Rozdział 2

220 31 10
                                    

Khloe na wieść o tym, że jej ukochany podopieczny jednak doczekał potomstwa poczuła się tak jakby zabrany jej kawałek serca, poczęści wrócił na swoje miejsce. Poczuła się tak jakby ktoś ponownie odpalił w niej iskierke nadziei, którą tak samo łatwo zgasił tego pamiętnego dnia.

Tuż po zaginięciu Snowflake'a Khloe udała się do swojej siostry. Starszej o dwa lata, samotnej pani biznesu, która wieczory, ba, całe życie chciała spędzić jak w wyidealizowanych książkach czy filmach dla kobiet, gdzie główna bohaterka mieszka w wielkim mieście, w wielkim, wyłożonym marmurami domu, gdzie wieczory spędza w towarzystwie swojego kota z kieliszkiem czerwonego wina, przy świecach odpoczywając oraz (o czym nie wiedzieli jej znajomi i rodzina) łkając oglądała jakieś dołujące filmy rozmyślając czemu ciągle jest samotna, albo trafia na facetów lecących na jej pieniądze lub nachalnego szefa.

Ale wracając do rzeczy.

Khloe wiedziała, że Sandy przyjmie ją jak zwykle serdecznie. Mimo tego i tak nie chciała się jej "wpraszać", ale wiedziała że prędzej czy później skończy się to jak się skończy, a gdyby nie obecność drugiej osoby - nawet tragicznie.

Jeszcze tego samego dnia wypłakała się siostrze w ramie. Brunetka mimo iż nie podzielała jej miłości do wyścigów i koni to od czasu do czasu przyjeżdżała na jakieś gonitwy, w eleganckiej sukni obserwując wszystko z trybun.

Od tego czasu młodsza popadała ze skrajności w skrajność.

Na ten czas zamieszkała w pokoju dla gości. Elegancki, z dominującym beżem i bielom, przytulny, z kominkiem.

Dziewczyna całą noc przepłakała w poduszkę. Gdy około pierwszej nad ranem zaniosła się histerycznym szlochem, Sandy przyleciała do jej pokoju ze szklanką wody i lekami na uspokojenie, po czym tłumacząc, że wszystko się jakoś ułoży wróciła do swojego pokoju.

Sama najchętniej zażyłaby hydroksyzyne na uspokojenie, ale o tej porze od razu by po niej usnęła, ale na wszelki wypadek wolała nie, jakby musiała znowu interweniować.

Dni mijały, Sandy wychodziła codziennie do pracy zostawiając Khloe samą ze swoimi problemami. Nawet zastanawiała się nad wzięciem wolnego, jednakże miała na głowie jeszcze bardzo ważny projekt, który wraz z niedokończeniem na dany termin czy przepadnięciem ciągnąłby za sobą przepadnięcie dużych pieniędzy. Jak sama wolisz. Na twoje miejsce czeka jeszcze pięć innych osób i zgarnięcie posady.

Nie czuła się z tym dobrze, że zostawia siostre samą. Wręcz przeciwnie. Czuła się fatalnie. Nie wiedziała czy dobrze robi, ale nie miała wyboru. Nie chciała tymi problemami zadręczać rodziców i targać ich z drugiego końca kraju czy odwrótnie i wysyłać tam Khloe.

Natomiast w tym czasie Khloe leżała w łóżku jak wrak człowieka. Którym w sumie się czuła. Źle sypiała, była blada, miała podgrążone oczy, a każda drobna czynność była dla niej jak zdobycie Mount Everestu. Nie dbała o sobie przez ten czas. Nie myła się od kilku dni, a dawniej długie platynowe włosy przypominały bardziej strączki. Siostra regularnie przynosiła jej wykwitne dania, a ta regularnie odmawiała. Jedynie od czasu do czasu, gdy niemiłosierne ssanie w żołądku przeszkadzało jej pogrążanie się w depresji skósiła się na małą kanapke z serem. Tak samo, gdy nie miała już wyboru, gdy wyczołgała się spod kołdry odwiedzała toalete, po czym znowu zaszywała się w pokoju.

Dwa tygodnie, które ciągnęły się jak dwa lata, później Khloe po raz pierwszy wstała z łóżka tłumacząc sobie że świat toczy się dalej i trzeba poskładać się w całość choć jak bardzo było ciężko i jak bardzo bolało. Wzięła z torby czyste ubrania, bielizne oraz kosmetyczkę i poczłapała do łazienki.

SnowyWhere stories live. Discover now