2

20 1 1
                                    


                                                                                        II
     -Klaus – wyszeptała, a na jej twarzy malował się szok. Na przeciwko niej stał wysoki blondyn wpatrzony w nią swoimi szaro – błękitnymi oczami. Na widok jej miny na jego twarzy pojawił się leniwy uśmiech samozadowolenia. Element zaskoczenia się udał. Caroline widząc jego uśmieszek, mimo woli także rozciągnęła usta. Sama jego obecność poprawiła jej humor. Mimo wszystkich uprzedzeń w jej głowie nie potrafiła myśleć źle o pierwotnym. Po chwili jednak potrząsnęła głową i zmarszczyła brwi.
     - Co ty tu robisz do cholery!? I jeszcze dotykasz mnie w taki sposób!? – warknęła i popchnęła go lekko oczekując odpowiedzi. Widząc jednak jak na jego twarzy rośnie rozbawienie naburmuszyła się mrucząc obraźliwe teksty pod nosem. Założyła ręce na piersi i mijając go ruszyła w stronę baru. Gdy była już za nim jej uszu dosięgnął złośliwy chichot mężczyzny. Wiedziała, że dzisiejszy wieczór nie będzie należał do spokojnych.
     - Caroline! – zawołał za nią, a z ust wspomnianej dziewczyny wydobyło się ciche westchnięcie. Już zapomniała, że Klaus potrafi samym swoim głosem doprowadzać dziewczyny do orgazmu. – Kochanie pozwól, że postawie Ci drinka – dodał równając się z nią w drodze do baru. Po chwili usiedli razem przy oświetlonym barze. Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej dostrzegając na jej twarzy zrezygnowanie i nikły uśmiech. Wiedział, że mu nie odmówi. Skinął głową w stronę barmana i zamówił dwie szklaneczki whisky. Gdy barman postawił przed nim oba drinki, podsunął jeden wampirzycy unosząc brwi.
       - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – burknęła pod nosem blondynka odwracając od niego wzrok. Uniosła szklankę do ust upijając łyk gorzkiego alkoholu. Czując na sobie jego wzrok zarumieniła się. Nie mogła się pogodzić z tym jak bardzo za nim tęskniła.
       - Oh to – wywrócił oczami pijąc whisky – Sprawy biznesu. Szkoda zanudzać tak wspaniałe spotkanie, czymś niezbyt ciekawym. Wolałbym porozmawiać o tobie. – puścił jej oczko nie odrywając od niej wzroku. Był szczęśliwy, że ją widzi. Od swojego wyjazdu do Nowego Orleanu, nie wracał do Mystic Falls tak jak obiecał swojej królowej. Kobieta nie zdawała sobie sprawy jak wielką ma władzę nad zakochanym w niej mężczyźnie.
        - Serio? – prychnęła wywracając oczami. Już za dobrze znała sztuczki hybrydy by się na nie nabrać. - Nic się nie zmieniłeś Nik .Wychodzę.– Jednym haustem dokończyła alkohol w swojej szklance i wstała od baru odstawiając ją na blat. Tak na prawdę nie chciała go zostawiać, ale nie chciała robić głupot pod wpływem alkoholu. Wystarczy, że ten ich „taniec" był wystarczająco dla niej kompromitujący. Hybryda myślała pewnie teraz że ma bóg wie jakie szanse u niej, a przecież nic się między nimi nie zmieniło od czasów Mystic Falls. Ego Klausa i tak było wystarczająco wysokie jak na jedną osobę, Caroline nie musiała więc spełniać jego zachcianek. Ruszyła w stronę wyjścia z klubu, ale nim zdążyła ujść więcej niż kilka kroków jej usta opuściło zrezygnowane westchnienie, gdy usłyszała, że jej towarzysz też wstaje ze swojego miejsca. Niklaus rzucił na bar zapłatę za ich napoje i ruszył za nią z rękami w kieszeniach i szerokim uśmiechem.
        - Odprowadzę Cię moja droga – szepnął łapiąc ją pod ramię i nachylając się do jej ucha – Londyn o tej porze nie jest bezpieczny – wyszczerzył się przytrzymując przed nią drzwi.
        - Jestem wampirem, jakbyś zapomniał. Umiem się obronić – odpowiedziała wychodząc na ulicę przed budynkiem. Zmierzyła mężczyznę zirytowanym spojrzeniem ruszając wolno w kierunku swojego domu. W środku jednak cieszyła się z obecności Klausa. Jednak po takim czasie spędzonym w jego towarzystwie nauczyła się trzymać na twarzy maskę ukrywającą jej prawdziwe emocje.
       - Jak mógłbym o tobie zapomnieć kochanie? Po prostu, chce wiedzieć gdzie mieszkasz.
       - Wystarczyło zapytać, wiesz?
       - Ale to by znaczyło mniej czasu w twoim towarzystwie kochanie – spojrzała na niego z ukosa Czasami po prostu nie miała siły na jego zachowanie. Ponad tysiącletni wampir, a zachowywał się jak mały chłopiec.
       - Oszalałeś – burknęła pod nosem, a on zaśmiał się zwracając na siebie całą uwagę dziewczyny – No co? -warknęła zirytowana mrużąc niebezpiecznie oczy.
       - Na twoim punkcie już dawno, kochanie – spojrzał na nią uśmiechając się uroczo. Caroline spuściła głowę, by mężczyzna idący obok niej nie widział jej szerokiego uśmiechu. Uwielbiała to jego „kochanie". Czuła się przez to wyjątkowa i tylko jemu jedynemu pozwalała się tak nazywać.
       - Możesz już iść. Mój dom to ten biały. O tam widzisz? – spojrzała na niego unosząc brwi i wskazując opisywany budynek palcem. Ten tylko zmierzył ją wzrokiem jakby oceniając czy jest w stanie pokonać te kilka metrów, które jej zostało. Po chwili jednak skinął głową i odwrócił się na pięcie nieśpiesznie oddalając się od dziewczyny
       - Jutro też Cię znajdę – rzucił przez ramię i spojrzał jej w oczy – Kochanie – dodał po chwili i puścił jej oczko oglądając się na nią po czym zniknął w wampirzym tempie zostawiając blondynkę samą na środku chodnika. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 09, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Bez tytułu | KLAROLINEWhere stories live. Discover now