powiewając połami swojego wiernego płaszcza. Donna podejrzewała, że płaszcz miał wbudowany jakiś odpowiednik Obwodu Kameleona; Doktor zdawał się wtapiać w otoczenie gdziekolwiek by nie wylądowali. Sama miała na sobie brązową suknię i rodzaj narzuconej na wierzch żółtej tuniki. Nie doprosiła się welonu, więc zaplotła włosy w dwa grube warkocze. Doktor próbował namówić ją na coś w rodzaju łapci z łyka, ale go wyśmiała. Zgodziła się natomiast ściągnąć w talii paskiem obwieszonym przeróżnymi utensyliami, tym bardziej, że jeden z uczepionych u niego skórzanych mieszków podzwaniał metalicznie i wielce obiecująco.

Tłumek podróżnych najwyraźniej utknął u wejścia na most. Prosiaki chrząkały i kwiczały, dzieciaki przepychały się nawzajem, a ludzie marudzili, przestępując z nogi na nogę, lub przysiadając na poboczu. Donna, wyciągając szyję, próbowała dojrzeć przyczynę zatoru.

–No co jest? Trafiliśmy na godziny szczytu?

- Raczej na punkt pobierania myta – odpowiedział Doktor. – Za przejście przez most trzeba zapłacić.

- I co, znów ktoś nie zabrał drobnych? – zaśmiała się. – Utknął w bramce?

- Większość ludzi płaci w naturze – naprostował ją Doktor. – Wiesz jak trudno jest wydać resztę z kury?

Doktor Who - 04. Na koniu sinymWhere stories live. Discover now